niedziela, 28 grudnia 2003

Opowiadanie o Ośle i Jeźdźcu

Opowiadanie duchowe o Ośle i jego nowym Panu


Pewien człowiek od wędrownego kaznodziei kupił osła. Kaznodzieja poinstruował go, że ów osioł został wytresowany w sposób szczególny, jako wierzchowiec osoby duchownej dla mnichów i modlących. Chcąc skłonić go do pójścia należało powiedzieć „Alleluja!” (hebr. Hallelu Yah!), zaś zatrzymywał się jedynie na komendę „Amen!” Jak pamiętamy z rozmaitych tradycji duchowych i misteryjnie-religijnych, osioł często oznacza ludzką podświadomość i jest jej metaforą, a od pewnych słów kluczy zależy to, co będzie się działo w naszym życiu, gdyż są to słowa wyzwalacze i nigdy nie należy o nich zapominać, tak jak w wojsku hasła klucza do autodestrukcji bunkra z amunicją. 

Osioł i Kaznodzieja - Opowiadanie o Ośle i Jeźdźcu

Zadowolony nabywca wytresowanego osła z miejsca chciał wypróbować czy instrukcje faktycznie zadziałają, więc krzyknął „Alleluja!”, a transportowy osioł zaś zaczął posłusznie wędrować. „Amen!” krzyknął mężczyzna, a zwierzę natychmiast się zatrzymało spokojnie czekając na dalsze rozkazy swojego nowego pana. „Ależ to wspaniałe!” stwierdził nowy właściciel wspaniale wytresowanego osła i odjechał dumny z nowego nabytku po jeszcze jednym żwawym „Alleluja!” Jakże tu nie być zadowolonym z tak dobrze funkcjonującego osła, który działa, uruchamia się i zatrzymuje na proste komendy (klucze, hasła, aktywatory). 

Mężczyzna ruszył w drogę, i jechał na swoim nowym ośle przez wiele godzin po górzystym terenie, aż dostrzegł że zbliżają się do niebezpiecznie do urwiska. Niestety, zamyślił się, rozmarzył, i jak ze snami po obudzeniu, zapomniał ważnych słowa, które zatrzymałoby osła. „Stój!” krzyczał. „Halt!” wrzeszczał. Osioł biegł dalej równym krokiem, a nawet coraz szybciej, w kierunku prosto ku przepaści. „Och, nie!... Jak to było?"... „Biblia!... Kościół!... Błagam, Stój!” - wykrzykiwał w rozpaczy. 

środa, 26 listopada 2003

Sidła wzbudzania zazdrości

Opowieści z życia wzięte 


Jak dziewczyna wpadła we własne sidełka robienia zazdrościowych aferek 

W trzeciej klasie liceum poznałem dziewczynę, z którą zaczęliśmy jak to wtedy mówiono „chodzić ze sobą” czyli ze dwa trzy razy w tygodniu spacerek po parku nad jeziorem albo jakieś kino, czasem kawiarnia i trochę buźkowania się, jak to na początek, trochę „dawania w ślinę”, jak wówczas mówiono o całowaniu usta usta z języczkiem. Ona była z klasy w liceum o rok młodszej, ja jakieś około 17 lat, ona około 16-cie. Prawie idealna para, trochę skrywanych wówczas przed belframi czułości na szkolnym korytarzu i po szkole. Minęło jakieś około cztery miesiące tych czułości zwanych współcześnie randkami, a wówczas „chodzeniem” albo „kręceniem” ze sobą. „Chodzenie” było od tego, że piechotą chodziło się na spacerki i do kina, na wycieczki za miasto czy do kawiarni (jedna była tylko na całe miasto). Szczęśliwie sama szkoła znajdowała się w uroczym parku nad jeziorem, to na spacerki nie było daleko aczkolwiek alejką spacerową wzdłuż jeziora chadzali też nauczyciele i łatwo było ich spotkać, wiedzieli kto z kim i co kręci. Razu pewnego umówiony z dziewczyną kolejny raz, że przyjdę po nią pod klatkę schodową jej kilkupiętrowego bloku aby ją odebrać i zabrać na spacerek do parku, gdzieś na godzinę 17-tą z hakiem, hak zwykle kilka do kilkanaście minut, bo jakieś zajęcia pozalekcyjne czyli kółko naukowe zawsze mogło się trochę przeciągnąć (niby godzina lekcyjna od 16-tej, ale bywało i 1,5 godziny). Przychodzę pod blok, wychodzę zza rogu budynku i spotkała mnie niespodzianka ze strony owej „mojej” dziewczyny.



Widzę, że ściska się z jakimś chłopakiem, trzyma za rączki i wymienia buziaczka. Trochę było do jej klatki schodowej w bloku, ze 30 metrów, zatem nie słyszałem o czym mówią, a że na widoku byłem, to zaraz na ten widok schowałem się za róg budynku, żeby spokojnie poobserwować parkę z moją dziewczyną i jakimś nieznanym mi chłopakiem w roli głównej. Od drugiej strony budynku blisko rosły dobrze zielone iglaste krzewy, krzaki, więc nie namyślając się za długo, obszedłem budynek tyłem i od drugiej strony bloku, po linii aby mnie nie widzieli, do najbliższego od nich zielonego krzaka, dość wysokiego i gęstego, żeby nie było mnie widać, ale za to, żeby ich było dobrze słychać i dla mnie trochę lepiej widać. Teraz miałem do obojga jakieś 7 do 10 metrów, było i widać i słychać. Czasem dobrze posłuchać co o nas mówią ci, co mieli być naszymi bliskimi i nas kochać, a zabawiają się z kimś trzymając się za rączki, przytulając i buźkując na ulicy i to w czasie i miejscu gdzie się z nami umówili na spotkanie randkowe. Już po kilku minutach takiego słuchania czy jak tam kto woli podsłuchiwania zza krzaka, zrozumiałem, że osobnik jest dla dziewczyny kimś dobrze jej znanym i że razem z nim zastawia na mnie jakąś pułapkę, takie damskie złośliwe sidełka w które miałem wpaść, żeby się poskręcać z zazdrości. Otóż właśnie chciała wedle jej własnej gatki z tym chłopakiem wzbudzić we mnie amok zazdrości i furię zazdrościową, że ona stoi sobie i słodziutko oraz przymilnie gaworzy z nieznanym mi samcem czyli innym chłopakiem, którego zupełnie nie znam. Taki pomysł jakiś miała i z owym chłopakiem sobie oprócz innych rzeczy, głównie rodzinnych gaworzyła milutko, cały czas czekając na mnie, aż wyjdę zza rogu budynku ze strony z której zawsze dotąd po nią przychodziłem. Opowiadała o mnie temuż swojemu towarzyszowi różne rzeczy, nie wszystkie miłe, ale to mniej istotne, chociaż częściowo przykre były. Ważne było to, że zrozumiałem szybko, że miałem być tym „wkręconym”, żeby ona mogła się pośmiać i zabawić moim kosztem, zobaczyć jak się skręcam z bólu zazdrości o nią. Z ich rozmowy wynikało też, że ów chłopak to jakoby jej  brat albo ktoś traktowany jak brat, tyle że odbywający służbę wojskową i tylko na kilka dni w domu na przepustce z wojska. W owym czasie żołnierze z poboru często odbywali służbę na drugim końcu Polski, z daleka od domu, a to po to, aby za często na przepustki nawet nie chcieli jeździć. Dobra nasza sobie myślę, jak dziewczyno zastawiasz na mnie przykre dla mnie pułapki, to czemu nie przerobić takiej pułapki w odwrotną stronę? Jak zabawa w dokuczanie, i wywoływanie zazdrości oraz bólu emocjonalnego, to przecież na całego, w dwie strony można. Nie byłem przy tym pewny czy to jakiś jej starszy brat, tym bardziej, że o żadnym mi nie mówiła, acz z rozmowy ich wynikało, jakoby ów chłopak miał być jej bratem, tylko że brat z siostrą nie powinni robić pewnych zbyt erotycznych rzeczy i to na ulicy, bo śmierdzi sprawa kazirodztwem.

Pewnie dziewczę nie przewidziało mojej reakcji i spodziewało się wszystkiego, w tym ataku na swojego rzekomego brata z siekierą, ale nie tego, że się schowam przed nimi jak ich tylko zauważę razem i że będę cichutko oraz spokojniutko - nie koniecznie spokojnie w sercu – ale cichutko w sensie zachowania, obserwować i nawet podsłuchiwać, co też oni tam razem robią, a do tego sobie posłucham co o mnie nawijają, szczególnie co o mnie innemu facetowi mówi „moja” dziewczyna. A nawijanie o mnie dziewczę miało całkiem niezłe, puszczało wszystkie takie teksty do rzekomego brata na mój temat, jakie przy mnie o mnie na pewno by nie wypowiedziało, w tym sporo było lekceważenia oraz ironizowania. To się dowiedziałem jaki mój obraz owo słodkie z wyglądu i głosiku na „chodzonych” randeczkach” dziewczę trzyma na mój temat w swojej główce. Dziewczyny potrafią z bratem czy znajomym oplotkowywać swoich chłopaków, oj potrafią. Brat, jak brat, wyglądał sympatycznie, mówili do siebie per „siostro” i per „bracie”, rozmawiali o swoich rodzicach czyli „starych”, o wojsku i o szkole, a nawet o tym czy brat ma już dziewczynę. Ale mała zemsta czy tam sama myśl o odwróceniu sytuacji, za uknuty na mnie prymitywny podstęp była słodka. Dobra zemsta zawsze jest słodka, ale musi być zrobiona spokojnie, rozważnie, nawet jak serce w tym momencie boli. Mnie przez pierwsze 10 minut bardzo bolało, bo na początku tylko ich widziałem, a nie słyszałem, a potem trochę trwało, zanim się dosłuchałem owego „kto jest kim” na tym osiedlowym obrazku pod klatką schodową, chociaż wcale nie byłem pewien czy to tylko siostra i brat, bo czyny pokazywały, że raczej jednak dwoje kochanków. Już po 15 minutach dziewczę zaczęło się martwić, że mnie jeszcze nie ma, a ona z rzekomym bratem tak wystaje na chodniku, żebym ich zobaczył i się zdenerwował, żeby mnie skręciło z zazdrości o nią, a po ponad pół godzinie, po prawie 40 minutach, jak się okazało, jej rzeczony brat musiał w końcu iść na pociąg, bo wracał do swojej jednostki wojskowej na drugi kraniec Polski.

wtorek, 28 października 2003

Indy - Kot Buddy - Opowieść o Oświeceniu

Indy - Kot Siddhartha Gautama Buddy i Oświecenie 


Indy, cudowny kot Buddhy i jego opowieść 

Historię ten opowiadał pewien buddyjski mnich, który w jednym z poprzednich wcieleń był kotem o imieniu Indy, z czasem historia nabrała wielu wątków, także dopowiadanych przez bajarzy, jednak główne punkty przesłania zawsze są takie same... 

"Miałem niezwykłą przygodę dawno temu, w północnych Indiach. Spotkałem pewnego wielkiego księcia, który nie mieszkał w pałacu, nie ucztował i nie nosił eleganckich ubiorów, a jedynie szaty żebracze. Prawdę powiedziawszy, kiedy go spotkałem, miał na sobie połatane łachmany i siedział pod drzewem, pod wielkim drzewem figowym jak mają w zwyczaju liczni indyjscy asceci. Ujrzawszy księcia siedzącego spokojnie pod drzewem, przycupnąłem i obserwowałem go przez chwilę, ale on nic nie robił, tylko siedział. Siedział, gdy padał deszcz. Siedział, gdy promienie słoneczne potężnie prażyły. Dni mijały, a chociaż rzadko, kiedy opuszczałem okolicę (odchodziłem tylko, by najeść się i napić, wyspać się i czasami uganiać się za własnym ogonem – to wielka uciecha), nigdy nie widziałem, aby się poruszył. 

Po upływie wielu dni i tygodni zaczęły dziać się naprawdę dziwne rzeczy. Nagle nie wiadomo skąd zaczęły wydobywać się dziwne dźwięki. Dźwięki były tak donośne, że musiałem zatkać uszy łapkami, ale książę nadal siedział niewzruszony. Ziemia się poruszała, jakby ktoś ją schwycił i potrząsał, a on wciąż siedział w jogicznej pozycji pełnego lotosu, nieporuszony. Niesamowite istoty, wyglądające jak demony (asury), oraz piękne niewiasty (nimfy), zjawiały się znikąd i zdawało się, że mówiły do niego lub na niego wrzeszczały. Szczerze mówiąc, mimo iż jestem bardzo odważnym kotem, trochę się przestraszyłem, ale on siedział. Góry złota i szlachetnych kamieni ukazały się i znikły, a człowiek pod drzewem ani drgnął. Nic nie było w stanie sprawić, by poruszył się choćby o cal. 

I wtedy wydarzyło się coś rzeczywiście niesamowitego. Wyglądało to, jakby zaczęło się z niego wydobywać, dziwne, miękkie, delikatne Światło, bardzo jasne Białe Światło jakby Słońca i Księżyca, ale on siedział nadal. Niesamowite Światło stawało się coraz jaśniejsze aż całkowicie go zasłoniło, a on siedział i siedział. Światło stało się jaśniejsze niż Słońce, a on siedział. Coś tam takiego się działo, że ja także nie poruszałem się – nawet uganianie się za własnym ogonem nie było już takie fascynujące, a kiedy Niesamowite Światło przestało się rozjaśniać, wtedy piękny uśmiech pojawił się na twarzy człowieka-księcia, siedzącego pod drzewem. Powoli otworzył oczy (w nich również był niezwykły świetlisty blask) i powiedział: „Witaj kocie Indy, jestem Buddha.” Co? Przekonany byłem, że przez cały czas, kiedy go obserwowałem, nikt nie powiedział do mnie ‘cześć Indy’, ani nie zostaliśmy sobie przedstawieni, skąd wobec tego wiedział, jak mam na imię? Ale będąc kotem dobrze wychowanym, odpowiedziałem: „Witaj Panie Buddha, miło mi Ciebie poznać.” 

„Indy, możesz nazywać mnie po prostu Buddhą, a nie Panem Buddą” – roześmiał się mężczyzna, który siedział pod drzewem. „Oczywiście, że wiem, jak masz na imię. Przebudziłem się z głębokiego snu, jakim jest życie, by dotrzeć do głębszej Prawdy (Satyam), według której wszyscy jesteśmy duchową jednością, jednością w Brahmanam (Wszechduchu). Jak mógłbym cię nie znać? Wszyscy jesteśmy jednym z Brahmanem, wszyscy jesteśmy jednością.” Dwie rzeczy zaczęły mnie niepokoić. Po pierwsze, co on miał na myśli mówiąc: „Wszyscy jesteśmy jednością, wszyscy jesteśmy jednym z Brahmanem? Pomyślałem sobie, że ten facet siedział zbyt długo na Słońcu. Po drugie: ponieważ wiedziałem, że nie powiedziałem do niego niczego z wyjątkiem „Witaj Panie Buddha, miło mi Ciebie poznać”, skąd znał moje myśli? Jednakże On znowu zaczął odpowiadać na moje myśli. 

Kot Indy - Spotyka Siddhartha Gautama Buddhę

„Indy” – zachichotał: „Nie postradałem zmysłów, to tylko moje ego (anava) oddzielało mnie od Brahmana (Wszechducha, Absolutu), od wszystkiego. Ty jesteś jednym z Brahmanem, ja jestem jednym z Brahmanem, wszystko jest Brahmanem i w Brahmanie. Wiem to i ty też wiesz, ale zapomniałeś, o swojej prawdziwej tożsamości. Jeśli chodzi o drugi problem, który cię niepokoi, to twoje myśli są dla mnie tak samo jasne jak słowa.” 

poniedziałek, 29 września 2003

Opowieści Duchowe z Morałem

OPOWIADANIA DUCHOWE Z MORAŁEM 


Kilkanaście opowieści duchowych, baśni lub legend z morałem metafizycznym lub moralnym powienien znać każdy lider stający przed ludźmi wskazując drogę wewnętrznego czy duchowego rozwoju. Istnieją tysiące duchowych opowieści z dawnych czasów, jednak w XXI wieku ludzie jakoś zapominają opowiadać ich swoim dzieciom jako spuściznę kulturową i duchową szamańskiej, metafizycznej, sufickiej, wedyjskiej, magicznej czy druidzkiej społeczności. Pitagorejczycy każdy tydzień rozpoczynali nową opowieścią z moralnym lub duchowym komentarzem, podobnie w hermetycznym tradycyjnym zakonie mitraickim. 

Nauczyciele Duchowi dawnych czasów pozostawili dużo opowieści

WIARA BLIŹNIĄT W ŁONIE MATKI 


Rozmowy sceptyków z wierzącymi tak zwykle wyglądają... 

W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi TAM być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?
- No nie wiem, ale wydaje mi się, że będzie więcej światła. Myślę, że tam będzie światłość. Może będziemy biegać, a jeść buzią... 
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina. Jakieś głupoty. 
- No ja nie wiem, ale TAM zobaczymy MAMĘ a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma...
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat w którym pływamy. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później. 


DZIĘKI TOBIE BOŻE!  


Święty Piotr oprowadzał po Raju nowo przybyłą duszę. Najpierw weszli do przestronnego warsztatu pełnego aniołów. Święty Piotr zatrzymał się przy pierwszym dziale i rzekł – To Dział Odbiorczy. Tutaj przychodzą wszystkie prośby do Boga wypowiadane w modlitwach. – Dusza rozejrzała się i dostrzegła uwijające się jak w ukropie zastępy aniołów, które sortowały petycje wszystkich ludzi na świecie wypisane na woluminach papieru. 

Następnie dusza i Święty Piotr podeszli do drugiego działu, a Święty Piotr objaśnił – To Dział Pakowania i Dostarczania. Tutaj pakujemy wszelkie łaski i błogosławieństwa, o które prosili ludzie i dostarczamy je na Ziemię.

W końcu dusza i Święty doszli na sam koniec pokoju, gdzie znajdował się ostatni dział. Ku zdziwieniu duszy był tam tylko jeden anioł, który siedział bezczynnie, jakby nie miał nic do roboty. – A oto i Dział Potwierdzeń – objaśnił Święty Piotr. – Ale dlaczego nic się tu nie robi? – No właśnie, to bardzo smutne – odpowiedział Święty. – Bardzo niewielka liczba ludzi przysyła nam potwierdzenie po otrzymaniu błogosławieństw. – A w jaki sposób można je potwierdzić? – To proste – wyjaśnił Święty Piotr. – Wystarczy powiedzieć „Dzięki Tobie Boże”.

„Dziękuję, Boże za umożliwienie mi podzielenia się tym przesłaniem z innymi oraz za ofiarowanie mi aż tylu wspaniałych ludzi, z którymi mogę się nim podzielić.” 

poniedziałek, 28 kwietnia 2003

Astralna Przyroda - byty, pająki, muchy, robale, larwy

Astralna Przyroda - astralne byty, pająki, muchy, komarzyce, robale, larwy 


Mistycy i ezoterycy na podstawie doświadczenia zakładają, że jeśli ktoś trafił na ezoteryczną księgę albo współcześnie znalazł się na internetowej stronie o tematyce ezoterycznej, to z pewnością przyszedł czas na niego, aby dowiedzieć się przynajmniej troszeczkę o rzeczach, o których w tych dziełach napisano. Wiemy, że coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że nie istniejemy sami we Wszechświecie, że istnieją subtelne dziedziny i sfery rzeczywistości, ale w mistyce i ezoteryzmie nie ma zwykle nic na temat obcych cywilizacji tylko na temat “przyrody astralnej”, eterycznej, astralnej i mentalnej, która istnieje w wymiarze energetycznym czy eterycznym i astralno-mentalnym w bardzo różnorodnej formie - o czym wiele uczą systemy teozoficznej wiedzy tajemnej. Na Ziemi mamy całą gamę różnych owadów, insektów i innych większych form życia, zwierzęcych oraz roślinnych, a tak samo również jest z przyrodą astralną czy eteryczną i astralno-mentalną. Można zatem zająć się wszelkimi insektami (bytami), które żyją obok nas, ale mają nie widoczną formę bytu, a w dodatku potrafią wypełniać ludzi strachem, lękiem, złością i kraść życiowe energie, bioenergie (pranę, manę, qi). 

Muchy i inne astralne insekty często pojawiają się jako byty pasożytnicze

Pewnie każdy człowiek przeżył w swoim życiu coś przerażającego, coś co zmieniło jego poglądy na świat i Wszechświat, coś czego nie potrafi do końca sobie wytłumaczyć, a wielu donosi, że byli lub są atakowani, paraliżowani i niezdolni do żadnych reakcji podczas takich niewidzialnych fizycznie ataków. Wielu lekarzy pracuje nad zjawiskiem zwanym “paraliżem sennym” - trzeba również wiedzieć, że nie każdy rodzaj paraliżu nocnego jest nocnym atakiem sił astralnych, ale wiele osób doświadcza świadomie lub nieświadomie spotkań z istotami zwanymi “cieniami”, które pojawiają się w naszym życiu z innych światów. Wielu osobom wielokrotnie udaje się widzieć kątem oka cienie, które przemykają w ich mieszkaniach, chwilami im się wydaje, że to było tylko złudzenie ale czy naprawdę tak było nie jest wiadomym. Wiele ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia, a wcale nie jest to rzadkie zjawisko, tylko szeroko rozpowszechnione i od dawnych czasów ludzie mówili sobie o tych strachach, demonach, zjawach, pasożytach jak różnie owe zjawiska nazywali. Istoty “cienie” znane są od starożytności, już Arystoteles zajmował się tym zagadnieniem. 

Wiele osób miało i miewa doświadczenia metafizyczne z duszami zmarłych, ale w tym przypadku trzeba mieć na tyle otwarty umysł i być odważnym, aby móc doświadczać spotkań pierwszego stopnia z takimi duszami, wówczas otwierają się furtki do innych światów i możemy tych zjawisk doświadczyć. Niestety, wiele zjawisk z dziedziny świata eterycznego czy astro-mentalnego uchodzi za rzekome porwania dokonywane przez kosmitów, podczas gdy w rzeczywistości ataku dokonują demony zwane szarakami, które wytwarzają doznania o większej ostrości i przytomności niźli zwyczajna percepcja danego człowieka - stąd owe doznania z szarakami bywają bardziej realistyczne ale też niemożliwe do udowodnienia, bo nie zostają ślady na planie fizycznym, chociaż człowiek atakowany mógł się w tym czasie przemieścić nawet samochodem czy samolotem na znaczne odległości i samej jazdy, czynności na planie fizycznym zupełnie nie pamięta. Demony zwane szarakami dysponują potężną i skuteczną siłą ożywiania oraz usypiania świadomości, a okresowo próbują zwiększyć zainteresowanie ludzi swoim gatunkiem i swoją sferą istnienia. 

czwartek, 10 kwietnia 2003

Larwy astralne - robale i wampiry

Larwy astralne - pijawki, robale, wampiry - pasożyty ze świata astralnego 


Larwy astralne, robaki astralne, są to prymitywne istoty pasożytnicze powstałe ze strzępów świadomości, utworzone przez kogoś w astralu, często nawet mimo woli, z powodu przezywanych emocji i okrutnych myśloemocji (wyobrażeń z silnymi emocjami). W szczególnych wypadkach niektórzy znawcy zaliczają do larw astralnych pomniejsze demony (asury, pisaća, szedy), szczególnie wampiry astralne. Larwy astralne są one swego rodzaju wirusami astralnymi, jednak ich szkodliwość nie wynika z ich inteligencji. Bardzo ciężko się z nimi dogadywać czy komunikować, a nawet jak się udaje zwykle jest to bezcelowe. Rozmowa z nimi może wyglądać jak próba porozumienia się z osobą ciężko upośledzoną cierpiącą na brak pamięci długotrwałej i krótkotrwałej oraz schizofrenię prostą. Żerują na określonych typach emocji, co gorsza mogą żywić się bioenergią (siłą witalną, praną, maną) żywych istot (na przykład ludzi, zwierząt, wrażliwych roślin, miejsc). Zdecydowanie należy unikać kontaktu z tego typu istotami, gdyż absolutnie żadnego pożytku nam nie przyniosą a mogą wywołać problemy psychiczne czy zdrowotne. Przyciąga je strach, bezradność, niezdecydowanie, złość, stany poddepresyjne, stany ograniczonej świadomości a nawet stany ograniczonej poczytalności (mogą wytwarzać stany zagubienia, 'nietomności', niepoczytalności). Bywa jednak, że po prostu niektórzy ludzie emanują takim poziomem wibracji (wibracje są elektromagnetyczną formą postaci myśli, uczuć, nastrojów i tym wszystkim, co o sobie myślisz, co emocjonalnie przeżywasz; to jest twoja wibracja) a nie innym, które te Larwy będzie przyciągał. W tym wypadku zalecana jest praca nad sobą, oczyszczanie psychoenergetyczne na różne sposoby. Najbardziej smakowitym kąskiem są dla larw astralnych osoby które rozpoczynają pracę nad sobą i stawiają na rozwój w kierunku duchowym lub eksterioryzacji (podróże astralne, OBE), ale nie stosujące metod mistyczno-magicznej ochrony. 

Typowy wygląd szarawych larw astralnych (mroczno-szare)

Larwa astralna, coś jak astralna pijawka czy astralny robal, należy do nieoficjalnej, dziesiątej kategorii demonów czy lepiej mówiąc istot demonicznych (mrocznych, asurycznych) i przypisywana jest do astralnych pasożytów z kategorii wampirów emocjonalnych i energetycznych ze względu na swój charakter - żywi się emocjami, z których została stworzona, często negatywnymi i psychotycznymi choć zdarza się jej powstać z dość neutralnych emocji jak smutek czy przygnębienie. Stworzycielem jest głównie człowiek, duch zmarłej osoby lub jakiś demon - aczkolwiek są przekazy, że stworzyć larwę może rozwinięte zwierzę przezywające silne emocje. Zamieszkuje niższe sfery astralne, gdzie świetlistość jest niewielka, a więc może zaatakować tylko tych ludzi, którzy posiadają materię niższych sfer astralnych, a to jest zdecydowana większość ludzi. Utworzona larwa posiada cechę, która wyróżnia ją jako istotę ożywioną - za wszelką cenę chce żyć i przetrwać, czyimkolwiek kosztem. Wzbudza więc emocję z której powstała w swoim twórcy, choć dobrze jej idzie też z innymi ludźmi i zwierzętami (nagła agresja psów etc). Nie posiada jednak świadomości, a jest jak zwierzę napędzane niskimi instynktami, emocjonalną agresją. Spryt posiada jeśli odpowiednio długo pożyje by go rozwinąć. 

Według wiedzy tajemnej larwy astralne to wszelkiego rodzaju niematerialne istoty i byty pasożytnicze, fantomy, formy, wiry, pithy, dźinny i zewnętrzne struktury energetyczne ożywione i nieożywione (np. jeszcze nie do końca pozbawione energii ciała astralne zmarłych ludzi), pewne duchy natury lub ich porzucone ciała astralne itp., żyjące albo częściowo znajdujące się w świecie astralnym ( na planie pomiędzy matrycą eteryczną czterech Żywiołów oraz planem mentalnym (myśloform). Są to byty, takie jakby wampiry energetyczne, które podczepiają się pod aurę i żywią się twoją bioenergią oraz twoimi emocjami (negatywnymi głównie). Może się to zdarzyć podczas OBE, eksterioryzacji, czyli wyjścia z ciała w świat eteryczny lub astralny. Larwa astralna często podczepia się pod alkoholików i narkomanów chociaż owa larwa nie musiała być kiedyś człowiekiem z problemem alkoholowym - najczęściej powstaje z emocji i pragnień środowiska pijaków skupionych w większych grupach, np. barach piwnych, miejscach częstych spotkań etc. Istnieją też larwy astralne żerujące w środowiskach negatywnych emocji związanych z ideologiami podsycającymi pewne szczególne rodzaje nienawiści czy antypatii: awersja i nienawiść do komunistów, murzynów, "kacapów", lewaków, "ciapatych", innowierców, jehowych, kociowierców, sekciarzy, herertyków, zatem larwy pasożytują na zwykle najgłupszych osobnikach w środowiskach rasistów, rusofobów, komuchofobów, inkwizytorów i podobnych ciemnych typów, w tym na tak zwanych kibolach podsycających nienawiść międzyklubową w sporcie. 

wtorek, 8 kwietnia 2003

Astralne robaki, larwy i jaszczury

Astralne robaki i jaszczury, miedziany wąż Mojżesza a kwestia chorób rakowych 


Większość osób jasnowidzących, często rozróżnia w energetyce własnej i cudzej żywe astralne robaki lub węże rozmaitej wielkości i różnych koloru, a także rozmaitej wielkości astralne pająki i inne insekty. Mogą być dostrzegane wszędzie, zarówno wokół czakr, w ciałach aurycznych, ale też w energetycznych odpowiednikach narządów fizycznych. Czasem występują pojedynczo, a niekiedy po kilka sztuk, lub w znacznie większych formacjach grupowych. Robale czyli węże astralne praktycznie zawsze widoczne są przy chorych na różne rodzaje raka czyli przy nowotworach. Kiedy choroba rozwija się, kiedy atakuje, kiedy osoba ma tzw. przerzuty raka na kolejne organy, to węże rakowe zwane robalami widoczne są już nie pojedynczo, ale w ogromnych stadach. Oddając Bogu w modlitwie uleczenie z choroby rakowej, jej znamion i skutków, należy zawsze pamiętać o oddaniu do utylizacji także owych węży astralnych, robali czy we wczesnych stadiach rozwoju astralnych larw pasożytniczych. Robale czyli węże astralne pokazano dokładnie w wielu kulturach i narodach, zwykle niszcząc je u ofiary raka, u których osoby jasnowidzące widziały węże astralne w rozmaitych częściach ich ciał lub w aurycznej energii. 

Jaszczyry astralne - reptilce - astralne byty demoniczne

Oglądanie rycin i ilustracji astralnych robaków, pająków, larw i węży oraz astralnych latawców Castanedy, może spowodować, że komuś zakodują się cudze obrazy raka, w energetycznej formie obrazowej. Jednak warto wspomnieć jak to drzewiej bywało, a przecież w Indiach odzienie z węży astralnych nosi Bóg Śiwa na znak, że panuje nad tymi astralnymi bytami. W Ameryce Południowej zachowały się do dziś kamienne rzeźby ludzkich postaci, ubranych w sukienkowe girlandy zwisających zeń węży.  Możliwe, że był to rak dolnych części układu trawiennego, lub kości bioder, albo rak prostaty widziany przez ówczesnych widzących aurę i astral. Wiele bóstw, w wielu kulturach całego świat jako dumny atrybut posiadało węże, tyle, że najczęściej niebiańskie węże, a nie te szare, czarne czy brunatne - chorobowe i pasożytnicze węże astralne. Węże niebiańskie zostały bowiem opisane lub pokazane, bez odniesień do choroby raka czy innych dolegliwości. Nikt jednak z pośród wielbicieli bóstw nigdy nie łączył choroby rakowej czy innej ciężkiej dolegliwości z owymi wężami wystającymi, czy zwisającymi z ciała duchowego, bo wężowe stworki z ciała astralnego to zupełnie inna kategoria bytów, rodzaj demonów lub nagów (smokowęży) ze świata podziemnego. W Helladzie kobiety zajmujące się złośliwą czarną magią zwano meduzami lub gorgonami, gdyż z ich głów wystawały szare, brunatne lub czarne węże astralne (złe węże, asmodeusze). Jednej takiej kobiecie z syndromem meduzy, półboski Perseusz jako bohaterski heros, obciął głowę i nosił ze sobą, podobno przybitą do tarczy, aby jak mówi legenda, aby siać postrach z powodu pokonania złośliwej i szkodliwej czarnoksiężnicy. 

Silne związki raka i obecność astralnych robaków, astralnych węży, trwają także w XXI stuleciu. Dokładnie te same zależności można obserwować w klinkach onkologicznych, a także na miejskiej ulicy. Tam gdzie ludzki organ [narząd] zaatakowany jest rakiem, energetyka tła oraz samo ciało astralne zawsze są poszarzałe, czarne lub brunatne i zawsze widoczne są w nich ruchliwe węże astralne lub larwy astralnego robactwa. Musimy dobrze rozumieć, że goszczenie w czyimś ciele, lub w energetyce licznych postaci ze sporymi zębami musi mieć zawsze negatywne skutki. Pewnym tropem będzie tu kwestia opisana w Biblii a mianowicie wąż wykonany i odlany z brązu na zlecenie Mojżesza. [Księga Liczb. 21]. 

"W owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”. Zesłał więc JHWH na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli zatem ludzie do Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw JHWH i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do JHWH, aby oddalił od nas węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł JHWH do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża z brązu i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża z brązu, zostawał przy życiu.” 

Owo boskie polecenie, dane było dla osoby, która od samego Boga otrzymała Dekalog, czyli dokładne wytyczne moralne obowiązujące przynajmniej w teorii, co najmniej 1 miliarda ludzi na Ziemi. Czy rzeczywiście Bóg kazał Mojżeszowi ustawić na słupie odlew węża z brązu do odczyniania choroby raka, lub do uzdrawiania od ukąszeń? W jakim celu Bóg dał mu jednak Dekalog wzywający do bezwzględnego posłuszeństwa wobec Boga, zakazał w nim w drugim przykazaniu idolatrii bałwochwalstwa, a za chwilę miał mu polecić ustawienie pośród niepiśmiennych ludzi, wężowego posągu w zasadzie bez czczenia ale do spoglądania. Przecież ci którzy patrząc na odlanego z brązu węża ozdrowieli z ukąszeń, lub z raka pozostali wdzięczni nie Bogu, ale bóstwu wężowemu. To wydaje się logiczne skoro pomógł im przecież odlew węża z brązu, więc posagowi byli wdzięczni, jednakże istotny jest ten kto poleca amulet, a nie sam amulet. To Bóg używał amuletu dla uzdrawiania, wiedząc kto i z jakiego powodu przychodzi patrzeć na amulet miedzianego węża mojżeszowego. 

URAN - Oceany Wody na Księżycach i Astrologia

URAN - na księżycach oceany wody, a w astrologii najsłabsze wpływy Dwa księżyce Urana mogą mieć aktywne oceany pełne wody. Naukowcy uważają...