środa, 26 listopada 2003

Sidła wzbudzania zazdrości

Opowieści z życia wzięte 


Jak dziewczyna wpadła we własne sidełka robienia zazdrościowych aferek 

W trzeciej klasie liceum poznałem dziewczynę, z którą zaczęliśmy jak to wtedy mówiono „chodzić ze sobą” czyli ze dwa trzy razy w tygodniu spacerek po parku nad jeziorem albo jakieś kino, czasem kawiarnia i trochę buźkowania się, jak to na początek, trochę „dawania w ślinę”, jak wówczas mówiono o całowaniu usta usta z języczkiem. Ona była z klasy w liceum o rok młodszej, ja jakieś około 17 lat, ona około 16-cie. Prawie idealna para, trochę skrywanych wówczas przed belframi czułości na szkolnym korytarzu i po szkole. Minęło jakieś około cztery miesiące tych czułości zwanych współcześnie randkami, a wówczas „chodzeniem” albo „kręceniem” ze sobą. „Chodzenie” było od tego, że piechotą chodziło się na spacerki i do kina, na wycieczki za miasto czy do kawiarni (jedna była tylko na całe miasto). Szczęśliwie sama szkoła znajdowała się w uroczym parku nad jeziorem, to na spacerki nie było daleko aczkolwiek alejką spacerową wzdłuż jeziora chadzali też nauczyciele i łatwo było ich spotkać, wiedzieli kto z kim i co kręci. Razu pewnego umówiony z dziewczyną kolejny raz, że przyjdę po nią pod klatkę schodową jej kilkupiętrowego bloku aby ją odebrać i zabrać na spacerek do parku, gdzieś na godzinę 17-tą z hakiem, hak zwykle kilka do kilkanaście minut, bo jakieś zajęcia pozalekcyjne czyli kółko naukowe zawsze mogło się trochę przeciągnąć (niby godzina lekcyjna od 16-tej, ale bywało i 1,5 godziny). Przychodzę pod blok, wychodzę zza rogu budynku i spotkała mnie niespodzianka ze strony owej „mojej” dziewczyny.



Widzę, że ściska się z jakimś chłopakiem, trzyma za rączki i wymienia buziaczka. Trochę było do jej klatki schodowej w bloku, ze 30 metrów, zatem nie słyszałem o czym mówią, a że na widoku byłem, to zaraz na ten widok schowałem się za róg budynku, żeby spokojnie poobserwować parkę z moją dziewczyną i jakimś nieznanym mi chłopakiem w roli głównej. Od drugiej strony budynku blisko rosły dobrze zielone iglaste krzewy, krzaki, więc nie namyślając się za długo, obszedłem budynek tyłem i od drugiej strony bloku, po linii aby mnie nie widzieli, do najbliższego od nich zielonego krzaka, dość wysokiego i gęstego, żeby nie było mnie widać, ale za to, żeby ich było dobrze słychać i dla mnie trochę lepiej widać. Teraz miałem do obojga jakieś 7 do 10 metrów, było i widać i słychać. Czasem dobrze posłuchać co o nas mówią ci, co mieli być naszymi bliskimi i nas kochać, a zabawiają się z kimś trzymając się za rączki, przytulając i buźkując na ulicy i to w czasie i miejscu gdzie się z nami umówili na spotkanie randkowe. Już po kilku minutach takiego słuchania czy jak tam kto woli podsłuchiwania zza krzaka, zrozumiałem, że osobnik jest dla dziewczyny kimś dobrze jej znanym i że razem z nim zastawia na mnie jakąś pułapkę, takie damskie złośliwe sidełka w które miałem wpaść, żeby się poskręcać z zazdrości. Otóż właśnie chciała wedle jej własnej gatki z tym chłopakiem wzbudzić we mnie amok zazdrości i furię zazdrościową, że ona stoi sobie i słodziutko oraz przymilnie gaworzy z nieznanym mi samcem czyli innym chłopakiem, którego zupełnie nie znam. Taki pomysł jakiś miała i z owym chłopakiem sobie oprócz innych rzeczy, głównie rodzinnych gaworzyła milutko, cały czas czekając na mnie, aż wyjdę zza rogu budynku ze strony z której zawsze dotąd po nią przychodziłem. Opowiadała o mnie temuż swojemu towarzyszowi różne rzeczy, nie wszystkie miłe, ale to mniej istotne, chociaż częściowo przykre były. Ważne było to, że zrozumiałem szybko, że miałem być tym „wkręconym”, żeby ona mogła się pośmiać i zabawić moim kosztem, zobaczyć jak się skręcam z bólu zazdrości o nią. Z ich rozmowy wynikało też, że ów chłopak to jakoby jej  brat albo ktoś traktowany jak brat, tyle że odbywający służbę wojskową i tylko na kilka dni w domu na przepustce z wojska. W owym czasie żołnierze z poboru często odbywali służbę na drugim końcu Polski, z daleka od domu, a to po to, aby za często na przepustki nawet nie chcieli jeździć. Dobra nasza sobie myślę, jak dziewczyno zastawiasz na mnie przykre dla mnie pułapki, to czemu nie przerobić takiej pułapki w odwrotną stronę? Jak zabawa w dokuczanie, i wywoływanie zazdrości oraz bólu emocjonalnego, to przecież na całego, w dwie strony można. Nie byłem przy tym pewny czy to jakiś jej starszy brat, tym bardziej, że o żadnym mi nie mówiła, acz z rozmowy ich wynikało, jakoby ów chłopak miał być jej bratem, tylko że brat z siostrą nie powinni robić pewnych zbyt erotycznych rzeczy i to na ulicy, bo śmierdzi sprawa kazirodztwem.

Pewnie dziewczę nie przewidziało mojej reakcji i spodziewało się wszystkiego, w tym ataku na swojego rzekomego brata z siekierą, ale nie tego, że się schowam przed nimi jak ich tylko zauważę razem i że będę cichutko oraz spokojniutko - nie koniecznie spokojnie w sercu – ale cichutko w sensie zachowania, obserwować i nawet podsłuchiwać, co też oni tam razem robią, a do tego sobie posłucham co o mnie nawijają, szczególnie co o mnie innemu facetowi mówi „moja” dziewczyna. A nawijanie o mnie dziewczę miało całkiem niezłe, puszczało wszystkie takie teksty do rzekomego brata na mój temat, jakie przy mnie o mnie na pewno by nie wypowiedziało, w tym sporo było lekceważenia oraz ironizowania. To się dowiedziałem jaki mój obraz owo słodkie z wyglądu i głosiku na „chodzonych” randeczkach” dziewczę trzyma na mój temat w swojej główce. Dziewczyny potrafią z bratem czy znajomym oplotkowywać swoich chłopaków, oj potrafią. Brat, jak brat, wyglądał sympatycznie, mówili do siebie per „siostro” i per „bracie”, rozmawiali o swoich rodzicach czyli „starych”, o wojsku i o szkole, a nawet o tym czy brat ma już dziewczynę. Ale mała zemsta czy tam sama myśl o odwróceniu sytuacji, za uknuty na mnie prymitywny podstęp była słodka. Dobra zemsta zawsze jest słodka, ale musi być zrobiona spokojnie, rozważnie, nawet jak serce w tym momencie boli. Mnie przez pierwsze 10 minut bardzo bolało, bo na początku tylko ich widziałem, a nie słyszałem, a potem trochę trwało, zanim się dosłuchałem owego „kto jest kim” na tym osiedlowym obrazku pod klatką schodową, chociaż wcale nie byłem pewien czy to tylko siostra i brat, bo czyny pokazywały, że raczej jednak dwoje kochanków. Już po 15 minutach dziewczę zaczęło się martwić, że mnie jeszcze nie ma, a ona z rzekomym bratem tak wystaje na chodniku, żebym ich zobaczył i się zdenerwował, żeby mnie skręciło z zazdrości o nią, a po ponad pół godzinie, po prawie 40 minutach, jak się okazało, jej rzeczony brat musiał w końcu iść na pociąg, bo wracał do swojej jednostki wojskowej na drugi kraniec Polski.


Cóż, zasymulowałem duże spóźnienie lub nieprzyjście na umówione spotkanie randkowe, a jak pożegnała tego rzekomego brata, czule, i z długim obściskiwaniem, licząc pewnie, że w końcu się pojawię, to wycofałem się zza krzaczka i poszedłem za tym jej bratem, trochę jeszcze może domniemując, że może jednak nie jest jej bratem, a i chcąc się także upewnić czy aby na pewno wyjeżdża gdzieś dalej pociągiem czy też wraca gdzieś do domu (i gdzie mieszka). Dobre pół godziny było na dworzec kolejowy, a za owym bratem musiałem szybko iść, widać zaprawa w wojsku solidna była. Na dworcu kupiłem bilet nawet udając, że też gdzieś jadę, do najbliższej stacji na najbliższy pociąg i kręciłem się koło tego „brata”, którego dziewczyna zapomniała mi jakoś jak dotąd przedstawić, a nawet wspomnieć o nim, chociaż miała inne rodzeństwo. Z jego rozmów z innymi jego kolegami z wojska na dworcu zrozumiałem, że naprawdę wraca do jednostki wojskowej, dowiedziałem się nawet do jakiej i gdzie (włącznie z numerem JW), a także posłuchałem dlaczego koledzy musieli na niego czekać. Otóż tłumaczył się, że siostra go prosiła, żeby wzbudzić zazdrość u jej chłopaka, czyli zrelacjonował wiarygodnie całą historię. A mnie już w głowie ułożył się plan doskonały jak sidełka obrócić przeciwko prowokującej aferkę i niewątpliwie złe emocje dziewczynie. Jako że był piątek, a ów brat miał dłuższy urlop z wojska i na łykend wracał na służbę, a ja na sobotę wziąłem wolne ze szkoły, bo jechałem do innego miasta na szkolenie sportowe (kurs instruktora rekreacji robiłem), dziewczyna nie miała ze mną prawie trzy dni kontaktu, a telefonów komórkowych nie było wówczas, a i w soboty chodziło się do szkoły na lekcje.

W poniedziałek, kiedy z nowym tygodniem przyszedłem do szkoły, na dużej przerwie dopada mnie wyraźnie zezłoszczona dziewczyna i awanturniczo domaga się wyjaśnień dlaczego to nie byłem w piątek na umówionym spotkaniu i co ja sobie myślę, że ją tak bezczelnie olewam, że ona 40 minut czekała na mnie pod blokiem, a ja się nie pojawiłem. I do tego, że szukała mnie na stancji gdzie mieszkałem, ale też mnie nie było i że teraz w szkole w poniedziałek, to ona mnie musi szukać, a ja to jej nawet nie szukam, żeby się wytłumaczyć. Taka łobuziara jedna wredna i złośliwa, że to niby moja wina, że na randce mnie nie było. Jak już jej „mała jazda”, przy jej koleżankach i moich znajomych z mojej klasy trochę opadła, to spokojnie i z ćwiczonym przez łykend uśmiechem na ustach powiedziałem dziewczęciu, że owszem byłem w umówionym czasie na randce, i to bardzo punktualnie, dokładnie za minutę 17-ta, tylko że tak bardzo namiętnie i czule się przytulała do jakiegoś swojego nowego chłopaka i z nim namiętnie całowała, że mnie nawet nie zauważyła. A oczywiście, ten widok jej z innym facetem, na oko starszym ode mnie, tak mnie zaskoczył i zszokował, że stałem minutę czy dwie jak wryty, a potem schowałem się za róg budynku w którym mieszkała, żeby ochłonąć i tak tylko jednym okiem patrzyłem co tam robią we dwoje na randce, jak się trzymają za ręce, obściskują namiętnie, ja się czule i namiętnie całują, jak się sobą zakochani cieszą nawzajem. I tak jej gadałem prosto w oczy patrząc, i mówiłem, że wyglądało, że się żegna na koniec randki z jakimś swoim ukochanym chłopakiem, to nie chciałem przeszkadzać, bo kulturalny jestem z natury i czekałem aż skończą, ale że stali pod klatką i że wisiała na nim, pieściła go cyckami, a jego ręce głaskały jej dupcie przez spódniczkę i jakoś tak po ponad pół godzinie czekania za rogiem budynku aż skończą czułości we dwoje jakoś znudziło mi się dalej czekać i sobie poszedłem do siebie na stancję, a potem się spakowałem i pojechałem do domu ochłonąć i przemyśleć sens chodzenia z dziewczyną, która się zwyczajnie puszcza jak szlaja w miejscu i czasie w którym była ze mną na randkę umówiona. I że przez te pół godziny gdy widziałem ją w ramionach innego z „mojej” dziewczyny stała się „byłą” dziewczyną i między nami już wszystko jest skończone, a i że nie ma się o mnie martwić, bo sobie poradzę ze sobą i swoimi zdychającymi już uczuciami do niej. Powiedziałem jej, że takiego wrednego kosza z jej strony się nie spodziewałem, i że w związku z tym co robiła przed swoją klatką schodową z innym nieznanym mi facetem, to raczej nie mamy już o czym rozmawiać, i żeby nie zawracała mi więcej głowy i się zajęła tym swoim nowym kochasiem, którego nawet nie znam, a z którym się tak gorąco i namiętnie kochała w miejscu i czasie w którym była ze mną umówiona. Teraz to dopiero wszystkim po mojej spokojnej aczkolwiek wyrazistej i dobitnej gadce na temat jej haniebnej zdrady szczęki opadły, w tym jej koleżankom oraz kilku moim znajomym, bo nikt się nie spodziewał tego co nastąpiło. Nawet jej koleżanki zaczęły ją pytać co takiego ona wyrabia, że psuje taki fajny związek, bo wedle nich byliśmy jedną z najfajniejszych par w szkole, a przynajmniej w dwóch klasach tej szkoły.

Jak sobie radzić z toksycznymi i zołzowatymi panienkami

Dziewczyna była o tyle zaskoczona moim wywodem na temat jej zdrady, że w pierwszych słowach przyznała się do tego, że była z chłopakiem i się obściskiwała, trzymała za rączki i buźkowała, aż jej własne koleżanki były nią zdegustowane. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła próbować coś odkręcać, że to co widziałem to nie jest tak jak myślę, tylko tak na niby, że to był jej brat, że to miało tylko tak wyglądać, bo ona chciała poczuć, że jestem o nią zazdrosny, i takie tam duperele. A ja na to twardo, że mi o żadnym jej bracie nic nie wiadomo, nie mówiła, że ma brata, i żadnego jej starszego brata nie znam, i że może nie ściemniać, bo przez ponad pół godziny ich widziałem, jak się namiętnie ściskają, pieszczą, obejmują, całują, że absolutnie mi to wystarczy na dowód jej zdrady, że scen łóżkowych już mi nie potrzeba do kompletu. Dorzuciłem jeszcze, że jak to jej brat, to niech po niego leci do domu albo do pracy, i niech go przyprowadzi i niech udowodni, że to jej brat, dokumenty na to pokaże, dowód osobisty z nazwiskiem i imionami rodziców. A do tego dorzuciłem, że jak się tak na ulicy z własnym bratem kocha, że prawie kopuluje, to to jest karalne zboczenie i nazywa się kazirodztwo, bo to obciach jak się siostra z bratem pieszczą i całują, przytulają jako kochankowie na ulicy, przed domem jeszcze. Oczywiście, najważniejsze i starannie zaplanowane było, leć dziewczyno po tego brata, niech się przyjdzie wytłumaczyć i udokumentować, że jest twoim bratem. Panienka jak to panienka, która zdecydowanie źle wypadła na swoim głupim pomyśle, zaczęła mętnie tłumaczyć, że brat jest w wojsku, na drugim końcu Polski, że on tak nie może dostać przepustki, że ona mi wszystko wytłumaczy, że mam jej uwierzyć na słowo, że ona bardzo prosi, że tylko taki dowcip mi chciała wyciąć, żeby zobaczyć czy jestem o nią zazdrosny. A ja na to, że jak widzę kochającą się parkę, to jestem kulturalny i nie przeszkadzam, a jak się puściła aż tak, że o mnie zapomniała, to niech spada do swojego nowego kochasia i że życzę jej wszystkiego dobrego z jej nową miłością, a i żeby o jakimś rzekomym bracie mi nie ściemniała, bo za kazirodztwo jej brat do więzienia jeszcze pójdzie, i że ja w tym wypadku, po tym, co naocznie widziałem przez ponad pół godziny, w żadnego brata nie uwierzę, a w chłopaka wojsku którego ze mną zdradza jak on o tym nie wie, to i owszem. Cały wywód oczywiście spokojnie, z lekkim uśmiechem, ale na poważnie, dobitnie i nie pozwalając jej na żaden kontakt dotykowy ze mną. I dziewczyna zaczęła mieć przesrane, nawet u swoich najlepszych koleżanek. Przyznała się w pierwszym odruchu, że stała pod blokiem i się czuliła do innego faceta i że trwało to ponad pół godziny, nawet 40 minut, że on potem poszedł na pociąg bo do jednostki musiał jechać. A ja na to wszystko, że jak przyprowadzi tego brata, albo on się sam do mnie zgłosi, aby wyjaśnić sytuację, to dopiero zaczniemy rozmawiać a do tego czasu nie ma żadnych spotkań ze mną ani zawracania mi głowy. I że ma się o mnie nie martwić, bo sobie poradzę ze swoimi uczuciami, a z nią jako już byłą co ma innego faceta nie chcę mieć nic do czynienia. Aj, jaki ból i płacz był na dziewczęcej buźce, co jeszcze trzy dni wcześniej śmiała się z owym bratem do rozpuku z tego, jaką to będę mieć minę i szał zazdrości jak ją zobaczę, jak trzyma się za rączki, obejmuje i przytula do swojego brata. A tu teraz trzeba na poważnie udowodnić, że to był brat, a brata nie ma i nie wiadomo kiedy przyjedzie, aj jaki skowyt emocjonalny. Ale jakoś nie było mi szkoda panienki, a ducha jej śmiesznego dowcipu jakoś tak chyba od niej samej podchwyciłem słuchając jak to z bratem zasadzkę na mnie knuła złośliwie.

Zawieszenie związku z powodu podejrzenia zdrady z dowodem do którego się dziewczyna częściowo przyznała, a który ze swej strony troszeczkę tylko podkręciłem, udramatyzowałem, bo ona z bratem tak robiła, żeby wyglądało dla mnie jak najgorzej, stało się faktem i wszyscy jej oraz moi znajomi w szkole mnie poparli, a nią byli wyraziście zdegustowani. Cierpiała chyba najbardziej z tego, że jej koleżanki prawie się od niej odwróciły i też uznały, że takie jej tłumaczenie to wielka lipa, a jedna stwierdziła nawet, że nigdy jej nie mówiła że ma starszego brata (miała jeszcze młodszą siostrę i młodszego brata, których wszyscy znali, ja też). I tak się związek zawiesił na kołku, a cięty na dziewczynę byłem za kręcenie tandetnych aferek i chorą jazdę na to, aby na twarzy faceta zobaczyć zazdrość, a do tego kręcenie mi w szkole przy ludziach aferki dlaczego to na randkę z nią z nagła nie przyszedłem. Musiałem się trochę jakoś wysilać, żeby nie być wobec panienki bezdusznym, że mi na niej zależało, że ją kochałem, ale po takim widoku „rogi strasznie bolą”, a jej brata jeszcze jakoś nie widzę. I nie widziałem, bo też nawet wiedziałem, że po dłuższym urlopie z wojska w owych czasach na kolejną przepustkę to wojaki się wyrywali nawet po pół roku albo i dłużej. Ciekaw byłem czy i jak dziewczę będzie próbowało jakoś ratować swój związek, który sama sobie upierdzieliła swoim głupawym czy tam bezmyślnym zachowaniem, a oficjalnie „nie wiedziałem” o czym rozmawiali, tylko namiętne czułości, całuski, przytulanki i pieszczotki widziałem, niczym w niemym filmie i się tej wersji kurczowo trzymałem dla zrobienia wrażenia. Dziewczyna próbowała na początku prawie każdego dnia w szkole porozmawiać ze mną, umówić się czy chociaż może razem do kina pójść, ale obstawałem twardo przy żądaniu spotkania się z owym bratem, i pokazania dokumentów, metryki urodzenia, dowodu osobistego, tak, żeby było jasne, że to brat rodzony, nawet powiedziałem dziewczynie, że może mnie zaprosić do swoich rodziców, żeby poświadczyli że to jej brat, pokazali jakieś zdjęcia z albumu rodzinnego. Jednak miała latek 16-cie i chyba bała się przedstawić mnie rodzicom jako swojego chłopaka, a do tego w kontekście całej afery jaką głupkowato mi wykręciła, wrednie i złośliwie przy swoich koleżankach i moich znajomych. Została zatem opcja, że jak brat przyjedzie, to sobie wszystko wyjaśnimy, ale jak wiadomo nie było wówczas łatwo o przepustkę z jednostki wojskowej, tym bardziej, że brat może w wojsku też lubił dowcipy robić czego armia nie lubiła. No to zadałem panience test wierności z wymogiem dowodu wierności, na niej jako na sprawczyni zamętu zdrady spoczęło udowodnienie, że nie zdradziła.

I tak oglądałem smutną i płaczliwie załamaną minkę dziewczyny, co chciała mi „taaaaki” numer wykręcić, żeby rogi zabolały a zazdrość skręciła z bólu wnętrzności, a sama wyszła na zdrajczynię co się z kimś puściła, albo i ma kogoś innego, a mnie tak tylko na boku i się raz zapomniała, i się zdrada wydała. Tak z tygodnia na tydzień, minka panienki była coraz bardziej załamana i zrozpaczona, a każda próba porozmawiania ze mną lub zaproszenia chociaż do kawiarni czy kina kończyła się nieodmiennie tym samym pytaniem, kiedy tego jej rzekomego brata zobaczę, oczywiście z uśmieszkiem na ustach, trochę sztywnym, bo mnie też to wszystko trochę bolało, najbardziej przykre było to jej plugawe i złośliwe "wzbudzanie zazdrosci", ale jak wiadomo, facet w takich okolicznościach musi zacisnąć zęby i sobie sam poradzić z zołzą. Od czasu do czasu, jakaś z jej koleżanek, a nawet jakiś kolegów z jej klasy, podpytywał mnie czy coś się między nami wyjaśniło, a ja na to, że czekam na jej rzekomego brata, aż przyjdzie i się wytłumaczy z rzekomego dowcipu na mnie, który dla mnie wyglądał jako oczywista zdrada. I się głośno zastanawiałem ile będę musiał czekać i czy się może przypadkiem emerytury wcześniej nie doczekam, co rozśmieszało znajomych (ziomuś ty już wniosek o rentę składaj, dogadywali). W takich zwrotnych dowcipach na panienki co chcą nam pograć złośliwie na uczuciach, zabawić się złośliwie naszym kosztem, trzeba być zarówno twardym jak i konsekwentnym, spokojnym i uśmiechniętym, nawet zęby bardzo mocno trzeba zaciskać. Po jakimś miesiącu, dziewczę przybiegło do mnie z jakimś listem rzekomo od jej brata, który się tłumaczył, że na razie nie ma możliwości przyjechania, ale że wszystko co mówiła jej siostra to szczera prawda. Ale ja na to, że taki list to mogła sobie sama napisać albo jakaś jej koleżanka czy kuzynka mogła jej napisać i pojechać w piątek wieczór na drugi koniec Polski, wysłać w sobotę rano i wrócić w niedzielę, i że nie ma nic co by świadczyło na jej korzyść, bo to nawet tylko list zwykły, a nie chociaż polecony. No i ona znowu załamana, że nie ma jak mi tego brata pokazać i histerie odstawiała, jazdy emocjonalne i szantażyki, że ona się zabije bo ja jej nie wierzę, że jej nie kocham, bo nie chcę się z nią spotykać. A że na szkolnym korytarzu histerię i dziewczęce wycie emocjonalne było słychać, to aż jej koleżanki wzięły list i nawet one powątpiewały w jego autentyczność, bo im nie mówiła, że będzie pisać do brata, żeby on napisał i oczywiście dlatego, że znają ją od lat, a nie wiedziały, że ma starszego brata. I tak minął pierwszy miesiąc zawieszenia związku na kołku, potem drugi, a panienka chyba zaczęła rozumieć, że jak się kogoś kocha i z kimś chodzi obiecując miłość, to się głupich numerów nie wywija, bo się mogą źle skończyć. Rozmawialiśmy coraz rzadziej, co najwyżej wymienialiśmy sztywne „cześć” na szkolnym korytarzu.

Nie od razu widać toksyczny typ kobiety, czasem ukazuje się dopiero po kilku latach

Po dwóch miesiącach była kolejna mała draka, bo jak wróciłem w niedzielę wieczór z domu na swoją stancję, to znalazłem jakąś kartkę w drzwiach stancji, żebym się pilnie skontaktował z jej bratem, bo właśnie przyjechał, a mnie nigdzie nie może znaleźć, a w sobotę w szkole mnie nie było. Jako że była prawie północ, pociąg przyjeżdżał około północy z mojej miejscowości do tej gdzie się uczyłem w liceum i mieszkałem na stancji, to jednak o północy z niedzieli na poniedziałek się już nigdzie nie wybierałem, tym bardziej wiedząc, że jej brat musiał i tak dużo wcześniej wyjechać, aby zdążyć do jednostki z krótkiej przepustki. Historia była taka, że w sobotę po lekcjach wsiadałem w autobus albo w pociąg i jechałem na niedzielę do domu, a w niedzielę wieczorem czy raczej bliżej północy wracałem na stancję, żeby rano pójść spokojnie do szkoły. Dziewczyna ponoć wpadła około południa do szkoły, razem z bratem, bo jej brat przyjechał z rana w ramach niespodzianki, dostał przepustkę w piątek i wsiadł w pociąg, aby zrobić siostrze niespodziankę. Zapomniała mu tylko powiedzieć czy napisać, że na soboty i niedzielę jeżdżę do domu, a przecież o tym wiedziała, bo przez cztery miesiące, jak chciała ze mną iść w sobotę po lekcjach do kina, musiała mi już w piątek powiedzieć żebym dla niej został, bo ona nie miała lekcji w soboty, a ja miałem, ale raz w miesiącu wyjeżdżałem na szkolenia instruktora rekreacji sportowej. I akurat tej soboty, dwie lekcje ostatnie przepadły, tak, że kiedy jej brat przyjechał i z nim wpadła jak burza do szkoły, to mnie już nie było, bo z radością, że mniej lekcji, pojechałem wcześniejszym autobusem do domu, do rodziców, a starym rodzicom trzeba było trochę pomagać przy zwierzętach domowych albo pracach polowych. I znów płacz i zgrzytanie zębów, że brat był, ale mnie nie było, i że mi pewnie nie zależy, bo mnie nie było, i że tyle się nie widzieliśmy ze sobą, to ona zapomniała, że trzeba uprzedzić, żebym nie wyjeżdżał, i że ona myślała, że jak przyjdzie, gdy ja kończę lekcję to akurat wystarczy, że gdyby wiedziała, to by rano przyszła z bratem, bo brat był już w sobotę od piątej rano, i tak dalej, cały dziewczęcy żal i ból, że znów się jej nie udało odkręcić afery jaką na mnie w swej perfidnej główce namotała.

Cóż, mówię, a przyszło ci może dziewczyno do głowy, że jak mnie nie możesz zastać w domu, to chociaż tego brata swoim koleżankom przedstawisz, pokażesz, bo one nawet nie wiedzą, że ty masz starszego brata, że jak byś im swojego brata pokazała i by się im wytłumaczył, pokazał papiery, to może bym to uznał za jakiś znak dobrej woli o pozytywnym wydźwięku. To ona na to nie wpadła, jakoś żaden sensowny pomysł na odkręcenie tego co namotała nie przychodził dziewczęciu do głowy (tak widać złośliwe prowokatorki zazdrości mają może jakoś te głowy uszkodzone). A przecież jedna jej koleżanka była siostrą mojego kolegi z klasy i pewnie kolega też by chętnie wysłuchał historii jej brata. Niestety przepadło i żeby samemu się nie zdradzić z tym, że wiem więcej bo obserwowałem i podsłuchiwałem, trzymałem się linii takiej jak dotychczas, aby dziewczę zrozumiało, że motanie i kręcenie aferek zupełnie się w życiu nie opłaca. Tydzień później były klasowe zabawy taneczne w szkole, niestety, panienka ze mną sobie nie potańczyła, ja nie zajrzałem nawet do jej klasy, a jak ona przyszła do mojej, to sobie wyszedłem niby do toalety a potem na świeże powietrze, żeby nie mieć nawet pokusy. Ze wszystkimi chyba zatańczyła oprócz mnie, to pewnie zabolało mocno dziewczęcą dumę, a jak kolejny raz próbowała spotkać się ze mną w tygodniu i pogadać, twardo obstawałem przy wersji, że jakoś jeszcze jej brat nie przyszedł do mnie się wytłumaczyć z tego dlaczego po kazirodzku obściskiwał swoją siostrę, a moją byłą już chyba dziewczynę, w czasie i miejscu zarezerwowanym na randkę z nią i ze mną. Sama przyznała, że to, co mogłem widzieć owego feralnego dla niej dnia wyglądać musiało paskudnie, ale ona myślała, że podejdę i naskoczę na jej brata, że zrobię z zazdrości nieziemską awanturę jej bratu i jej, a ona mnie ogłupionemu wyjaśni, że to tylko jej braciszek kochany. A tu nic z tych rzeczy, obserwowałem i opisałem jej przy świadkach jak dla mnie wyglądała jej haniebna zdrada, że niektóre z jej koleżanek zwyczajnie się od niej odsunęły, tym bardziej, że jakoś nie umiała zmobilizować brata aby sprawę przyjechał odkręcić (co było dość trudne). I sprawa zaczęła wyglądać dla niej coraz bardzo beznadziejnie, przestaliśmy się spotykać nawet w szkole, a jak jej brat przyjechał, chociaż nie jestem całkiem tego pewny, to miała pecha (taki karman złośliwych panienek, zołzowatych). Takie sytuacje są dla mnie od dzieciństwa jak omeny, znaki z niebios, kiedy ktoś na mnie knuje, a potem ma pecha, żeby to odkręcić, to jest to dla mnie coś jak znak od życia czy nieba, żeby na osobę uważać. Ciekawe, też było, że namotać przeciwko mnie na złość potrafiła łatwo i pomysłowa w tym była, ale jakoś na odkręcenie aferki jaką wykręciła nie miała tak genialnych i błyskotliwych pomysłów.

Jakiś krótki czas po tej zabawie, jeszcze dziewczyna próbowała mnie „na słowo” przekonać, że ona niewinna, a tylko jej taki dowcip na mnie nie wyszedł. Zaproponowałem jej nawet, że jak ten jej rzekomy brat nie może się ze mną skontaktować, to może ona ze mną pojechać w odwiedziny do swego brata, ale ona na to, że rodzice jej nie puszczą, że nie ma pieniędzy na bilety. Ja jej na to, że za bilety zapłacę, nie ma problemu, podróż z soboty na niedzielę, odwiedziny u brata i powrót na poniedziałek do szkoły, to rodzice na pewno się zgodzą jak powie, że za bratem tęskni, i chce go odwiedzić i że ze swoim chłopakiem pojedzie i nic za to nie płaci, bo przykładowo, chłopak czy dobry kolega chciał jednostkę wojskową od wewnątrz zobaczyć. Niestety, pomysł nie przypadł aferzastej dziewczynie do gustu, bo to daleko, na pewno kosztuje, a co będzie jak brata nie będzie, bo miał na poligon zimowy jakiś jechać. Ja na to, że mój kolega z innej szkoły jest synem majora i powiedział, że jak potrzebuję, to mi widzenie z jej bratem załatwi ekstra, poza terminem odwiedzin dla rodzin, bo jego ojciec zadzwoni to tamtej jednostki i poprosi o załatwienie niedzielnego widzenia, w sumie nawet na poligonie, jak będzie gdzieś na wyjeździe, nie ma żadnego problemu. Faktycznie spytałem kolegę opowiadając przy okazji tej swojej historii o taką możliwość, a jego ojciec powiedział mi, że tylko ze trzy dni wcześniej mam powiedzieć, żeby dzwonił, to załatwi. I wspomniałem dziewczynie, że brat na pewno ma dane osobowe w książeczce wojskowej, to bez trudu da się stwierdzić, że jest rzeczywiście jej bratem, a nie drugim czy już pierwszym chłopakiem. Jakoś bała się albo nie chciała zostawiać rodzicom kartki i jechać ze mną razem do swojego brata, może dwie kolejne noce w pociągu bez spania i kąpieli w wannie dla miłości to za dużo do poświęcenia dla młodej szesnastolatki co myśli sobie, że tylko ona może wycinać głupie numery swoim kolejnym chłopakom, a jej to trzeba wierzyć na słowo, a nie tam domagać się rzetelnych i dobrze udokumentowanych wyjaśnień, i to od niej samej i jej rodziny. Niestety, nie dała się namówić na wycieczkę, chociaż byłem gotowy wszystko załatwić i nawet pół litra dla ojca kolegi już kupiłem, bo kolega wspomniał mi na ucho, że coś tam ojcu za takie załatwianie, najlepiej pół litra dobrej gorzałki się należy za fatygę. Cała Polska jako typową walutę wymienną miała wtedy pół litra, gorzałki oczywiście, chyba, że coś grubszego było, to parę skrzynek trzeba było wyłożyć. Bała się panienka od kręcenia aferek na uczuciach i sercu swojego chłopaka zostawić rodzicom kartkę, że jedzie w odwiedziny do brata, i to z chłopakiem do towarzystwa. Martwiła się, że co będzie jak nas milicja obywatelska zatrzyma i do domu odstawi, jaki to obciach będzie dla niej, że co jej rodzice powiedzą. Nawet jej koleżanki ostatnie powiedziały, że one by na jej miejscu natychmiast pojechały mając „w dupie” to, co powiedzą rodzice, a tym bardziej, jakby chodziło o miłość i udowodnienie wierności - jakby tak głupio podpadły.

"Toksyczna Miłość i jak się z niej wyzwolić"

Minęły może kolejne dwa lub trzy tygodnie, razem dobre trzy miesiące, a nieszczęsne aferzaste dziewczę od wzbudzania zazdrości miało swoje imieniny. Nie omieszkała przyjść w szkole na przerwie zapytać czy zechcę przyjść na jej imieniny bo ona "z całego serca" mnie zaprasza bardzo za mną tęskni, i że chatę będzie miała wolną, bo rodzice gdzieś wybywają, bo się zgodzili na imprezę. A i oczywiście, że pół jej klasy będzie oraz znajomi i że było by jej miło jakbym przyszedł. Oczywiście, spytałem, czy rzeczony brat w końcu będzie, żebym sobie mógł z nim porozmawiać i wyjaśnić wiadome rzeczy. Zdenerwowała się wyraźnie, że ciągle wracam do tego samego tematu, trochę pohisteryzowała, nóżką potupała, że co ja sobie myślę, że mi na niej wcale nie zależy, że mogłem sobie być na tej stancji i czekać na jej brata jak przyjechał, a nie sobie do domu jeżdżę, że w szkole mnie nie ma jak powinienem mieć lekcje. Jakoś odebrałem to jako bardzo starannie wyreżyserowaną jazdę emocjonalną na wzbudzenie poczucia winy i szantażowanie zamiast uczciwego wyjaśnienia sprawy z jej rzekomym bratem. Potem zaczęła, że ona się chyba przeze mnie zabije, a ja na to, że przez swojego brata chyba, bo jakoś nie raczyła z bratem do mnie przyjść i porozmawiać na spokojnie, uczciwie wyjaśniając co to było, co tak z wyglądu na oko przez ponad pół godziny wyglądało na jej wyrazistą zdradę, na puszczalstwo. I taką szarpaninę emocjonalną robiła, wyraźnie próbując mnie obwinić o to, co sama zainicjowała i złośliwie nakręciła. Stanęło na tym, że skoro z bratem nie wyjaśniła sytuacji i nie udowodniła swojej wierności i że to, co robiła to miał być tylko „taki żarcik” dla wzbudzenia zazdrości, a jej brat jest realnie jej bratem, to do niej na żadną imprezę się nie wybiorę, bo nie mam po co.

Okazało się, jak mi zrelacjonowały po imprezie jej zdegustowane koleżanki oraz jej koledzy co byli na imprezie, że się solidnie upiła czyli „zalała się w trupa” i solidnie narozrabiała wywijając gołymi cyckami i dupskiem, a także wpadła w ramiona jakiemuś typowi, koledze z podwórka z którym się wyściskiwała złorzecząc na mnie, takiemu menelkowatemu typowi co też wpadł na imprezę oprócz znajomych z jej klasy, głównie po to, żeby wyrwać jakąś laskę i ją sobie przelecieć, podupczyć trochę jednorazowo. I tyle są warte dziewczyny, co to kręcą jak widać z wrodzonej złośliwości różne głupawe afery, aby wzbudzać zazdrość w chłopaku z którym niby chcą być, bo rzekomo bardzo go kochają. Jak się już dobrze przez tydzień rozeszło po szkole czy raczej po jej klasie i znajomych co wyrabiała na imprezie (i po części moich znajomych), to w kolejną sobotę z rana, obudziło mnie łomotanie do drzwi mojej stancji, bo przyjechał jej braciszek z wojska, specjalnie załatwił w końcu sobie przepustkę, żeby dla swojej siostry wyjaśnić sprawę, aczkolwiek nie było to łatwe i minęło już ponad trzy miesiące. Powiedział, że dowódca pułku dał mu kolejną przepustkę na załatwienie sprawy, bo przeczytał tkliwe listy od jego siostry, jak jej bardzo zależy na miłości do mnie i na wyjaśnieniu afery w jaką jego wplątała. Nie mógł od razu, bo jak się okazuje, nie był tak całkiem bratem tej dziewczyny, mojej już definitywnie byłej, gdyż był jej bratem przyrodnim, ale bardzo się lubili. Z pierwszego małżeństwa jej matki, a ojciec był inny, i wyciągnął wszystkie dokumenty, także od swoich rodziców, co musiało potrwać, żeby udokumentować swoje połowiczne pokrewieństwo z przyrodnią siostrą z którą się bardzo lubili.

Opowiedział mi historię rodzinną i powiedział, że jej rodzice wiedzą o sprawie, bo z nimi rozmawiał i mogę z nim do jego mamusi pójść i do dziewczyny do domu czyli do jego siostry, bo on wszystko załatwił, żeby mogła się też ze mną swobodnie spotykać, także u niej w domu. Wspomniał nawet, że całe dziesięć dni jego urlopu nagabywała go, żeby wykręcić mi taki numer, żebym zobaczył jak on jest z nią blisko, żeby mnie zazdrość poskręcała, a w końcu się zgodził na koniec, i aż mu głupio było tak na chodniku przy ulicy, bo jakby rodzice zobaczyli albo ktoś znajomy, że się tak długo z siostrą przytula i buźkuje na pożegnanie, to byłby obciach. I że próbował jej wytłumaczyć, że skutek może być taki, że jak ją tak zobaczę, to ją zostawię za zdradę, ale ona uparcie chciała postawić na swoim że się w końcu zgodził odegrać miłosno-żałosną tragifarsę czy głupawą komedię dla swoje siostry, bo jej bardzo na jej głupim pomyśle zależało. Taki super brat był, tylko głupia siostra, niestety. Podziękowałem mu za wyjaśnienia i fatygę oraz udokumentowanie pokrewieństwa przyrodniego z tą dziewczyną, i co musiałem zrobić, wyjaśniłem, że sprawa jest już zamknięta, bo jego siostra, tydzień wcześniej na swoich imieninach znalazła sobie już nowego chłopaka z którym na oczach wszystkich zaczęła intensywne pożycie seksualne, co prawda jednorazowe bo typ chciał ją tylko przelecieć jako jednorazówkę, a i częściowe wedle świadków, ale fakt jest faktem. O tym jej brat nie wiedział, że jego siostra się tak wstrętnie puściła, a całe jego starania i błagania w jednostce wojskowej o kolejne przepustki przez głupie wygłupy siostry się zmarnowały. Dziwił się też, że nie chciała ze mną przyjechać do niego, bo wedle tego co mówił, ich matka miała nawet telefon do tej jednostki i mogła zadzwonić i się zapytać kiedy jest możliwe widzenie z synem i kiedy młodsza siostra może przyjechać zobaczyć brata – czyli było bez żadnych problemów, a ja musiałbym to załatwiać za pół litra dla ojca kolegi co był majorem.

Zmartwił się, jak to starszy brat, chociaż przyrodni, ale nawet nie proponował mi, żebym próbował przebaczyć jego siostrze czy coś w tym stylu, bo normalni ludzie nie miewają durnych pomysłów. Dla niego jako normalnego zdrowego na umyśle faceta było oczywiste, nawet i to, że po tym co widziałem zawiesiłem związek do wyjaśnienia i to, że po tym jak się upiła na imprezie i puściła całkowicie czy tylko częściowo, z kimkolwiek, to nie ma już o czym rozmawiać, i sprawa miłosna jest skończona, nawet jak bardzo bolesna. Szkoda mu było tylko kolejnej zmarnowanej przepustki, a głupia siostra chcąca koniecznie być złośliwą zołzą potrafi zmarnować życie i sobie i chłopakowi, i nawet przyrodniemu bratu wciągając go usilnie w jakieś głupie gry zazdrościowe o szkodliwym nie mniej niż durnowatym charakterze. Głupim siostrom nie należy się dawać wciągać w ich głupie gierki zazdrościowe prowadzące do nieuchronnej katastrofy. Spytałem tego jej przyrodniego brata, gdzie on jako żołnierz by się ustawił, żeby dobrze zobaczyć co się dzieje i co jest grane, jakby tak zobaczył w tym miejscu, gdzie ich widziałem, swoją dziewczynę z jakimś typem, a on na to, że za zielonymi krzaczkami, tymi, za którymi się dokładnie ustawiłem. Powiedziałem mu, że właśnie tam poszedłem tak po paru pierwszych minutkach szoku i schowaniu się za narożnik budynku, żeby mnie nie widzieli i sobie patrzyłem i słuchałem, jaka ta jego siostra jest cyniczna i podła i dlatego, że widziałem i słyszałem, aczkolwiek nie miałem pewności czy rzeczywiście jest bratem, a nie jakimś byłym albo nowym chłopakiem lub typkiem do towarzystwa, postanowiłem obrócić jej złośliwy żarcik przeciwko niej, tak, żeby się musiała gruntownie wytłumaczyć, z dowodami, że ów rzekomy brat na pewno jest bratem czyli z dokumentami. A przy okazji zawiesiłem związek do wyjaśnienia, bo przecież "tylko widziałem co robili". Jej brat powiedział, że o ile by nie dostał ataku furii, i zdołał się na taki widok opanować, to zrobiłby to samo albo coś podobnego. I tylko ubolewał, że jego siostra nie poczekała aż uda mu się wszystko załatwić, bo wiedziała, że musiał zgromadzić dokumenty, żeby pokazać, że jest jej bratem, i dostać kolejną przepustkę, i że w sumie nic mu w tym nie pomagała tylko utrudniała (mówił, że za pierwszym razem jak do mnie przyjechał w sprawie, to chciał w sobotę o piątej rano iść od razu do mnie, ale ona nie chciała, bo wolała w południe), i że tak głupio się puściła rujnując całkowicie swój miłosny związek. Tak faceci, przynajmniej ci normalni i zwyczajni, patrzą na takie dziewczęce złośliwe wygłupy i jazdy mające wzbudzać negatywne szkodliwe emocje u ich chłopaków. A chorobliwa zazdrość i chorobliwa potrzeba wzbudzania zazdrości u bliskich i kochanych osób ma to do siebie, że każdą miłość i tak w końcu zniweczy, bo zazdrość tak czy owak, jest to destrukcyjna i zabójcza dla miłości emocja.

Wiem na pewno, że na tym życiowym przykładzie nauczyłem się szybko identyfikować tego samego rodzaju szkodliwe panienki mające wielce głupiutkie pomysły na „złośliwe granie na emocjach zazdrościowych”, i że jak panienka tak kombinuje, żeby wzbudzać zazdrość, to szkoda dla takiej marnować swój czas i życie. Taka prędzej czy później zdradzi, puści się, nie przetrwa nawet krótkiego na trzy miesiące testu z wierności i lojalności. Jak nie ma uczciwości i szczerości, nie ma wierności, nie ma zaufania, nie ma lojalności – to nie ma miłości ani nawet przyjaźni. Po czasie dowiedziałem się, że jej kolejny chłopak też nie wiedział o tym przyrodnim bracie, bo to była taka jej rodzinna tajemnica, której się ponoć bardzo wstydziła, chociaż przyrodniego brata bardzo lubiła  i dlatego to wyjaśnianie z bratem tak długo trwało. Cóż, mogła sobie panienka pomyśleć wcześniej co zrobić jak się jej brat będzie musiał z obściskiwania i buźkowania jej mi wytłumaczyć, bo pewnie nie wpadła na to, że będę chciał zobaczyć dokumenty uwiarygodniające tłumaczenie, że to tylko jej starszy brat a nie drugi chłopak, który zresztą jako przyrodni był w innej rodzinie, ale się znali i lubili, a do tego ona się kryła ze wstydu przed znajomymi że ma przyrodniego brata, a on po podstawówce wyjechał do OHP (takie były wtedy brygady robotnicze, Ochotnicze Hufce Pracy, a potem chciał jeszcze się w wojsku załapać na dłużej, bo po samym OHP służba wojskowa zasadnicza była zaliczona). I tak to bezmyślnie kręcona złośliwa aferka towarzyska i życie w rodzinnym zakłamaniu nie sprzyjają miłości ani nawet przyjaźni. Taka panienka będąc pokręconą krętaczką myślącą w kategoriach jak tu chłopakowi pograć na emocjach, żeby go poskręcało z zazdrości jak zobaczy ją jak się ściska z innym, chociażby nieznanym chłopakowi bratem przyrodnim, to jest już kurwiszonką, a to kiedy się puści i zeszlaja na szmatę jest tylko kwestią czasu, o czym każdy samiec powinien być uczony już w podstawówce (chociaż jak w każdej regule, ponoć czasem zdarzają się wyjątki, ale wyjątki jako rzadkie odstępstwo nie mają znaczenia dla reguły).

Dalsza historia panienki była taka, że jej pierwszy mąż rozwiódł się z nią, bo się na imprezie upiła i puściła z byle kim i się tłumaczyła, że to przecież był tylko jeden raz i po pijaku - to się nie liczy. Sąd przyznał dziecko ojcu, a jej przyznał alimenty do płacenia na dziecko. Ani jej mąż ani sąd nie kupili tej głupiej i chorej femino-zołziej gatki, a mnie takie rozkosze ze zdradliwą z natury bo lubiącą wzbudzać zazdrość u chłopaka czy męża jakoś szczęśliwie ominęły – dzięki przytomności umysłu, wrodzonej intuicji i dobrej orientacji w terenie, żeby zauważać, dyskretnie podchodzić, obserwować i nasłuchiwać, zamiast się emocjonować głupio i awanturować na ulicy. Jak to życie czy karman złośliwej natury pisze scenariusze, drugi mąż owej dziewczyny, jakby nie patrzeć mojej licealnej byłej, także dostał rozwód z powodu jej niewierności, ale zdążyła się więcej razy puścić, zanim się zorientował, bo pewnie chciała zobaczyć po raz kolejny jak jest o nią zazdrosny. A do tego się okazało, że dzieci nie są jego tylko „ducha świętego”, bo badania genetyczne, chociaż na początku drogie stały się już dostępne (jedno dziecko miało trefną grupę krwi i się mąż zorientował, że ma solidne rogi). Niestety, dla takiej panienki, takie jej postępowanie kończy się tym, że wylatuje z życia każdego porządnego mężczyzny i może żyć tylko jako chora na zazdrość szlaja z rynsztoka. I niczym więcej niż „szlają” (tak wówczas mówiono o puszczalskich) nie zostanie taka dziewczyna w życiu, a jak widać na ostatnim przykładzie, także tak zwaną „femme fatale” czyli przynoszącą pecha bliskim. Trzeci mąż bowiem jak się dowiedział z kim go jego żona zdradzała i ile razy, to się powiesił tak sprytnie, że jak się rano obudziła w sypialni to wisiał już całkiem ostygnięty jako niezapomniany widok w miejscu, gdzie normalnie powinien wisieć na haczyku żyrandol (planować musiał tę „niezapominajkę”, bo dzień wcześniej naprawiał żyrandol i mocniejszy hak wkręcił w sufit betonowy). A potem dziewczyna była już chyba stara i nikt jej nie chciał oprócz może jakiegoś menela za kompana do kieliszka jak stawiała kolejne pół litra, a pozy tym dawni znajomi się po świecie rozjechali, a niektórzy pomarli ze starości i nie mam już świeżych wieści z okolicy…



O tym, że zazdrość niszczy miłość, wiedzą chyba wszyscy, tylko pewnie nie wszyscy wiedzą jak to się dzieje. Ano właśnie tak jak widać, to tylko jednak jedna z wielu możliwości złych skutków choroby zazdrości, w tym chorobliwego knucia jak tu zazdrość wzbudzić w kimś innym.

Z perspektywy czasu, to cieszę się wielce, że to nie ja dostawałem od tej dziewczyny alimentów na dziecko, cieszę się wielce, że to nie ja dowiedziałem się, że wszystkie dzieci nie są moje tylko sąsiadów, a nade wszystko cieszę się wielce, że to nie ja wkręcałem mocniejszy hak do żyrandola w betonowy sufit… I cieszę się że jej przyrodni brat był w wojsku na drugim końcu Polski (kochana komuna PRL), dzięki czemu wystarczyło czasu aby się złe skłonności młodego dziewczęcia w pełni ujawniły…

A jak ktoś nie wiedział czemu nie cierpię zazdrością podszytych i funkcjonujących tak, aby u bliskich zazdrość wzbudzać szlajowatych kurwiszonków, to się dowiedział jak całość przeczytał.


3 komentarze:

  1. Niestety, takich zwichrowanych panienek z chorymi pomysłami to jest całkiem sporo w społeczeństwie. A kolejne pokolenia malolat wydają się z tego co widzę być jeszcze głupsze. A potem cierpią i może czują się skrzywdzone. Taka postawa Kalego z powieści. Jak Kali kraść krowy to dobrze ale jak Kelemu kraść krowy to źle. Rodzice powinni wychowywać takie suczki popaprane.

    Edgar Cayce

    OdpowiedzUsuń
  2. Pouczająca historia.. Gdyby tak uważnie i na spokojnie obserwować niebezpieczne symptomy u panienek (paniusiów) i reagować adekwatnie, a nie w zaślepieniu emocjami, to by mniej problemów w życiu było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Emocjonalne naciagaczki, kanciarzystki czy złodziejki to pewnie i większość jest wśród kobiet . Trzeba bardzo uważać. Kavi

    OdpowiedzUsuń

URAN - Oceany Wody na Księżycach i Astrologia

URAN - na księżycach oceany wody, a w astrologii najsłabsze wpływy Dwa księżyce Urana mogą mieć aktywne oceany pełne wody. Naukowcy uważają...