poniedziałek, 29 września 2003

Opowieści Duchowe z Morałem

OPOWIADANIA DUCHOWE Z MORAŁEM 


Kilkanaście opowieści duchowych, baśni lub legend z morałem metafizycznym lub moralnym powienien znać każdy lider stający przed ludźmi wskazując drogę wewnętrznego czy duchowego rozwoju. Istnieją tysiące duchowych opowieści z dawnych czasów, jednak w XXI wieku ludzie jakoś zapominają opowiadać ich swoim dzieciom jako spuściznę kulturową i duchową szamańskiej, metafizycznej, sufickiej, wedyjskiej, magicznej czy druidzkiej społeczności. Pitagorejczycy każdy tydzień rozpoczynali nową opowieścią z moralnym lub duchowym komentarzem, podobnie w hermetycznym tradycyjnym zakonie mitraickim. 

Nauczyciele Duchowi dawnych czasów pozostawili dużo opowieści

WIARA BLIŹNIĄT W ŁONIE MATKI 


Rozmowy sceptyków z wierzącymi tak zwykle wyglądają... 

W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi TAM być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?
- No nie wiem, ale wydaje mi się, że będzie więcej światła. Myślę, że tam będzie światłość. Może będziemy biegać, a jeść buzią... 
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina. Jakieś głupoty. 
- No ja nie wiem, ale TAM zobaczymy MAMĘ a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma...
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat w którym pływamy. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później. 


DZIĘKI TOBIE BOŻE!  


Święty Piotr oprowadzał po Raju nowo przybyłą duszę. Najpierw weszli do przestronnego warsztatu pełnego aniołów. Święty Piotr zatrzymał się przy pierwszym dziale i rzekł – To Dział Odbiorczy. Tutaj przychodzą wszystkie prośby do Boga wypowiadane w modlitwach. – Dusza rozejrzała się i dostrzegła uwijające się jak w ukropie zastępy aniołów, które sortowały petycje wszystkich ludzi na świecie wypisane na woluminach papieru. 

Następnie dusza i Święty Piotr podeszli do drugiego działu, a Święty Piotr objaśnił – To Dział Pakowania i Dostarczania. Tutaj pakujemy wszelkie łaski i błogosławieństwa, o które prosili ludzie i dostarczamy je na Ziemię.

W końcu dusza i Święty doszli na sam koniec pokoju, gdzie znajdował się ostatni dział. Ku zdziwieniu duszy był tam tylko jeden anioł, który siedział bezczynnie, jakby nie miał nic do roboty. – A oto i Dział Potwierdzeń – objaśnił Święty Piotr. – Ale dlaczego nic się tu nie robi? – No właśnie, to bardzo smutne – odpowiedział Święty. – Bardzo niewielka liczba ludzi przysyła nam potwierdzenie po otrzymaniu błogosławieństw. – A w jaki sposób można je potwierdzić? – To proste – wyjaśnił Święty Piotr. – Wystarczy powiedzieć „Dzięki Tobie Boże”.

„Dziękuję, Boże za umożliwienie mi podzielenia się tym przesłaniem z innymi oraz za ofiarowanie mi aż tylu wspaniałych ludzi, z którymi mogę się nim podzielić.” 


GDZIE JEST BÓG?


Pewne małżeństwo miało dwóch synków, ośmiolatka i dziesięciolatka, którzy byli wyjątkowo psotni i niegrzeczni. Nieustannie pakowali się w kłopoty, a ich rodzicie wiedzieli, że jeśli w okolicy przydarzyła się jakaś psota, to z pewnością maczały w niej palce ich dzieci. Do matki chłopców doszły kiedyś słuchy, że pewien duchowny, który mieszkał w miasteczku odnosi duże sukcesy w uczeniu dzieci dyscypliny, więc zapytała go czy nie zechciałby porozmawiać z jej urwisami. Duchowny zgodził się i poprosił, żeby odwiedzili go, tyle że nie razem, a jeden po drugim, dlatego matka posłała tam najpierw ośmiolatka planując, że po południu pójdzie tam drugi chłopiec. 

Duchowny, potężny mężczyzna o tubalnym głosie, kazał chłopcu usiąść i spytał go srogo: „Gdzie jest Bóg?” Chłopiec rozdziawił buzię ze zdumienia i odjęło mu mowę, więc siedział dalej bez słowa. Wtedy mężczyzna powtórzył pytanie: „Gdzie jest Bóg?” Chłopak znów nie odpowiedział, więc duchowny podniósł głos jeszcze odrobinę i kiwając groźnie palcem przed nosem małego ryknął: „No gdzie jest Bóg?”

Przerażony chłopiec wrzasnął i wybiegł z pokoju jak oparzony. Pobiegł prosto do domu, dał nura do swojego pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Znalazł go tam jego starszy brat i zapytał co się stało. Z trudem chwytając oddech po szaleńczym biegu, chłopiec odpowiedział: „No, teraz to naprawdę wpadliśmy! Bóg zaginął i oni myślą, że to nasza sprawka!” 


KOKON ĆMY 


Pewien człowiek znalazł kokon ćmy. Zabrał go do domu, aby zobaczyć jak ćma z niego wychodzi. W dniu, gdy pojawił się mały otwór, obserwował przez kilka godzin, jak ćma usiłuje się przezeń wydostać. Wydawało się, że już zrobiła co mogła i dalej się nie posunie. Człowiek ulitował się nad nią i postanowił jej pomóc. Nożyczkami rozciął kokon i uwolnił ćmę. Miała jednak nabrzmiały odwłok i małe zasuszone skrzydła. Człowiek dalej obserwował ćmę. Spodziewał się, że z czasem skrzydła powiększą się, a odwłok skurczy. Nic takiego jednak się nie stało! Mała ćma resztę życia spędziła chodząc z nabrzmiałym odwłokiem i suchymi skrzydłami.

Ten skory do pomocy człowiek nie rozumiał, że ciasny kokon i wysiłek ćmy, konieczny do wydostania się przez mały otwór, były niezbędne do wyciśnięcia płynów z odwłoku do skrzydeł, tak by były gotowe do lotu zaraz po jej wyjściu na wolność. Wolność i zdolność do latania mogły nastąpić tylko po wysiłku. Zwalniając ćmę z wysiłku, człowiek pozbawił ją zdrowia. Niekiedy wysiłek jest właśnie tym, czego potrzebujemy. Gdybyśmy przez życie przeszli bez przeszkód, zostalibyśmy kalekami. Nie bylibyśmy tak silni, jak jesteśmy. 


RZECZY NIE ZAWSZE SĄ TAKIMI, JAKIE SIĘ WYDAJĄ


Jest wiele dydaktycznych opowieści o podróżujących świętych, aniołach, a nawet o prorokach i zielonym khidrze, z których można nauczyć się różnych aspektów życia duchowego i pojmowania wyższej rzeczywistości. 

Dwaj podróżujący aniołowie (posłańcy Boga) zatrzymali się na nocleg w domu pewnej bogatej rodziny. Ludzie ci potraktowali ich dość obcesowo i nie pozwolili przespać się w gościnnych pokojach rezydencji. Zamiast tego przydzielono im ciasne pomieszczenie w zimnej piwnicy. Kiedy aniołowie układali się do snu na kamiennej posadzce starszy z nich zauważył dziurę w ścianie i naprawił ją. Gdy młodszy spytał go dlaczego to robi, jego towarzysz odpowiedział – Rzeczy nie zawsze są takimi, jakie się wydają. 

Następnego wieczoru przyszło im poprosić o nocleg bardzo biednego, lecz gościnnego wieśniaka i jego żonę. Podzieliwszy się z gośćmi tą odrobiną strawy jaką mieli, małżonkowie odstąpili im swoje łóżko, żeby strudzeni duchowi wędrowcy mogli dobrze wypocząć. Następnego ranka aniołowie Boży zastali swoich gospodarzy we łzach. Ich jedyna krowa, której mleko stanowiło dla nich jedyne źródło utrzymania, leżała martwa na polu. Młodszy anioł zapałał gniewem i z wyrzutem spytał starszego jak mógł na to pozwolić? – Tamten człowiek miał wszystko, a mimo to pomogłeś mu – rzucił oskarżycielsko. – Ta rodzina jest tak uboga, a podzieliła się z nami wszystkim, co miała. Ty zaś pozwoliłeś, by padła im jedyna krowa-żywicielka.

- Rzeczy nie zawsze są takimi, jakie się wydają – odpowiedział starszy anioł. – Kiedy nocowaliśmy w piwnicy, zauważyłem, że w dziurze w ścianie jest schowane złoto. Ponieważ właściciel rezydencji jest tak chciwy i niechętny do dzielenia się swoim dobrym losem, zamurowałem otwór, żeby złota nie znalazł. - Wczoraj zaś, gdy spaliśmy w łóżku farmera, anioł śmierci przyszedł po jego żonę, ale zamiast niej dałem mu krowę jako magiczną ofiarę zastępczą z żyjącej duszy. Rzeczy nie zawsze są takimi, jakie się wydają. 

KOMENTARZ: Niekiedy dokładnie to samo dzieje się wtedy, gdy naszym zdaniem sprawy nie toczą się tak jak powinny. Jeśli jesteś człowiekiem silnej wiary, musisz po prostu ufać, że każdy obrót spraw działa w jakiś sposób na twoją korzyść. Możliwe, że zrozumiesz to dopiero po jakimś czasie, bywa, że po dłuższym czasie. Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i prędko odchodzą. Niektórzy stają się naszymi przyjaciółmi, są przy nas przez chwilę. Odciskają przepiękne ślady stóp na naszych sercach, a my już nigdy więcej nie jesteśmy tacy sami, bo zyskaliśmy dobrego przyjaciela! To, co było wczoraj jest już historią, a to, co będzie jutro wciąż pozostaje tajemnicą. Dzisiejszy dzień jest darem. Nasze życie jest szczególnym prezentem, zatem żyj i smakuj każdą jego chwilę. Nasze życie nie jest zaledwie próbą generalną spektaklu, który ma dopiero zostać odegrany, ale ono toczy się już teraz, a z przeszłości możemy wyciągnąć wnioski na przyszłość! 
 

MILION DOLARÓW OD BOGA


Biedny człowiek idąc przez las poczuł bliskość Wielkiego Wszechmogącego Boga na tyle, żeby spytać:
— Boże, czym jest dla ciebie milion lat?
— Mój synu, milion twoich lat jest dla mnie jak jedna chwila — odrzekł Bóg.

— Boże — dalej pytał człowiek — czym jest dla ciebie milion dolarów?
— Mój synu — odpowiada Bóg — twoje milion dolarów, znaczy dla mnie mniej niż cent. Prawie nic dla mnie nie znaczy.

— W takim razie, Panie Boże — pyta człowiek — czy mógłbym dostać twojego centa?
— Za chwilę — padła odpowiedź.

Morał: Nie próbuj być zbyt sprytny ani cwany wobec Boga! I pamiętaj o chwilach cierpliwości! 


KACZKA ZABITA U DZIADKÓW 


Pewien chłopiec zwykł odwiedzać swoich dziadków w ich wiejskim gospodarstwie rolnym. Otrzymał procę do zabawy w pobliskim lesie. Próbował tam strzelać do różnych celów, ale bez powodzenia. Nieco zniechęcony wracał na kolację. Idąc do domu, zobaczył ulubioną kaczkę babci. Zdenerwowany niepowodzeniami w lesie strzelił w jej kierunku i ugodził kaczkę prosto w głowę, zabijając ją. Był wstrząśnięty i żałował swego postępku. W panice ukrył nieżywą kaczkę pod kupką gałęzi i liści, jednak na koniec zauważył, że całą scenę obserwowała jego siostra! Sally widziała wszystko, ale nie odezwała się ani słowem. 

Następnego dnia po obiedzie babcia powiedziała: „Sally, chodź, pozmywamy naczynia.” Ale Sally odrzekła: „Babciu, Johnny mówił mi, że chciałby pomóc w kuchni.” Zaraz też wyszeptała do niego: „Pamiętasz tę kaczkę?” Tak więc Johnny pozmywał naczynia. 

Później tego samego dnia dziadek spytał, czy dzieci chcą pójść na ryby. Babcia zaprotestowała: „Przykro mi, ale potrzebuję pomocy Sally przy przygotowywaniu kolacji.” Sally uśmiechnęła się i powiedziała: „Wszystko w porządku, bo Johnny powiedział mi, że chciałby pomóc.”  Ponownie wyszeptała: „Pamiętasz kaczkę?” Tak więc Sally poszła łowić ryby z dziadkiem, a Johnny pozostał do pomocy z babcią w kuchni. 

Po kilku dniach wypełniania obowiązków swoich i Sally mały Johnny nie mógł już tego dłużej znieść. Poszedł do babci i wyznał, że zabił kaczkę. Babcia przyklękła, przytuliła go i powiedziała: „Wiem, kochanie. Stałam w oknie i widziałam wszystko. Ponieważ jednak kocham cię, wybaczyłam ci, a kaczkę przyrządziliśmy na obiad.  Ciekawa byłam tylko jak długo pozwolisz, aby Twoja siostra Sally robiła sobie z ciebie niewolnika.” 

Morał z tej historii jest taki: Demon czy diabeł albo jak wolisz karman, dobre prawo zwrotu i jego lipikowie nieustannie ciska ci w twarz wszystko z twojej przeszłości, wszystko co zrobiłeś (kłamstwa, długi, strach, nienawiść, gniew, pamiętliwość, rozgoryczenie itd.). Cokolwiek to było, powinieneś wiedzieć, że Bóg stał w oknie i wszystko widział – widział całe twoje życie, a anioły czy bóstwa nieba, władcy przeznaczenia i losu, lipikowie wszystko zapisane mają w kronikach wszechrzeczy. Chce, abyś wiedział, że On cię kocha i że zostało ci wybaczone, ale potrzeba jeszcze stanąć przed Bogiem twarzą w twarz i wyznać wszystkie grzechy, a także podjąć zadanie naprawienia siebie, przemiany wewnętrznej tak, aby całkowicie przestać grzeszyć, przestać popełniać błędy. Po prostu Bóg chce wiedzieć, jak długo pozwolisz demonom i diabłu robić z ciebie niewolnika. Wspaniałą cechą Boga jest to, że gdy prosisz o przebaczenie, On nie tylko ci wybacza, ale także puszcza sprawy w niepamięć, okazując Łaskę i Miłosierdzie. Postąp i ty podobnie i jeszcze dziś odmień czyjeś życie. 

Niewolników jest jednak bardzo dużo, niewolników ciemności, niewolników demonów, niewolników diabła zwanego szatanem lub wężem starodawnym, czarnym smokiem albo czarnym panem, asurem lub arymanem. Pewnymi oznakami zniewolenia przez demony są nałogi nad którymi nie panujesz, złe nawyki, furiackie emocje, innymi wszelkie dewiacje i zboczenia, rozliczne wypaczenia, spaczenia charakteru, pewne znaki na ciele fizycznym jak ieterycznym, w tym sznyty samookaleczeń, trucizny w skórze takie jak botoks czy silikon, tusz od tatuaży, obrazki rysowane lub wypalane w sposób trwały, oszpecenia chirurgiczne nie związane z ratowaniem życia i zdrowia (absurdalne poprawki kosmetyczno-chirurgiczne). WYnaturzenia to ingerencja w naturę wszędzie tam, gdzie nie jest to potrzebne z uwagi na ratowanie życia lub zdrowia. Kiedy człowiek jest zniewolony, wtedy dokonuje jakiegoś wynaturzenia, a jest ich całkiem dużo - tu tylko kilka wymieniamy pod rozwagę. Im więcej trucizny w ciele, tym bardziej trujący charakter osoby, a taka botulina to bardzo silna trucizna. Oszpecenie się tatuażami powoduje, że człowiek ma coraz bardziej szpetną duszę, zwykle mroczną jak treści tatuaży. Pamiętajmy, że Buddha czy Jezus wytatuowany na ciele, szczególnie na dolnej połowie ciała, to jawne diaboliczne bluźnierstwo przeciw boskości, podobnie tak zwane mandale bodhisattwów na plecach czy tyłkach. Ciała świętych, mędrców, mistrzów duchowych, proroków, arhatów, buddhów, bodhisattwów, mistyków, magów, awadhutów oraz awatarów - zawsze pozostają czyste, nie ma na nich sznyt po nacięciach ani niszczących intuicję i czystość ciała tatuaży, nie ma przypaleń, chyba, że od pożaru lub rażenie piorunem jak znaki karmaniczne. Przyjdzie czas, gdzie tak jak się część znaczna ludzi leczy ze złych nałogów, z defektów osobowości czy złych toksycznych emocji, tak będą się leczyć ze sznytowania, tatuowania, botoksowania, silikonowania, będą starali się całymi pokoleniami przywrócić naturalny stan rzeczy aby uniknąć degeneracji, upadku i zagłady całych swoich pokoleń. 

Syriusz - Gwiazda Nilu i tradycji hermetycznej

KRÓL  ŻEBRAKIEM 


Pewnego razu - jak głosi legenda – na tronie Królestwa Irlandii zasiadał król-druid, który nie miał syna jako swego potomka i następcy, gdyż jego synowie zginęli bohatersko w bitwach broniąć Ojczyzny przed najeźdźcami. Wysłał on posłańców z obwieszczeniem do wszystkich miast i wsi swego królestwa. Obwieszczenie głosiło, że każdy młody mężczyzna o odpowiednich kwalifikacjach może zabiegać o rozmowę z królem w sprawie ewentualnego objęcia tronu. Postawione zostały jednakże dwa poważne warunki: 

1. Kandydat na króla musi kochać Boga
2. Kandydat na króla musi kochać wszystkich ludzi

Pewien młody człowiek, który jest bohaterem tej legendy, przeczytał obwieszczenie i doszedł do wniosku, że on kocha Boga, a także swoich sąsiadów. Jednakże tym, co go powstrzymywało przed zgłoszeniem swojej kandydatury, było ubóstwo i brak w związku z tym stosownego przyodziewku, w jakim mógłby stawić się przed obliczem panującego monarchy. Nie miał on też pieniędzy na podróż do królewskiego zamku. Tak więc ów młody człowiek trochę pieniędzy użebrał i trochę pożyczył i stać go było na kupno ubioru oraz na pokrycie kosztów podróży.

Zaopatrzony we wszystko, co niezbędne oraz odpowiednio ubrany, wspomniany młody człowiek wyruszył w drogę i był już niemal u kresu podróży, kiedy niespodziewanie natrafił na żebraka na obrzeżach miasta. Żebrak, okryty postrzępionymi łachmanami, siedział trzęsąc się. Wyciągnął rękę, prosząc o pomoc. Odezwał się słabym głosem: „Jestem głodny i zimno mi. Proszę, pomóż mi...” 

Młody człowiek tak bardzo był poruszony, że bez chwili namysłu zdjął z siebie nowe ubranie i okrył nim łachmany żebraka. Bez sekundy zastanawiania się oddał też wszystko, co miał przy sobie. Z uczuciem niepewności kontynuował podróż do zamku, ubrany w łachmany żebraka oraz bez zaopatrzenia na powrót do domu. Kiedy pojawił się w zamku, dworzanin zaprowadził go do wielkiego hallu dla gości pałacowych, a kiedy już przybysz nieco się ogarnął, zaprowadzono go do sali tronowej. 

Młody człowiek pokłonił się nisko królowi, a kiedy podniósł wzrok, patrzył zdumiony. „To ty!? To ty jesteś żebrakiem, którego spotkałem na skraju drogi!?” 
„Tak” – odparł król, mrugając. „Ja byłem żebrakiem.” 
„A, a, ale w rzeczywistości, nie jesteś żebrakiem. Jesteś prawdziwym królem. Dlaczego zatem tak postąpiłeś?” – zapytał młody człowiek, kiedy już doszedł do siebie. 

„Dlatego, że chciałem się przekonać, czy rzeczywiście kochasz Boga i swoich bliźnich.” – odpowiedział król. „Wiedziałem, że jeżeli ukażę się przed tobą jako król, wielkie wrażenie uczyni na tobie moja korona, wysadzana kamieniami szlachetnymi, a także moja królewska szata. Uczyniłbyś wszystko, o cokolwiek bym poprosił, ze względu na moją pozycję. W ten sposób nigdy nie dowiedziałbym się, jakie masz serce. Użyłem więc fortelu. Pojawiłem się jako żebrak, który niczego nie pragnął prócz miłosierdzia. I przekonałem się, że prawdziwie kochasz Boga i ludzi. Zostaniesz moim następcą.” – powiedział król. „Odziedziczysz moje królestwo.” 


ZNISZCZENIE LUDZKIEJ CYWILIZACJI


Kiedy do pewnego miasta przybył wielki nauczyciel duchowy, informacja na ten temat rozeszła się lotem błyskawicy. Wielu ludzi chciało wysłuchać jego wykładu, ponieważ znany był z ogromnej mądrości. Ludzie lubią posłuchać nauczycieli duchowych, a nawet z nimi polemizować w swojej niewiedzy, jednak istotą postępu jest nauka, praktyka duchowa (sadhana) i służba u nauczyciela duchowego. 

W mieście zrobiło się jakoś odświętnie i lżej, a na ulicach pojawiły się liczne ulotki informujące o tytule planowanego wystąpienia nauczyciela duchowego. Wspaniały nauczyciel duchowy miał mówić o zniszczeniu świata i jego przyczynach. Nic dziwnego, że ludzie tym chętniej udali się do wielkiego starego klasztoru, w którym miał odbyć się wykład nauczyciela. Wszyscy chcieli dowiedzieć się, co mistrz nauczyciel sądzi o końcu świata. 

Zebrał się ogromny tłum ludzi, lecz wystąpienie nie trwało nawet minuty. Mistrz wyszedł na mównicę i powiedział:

– Oto, co zniszczy rodzaj ludzki: polityka bez zasad, postęp bez współczucia, bogactwo bez pracy, wiedza bez milczenia, religia bez odwagi oraz kult bez świadomości. 

Nauczyciel duchowy, wypowiedziawszy znamienite słowa, opuścił zgromadzenia zostawiając tysiące ludzi w zamyśle i skupionej refleksji nad tym jednym zdaniem jakie wypowiedział. 


BAJKA O DZBANIE 


Pewien człowiek był w posiadaniu dwóch dużych dzbanów (kumbhan), w których codziennie przynosił do domu wodę ze strumienia. Jeden z dzbanów pozostawał pełny przez całą drogę. Drugi był trochę pęknięty, dlatego wyciekała z niego woda. Udawało się donieść do domu tylko połowę jego pojemności. Tak było przez dwa lata – mężczyzna przynosił do domu jedynie półtora dzbana wody. Dzban, który nie był pęknięty, czuł dumę ze swoich osiągnięć. Wszak wykonywał swoje zadanie w sposób idealny. Z kolei pęknięty dzban był ogromnie zawstydzony z powodu swojej wady. Niemożność wykonania swojego zadania w całości, bardzo go smuciła.

Po dwóch latach ponoszenia porażek, dzban przemówił nad strumieniem do swojego właściciela.

– Bardzo mi wstyd i chcę cię przeprosić.
– Za co – spytał zdziwiony mężczyzna, a dzban odpowiedział:

– Przez ostanie dwa lata byłem w stanie wykonać tylko połowę swojego zadania. Z powodu pęknięcia woda wyciekała ze mnie przez całą drogę do domu. Moja wada sprawiła, że część twojej pracy poszła na marne. 

– Gdy będziemy tym razem wracać do domu, proszę cię, żebyś uważnie się przyglądał naszej drodze – odpowiedział mężczyzna, czując współczucie dla dzbana.

W drodze powrotnej dzban zauważył, że wzdłuż ścieżki, którą pokonywali każdego dnia, rosną przepiękne kwiaty. To go trochę rozweseliło, jednak w domu znów poczuł się bardzo źle i zaczął przepraszać swojego właściciela.

– Czy zauważyłeś – zapytał mężczyzna – że kwiaty rosną tylko po twojej stronie ścieżki? Widzisz, ja wiem o twojej wadzie, ale nie usuwałem jej, lecz postanowiłem wykorzystać. Zasiałem kwiaty po twojej stronie drogi, a ty codziennie je podlewałeś wyciekającą wodą. Dzięki temu mogłem zbierać przepiękne kwiaty i stawiać je na stole, a bez ciebie nie byłoby tyle piękna w moim domu. 


UCZEŃ I MISTRZ ORAZ KŁODA DREWNA 


Pewien mędrzec udał się wraz ze swoim uczniem w podróż do sąsiedniego królestwa, by poznać tamtejszych mistrzów życia duchowego, a przy okazji głosić nauki mądrości spotkanym tubylcom. Szli dobrze utrzymaną drogą przez kilka dni, po czym zeszli z traktu i weszli na leśną ścieżkę. Za lasem znajdowało się miasto, z którego dalej mieli podróżować łodziami wzdłuż rzeki. Idąc lasem, rozmawiali o filozofii i metafizyce, dzięki czemu czas im się nie dłużył. W pewnej chwili zobaczyli wielkie zwalone drzewo leżące na drodze. Jego pień nie był zbyt gruby, ale bardzo rozłożyste gałęzie tarasowały przejście ścieżką. 

Młody uczeń zszedł na pobocze i przeskoczył nad pniem, pogwizdując cicho, tak omijając przeszkodę czy zawalidrogę. Nie zaprzątał sobie uwagi drobnymi przeszkodami, jego umysł skupiony był przecież na sprawach o wiele większej wagi. Jego nauczyciel duchowy jednak przystanął. Chwycił jedną z solidniejszych gałęzi i zaczął się z nią mocować aby przesunąć drzewo i odblokować ścieżkę. Wiedział, że drzewo jest zbyt ciężkie, żeby mógł je podnieść – usiłował więc przesunąć je na tyle, by nie zagradzało ścieżki.

Kiedy uczeń spostrzegł, że jego nauczyciel duchowy nie idzie obok a mocuje się ze zwalonym drzewem, zapytał:

– Mistrzu, po co męczysz się z tym drzewem? Jest przecież za duże.
– W takim razie pomóż mi – odparł starzec mędrzec.

– Szkoda wysiłku. Jestem pewien, że leśniczy zajmie się tym drzewem, jak tylko się o nim dowie. 
– Masz rację – powiedział zasapany mędrzec – ale to nie znaczy, że nie możemy usunąć go już teraz. Zanim leśniczy się pojawi, ktoś inny może mieć problemy z przejściem.

Młody uczeń uśmiechnął się dziwnie i trochę kpiąco. 

– Przecież mogą obejść drzewo lub przeskoczyć nad jego pniem, jak ja. 

– Jednakże – mędrzec starzec kontynuował walkę z gałęziami – za nami może iść starsza lub niepełnosprawna osoba, albo jechać ktoś wozem samotnie. To drzewo będzie stanowić dla niej przeszkodę nie do pokonania. Skoro oboje jesteśmy zdrowi i silni, możemy spróbować oczyścić ścieżkę, aby była wolna dla innych. To nas nie kosztuje nic poza wysiłkiem fizycznym i odrobiną czasu. 

Uczeń po dłuższym zawahaniu z pewną niechęcią pomógł mistrzowi mędrcowi i leśna ścieżka była już po chwili wolna. 

KOMENTARZ: Jak odróżnić ucznia, co nie jest mistrzem ani mędrcem i daleko mu poziomu mistrzowskiego? Ano właśnie tak jak w tej opowieści, uczeń pokonuje przeszkody myśląc tylko o sobie i swoich możliwościach. Mistrz pokonuje przeszkody usuwając je tak, aby dla wszystkich ludzi nie były już przeszkodami. Nawet jak robią to samo, różnią się intencjami. Uczeń pomagał mistrzowi, bo mistrz mu to nakazał, nie dlatego, że chciał zniwelowac przeszkodę tak, aby nikomu już nie była zawadą w podróży po ścieżce. 

Ci, którzy zachęcają ciebie i powodują, że omijasz przeszkody i trudności tak jak ten uczeń, na pewno nie są mistrzami ani nauczycielami duchowymi, można nawet powątpiewać czy są na duchowej ścieżce. Mistrzami duchowymi są ci, którzy tak usuwają przeszkody, że inni w drodze także nie będą się z nimi męczyć. Różnica pomiędzy młodymi uczniami, a prawdziwymi mistrzami duchowości i ezoteryzmu jest właśnie taka, w intencji działania i metodach pracy - dla całej ludzkości, dla innych, dla słabszych i potrzebujących, nie tylko dla siebie. Wszyscy ci, co działają jedynie z myślą o sobie i dla siebie, nie mają z poziomem mistrzów NIC wspólnego, a zwykle nawet nie są jeszcze na ścieżce duchowej. Mistrz dba o ścieżkę i o to, aby inni mogli nią chodzić... 




1 komentarz:

  1. Tak jedną opowieść dla dzieci swoich przed snem warto opowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń

URAN - Oceany Wody na Księżycach i Astrologia

URAN - na księżycach oceany wody, a w astrologii najsłabsze wpływy Dwa księżyce Urana mogą mieć aktywne oceany pełne wody. Naukowcy uważają...