Opowieści z życia wzięte
Jak dziewczyna wpadła we własne sidełka robienia zazdrościowych aferek
W trzeciej klasie liceum poznałem
dziewczynę, z którą zaczęliśmy jak to wtedy mówiono „chodzić ze sobą” czyli ze dwa trzy razy w tygodniu spacerek po parku nad jeziorem albo jakieś kino, czasem kawiarnia i trochę buźkowania się, jak to na początek, trochę „dawania w ślinę”, jak wówczas mówiono o całowaniu usta usta z języczkiem. Ona była z klasy w liceum o rok młodszej, ja jakieś około 17 lat, ona około 16-cie. Prawie idealna para, trochę skrywanych wówczas przed belframi
czułości na szkolnym korytarzu i po szkole. Minęło jakieś około cztery miesiące tych czułości zwanych współcześnie randkami, a wówczas „chodzeniem” albo „kręceniem” ze sobą. „
Chodzenie” było od tego, że piechotą chodziło się na spacerki i do kina, na wycieczki za miasto czy do kawiarni (jedna była tylko na całe miasto). Szczęśliwie sama szkoła znajdowała się w uroczym
parku nad jeziorem, to na spacerki nie było daleko aczkolwiek alejką spacerową wzdłuż jeziora chadzali też nauczyciele i łatwo było ich spotkać, wiedzieli kto z kim i co kręci. Razu pewnego umówiony z dziewczyną kolejny raz, że przyjdę po nią pod klatkę schodową jej kilkupiętrowego bloku aby ją odebrać i zabrać na spacerek do parku, gdzieś na godzinę 17-tą z hakiem, hak zwykle kilka do kilkanaście minut, bo jakieś zajęcia pozalekcyjne czyli kółko naukowe zawsze mogło się trochę przeciągnąć (niby godzina lekcyjna od 16-tej, ale bywało i 1,5 godziny). Przychodzę pod blok, wychodzę zza rogu budynku i spotkała mnie niespodzianka ze strony owej „mojej” dziewczyny.
Widzę, że
ściska się z jakimś chłopakiem, trzyma za rączki i wymienia buziaczka. Trochę było do jej klatki schodowej w bloku, ze 30 metrów, zatem nie słyszałem o czym mówią, a że na widoku byłem, to zaraz na ten widok schowałem się za róg budynku, żeby spokojnie poobserwować parkę z moją dziewczyną i jakimś nieznanym mi chłopakiem w roli głównej. Od drugiej strony budynku blisko rosły dobrze zielone iglaste krzewy, krzaki, więc nie namyślając się za długo, obszedłem budynek tyłem i od drugiej strony bloku, po linii aby mnie nie widzieli, do najbliższego od nich zielonego krzaka, dość wysokiego i gęstego, żeby nie było mnie widać, ale za to, żeby ich było dobrze słychać i dla mnie trochę lepiej widać. Teraz miałem do obojga jakieś 7 do 10 metrów, było i widać i słychać. Czasem
dobrze posłuchać co o nas mówią ci, co mieli być naszymi bliskimi i nas kochać, a zabawiają się z kimś trzymając się za rączki, przytulając i buźkując na ulicy i to w czasie i miejscu gdzie się z nami umówili na spotkanie randkowe. Już po kilku minutach takiego słuchania czy jak tam kto woli podsłuchiwania zza krzaka, zrozumiałem, że osobnik jest dla dziewczyny kimś dobrze jej znanym i że razem z nim
zastawia na mnie jakąś pułapkę, takie damskie
złośliwe sidełka w które miałem wpaść, żeby się poskręcać z zazdrości. Otóż właśnie chciała wedle jej własnej gatki z tym chłopakiem
wzbudzić we mnie
amok zazdrości i furię zazdrościową, że ona stoi sobie i słodziutko oraz przymilnie gaworzy z nieznanym mi samcem czyli innym chłopakiem, którego zupełnie nie znam. Taki pomysł jakiś miała i z owym chłopakiem sobie oprócz innych rzeczy, głównie rodzinnych gaworzyła milutko, cały czas czekając na mnie, aż wyjdę zza rogu budynku ze strony z której zawsze dotąd po nią przychodziłem. Opowiadała o mnie temuż swojemu towarzyszowi różne rzeczy, nie wszystkie miłe, ale to mniej istotne, chociaż częściowo przykre były. Ważne było to, że zrozumiałem szybko, że miałem być tym „
wkręconym”, żeby ona mogła się pośmiać i zabawić moim kosztem, zobaczyć jak się
skręcam z bólu zazdrości o nią. Z ich rozmowy wynikało też, że ów chłopak to jakoby jej brat albo ktoś traktowany jak brat, tyle że odbywający służbę wojskową i tylko na kilka dni w domu na przepustce z wojska. W owym czasie żołnierze z poboru często odbywali służbę na drugim końcu Polski, z daleka od domu, a to po to, aby za często na przepustki nawet nie chcieli jeździć. Dobra nasza sobie myślę, jak dziewczyno zastawiasz na mnie
przykre dla mnie pułapki, to czemu nie przerobić takiej pułapki w odwrotną stronę? Jak zabawa w dokuczanie, i wywoływanie zazdrości oraz bólu emocjonalnego, to przecież na całego, w dwie strony można. Nie byłem przy tym pewny czy to jakiś jej starszy brat, tym bardziej, że o żadnym mi nie mówiła, acz z rozmowy ich wynikało, jakoby ów chłopak miał być jej bratem, tylko że brat z siostrą nie powinni robić pewnych zbyt erotycznych rzeczy i to na ulicy, bo śmierdzi sprawa kazirodztwem.
Pewnie dziewczę nie przewidziało mojej reakcji i spodziewało się wszystkiego, w tym ataku na swojego rzekomego brata z siekierą, ale nie tego, że się schowam przed nimi jak ich tylko zauważę razem i że będę cichutko oraz spokojniutko - nie koniecznie spokojnie w sercu – ale cichutko w sensie zachowania, obserwować i nawet podsłuchiwać, co też oni tam razem robią, a do tego sobie posłucham co o mnie nawijają, szczególnie co o mnie innemu facetowi mówi „moja” dziewczyna. A
nawijanie o mnie dziewczę miało całkiem niezłe, puszczało wszystkie takie teksty do rzekomego brata na mój temat, jakie przy mnie o mnie na pewno by nie wypowiedziało, w tym sporo było lekceważenia oraz ironizowania. To się dowiedziałem
jaki mój obraz owo słodkie z wyglądu i głosiku na „chodzonych” randeczkach” dziewczę trzyma na mój temat w swojej główce. Dziewczyny potrafią z bratem czy znajomym
oplotkowywać swoich chłopaków, oj potrafią. Brat, jak brat, wyglądał sympatycznie, mówili do siebie per „siostro” i per „bracie”, rozmawiali o swoich rodzicach czyli „starych”, o wojsku i o szkole, a nawet o tym czy brat ma już dziewczynę. Ale mała zemsta czy tam sama myśl o odwróceniu sytuacji, za uknuty na mnie prymitywny podstęp była słodka. Dobra zemsta zawsze jest słodka, ale musi być zrobiona spokojnie, rozważnie, nawet jak serce w tym momencie boli. Mnie
przez pierwsze 10 minut bardzo bolało, bo na początku tylko ich widziałem, a nie słyszałem, a potem trochę trwało, zanim się dosłuchałem owego „kto jest kim” na tym osiedlowym obrazku pod klatką schodową, chociaż wcale nie byłem pewien czy to tylko siostra i brat, bo czyny pokazywały, że raczej jednak dwoje kochanków. Już po 15 minutach dziewczę zaczęło się martwić, że mnie jeszcze nie ma, a ona z rzekomym bratem tak wystaje na chodniku, żebym ich zobaczył i się zdenerwował, żeby mnie
skręciło z zazdrości o nią, a po ponad pół godzinie, po prawie 40 minutach, jak się okazało, jej rzeczony brat musiał w końcu iść na pociąg, bo wracał do swojej jednostki wojskowej na drugi kraniec Polski.