Coaching - przyczyna kryzysu, upadku i wszelkiej katastrofy duchowej
Coaching, w spolszczeniu koaczing lub kołczing, a może kaczing. Dyskutowanie z coachami (kołczami czy koaczami) i różnymi trenerami mentalnymi oraz psychologami kołczingowymi upewnia mnie, że są to ludzie, którzy na niczym się nie znają, ale chcą do wszystkiego stosować "strategię rozwoju". A jak na koaczach czy tam kołczach wyszło USA z wielkim kryzysem? Jak wyszła Grecja, Irlandia, Portugalia, Włochy i kilka innych państw? Tam koaczami czy kołczami dosłownie zasrało te kraje wcześniej niż Polskę i to w każdej dziedzinie.
Rozumiem mądrego starego trenera maratończyków, który na ofertę od coachów (koaczów czy kołczów), że mu będą tam doradzać i strategię rozwoju robić powiedział: "Zapraszam do biegu. Jak skończycie maraton z moim klubem w dobrym czasie, to biorę coacha (kołcza). Jak nie, to przykro mi, ale dziękuję. I tylko jeden koacz czy tam kołcz przystał na warunek, ale spuchł po 10 kilometrach i padł. I tyle są warci koacze czy tam kołcze, co doradzają w tematach na których się nie znają wygadując swoje irracjonalne brednie.
Mądrzą się koacze czy kołcze o rozwoju osobistym i duchowym, ale nikt ich nigdy nie widział jak ów rozwój praktykują! A na ofertę zaangażowania się w ścieżkę rozwoju duchowego, co najwyżej warczą, plują się i poszczekują. Nie chcą tak samo jak wspomniani w historii z trenerem maratończyków, a sprawdzenie kompetencji koacza czy kołcza pokazuje miernotę umysłową nie mającą pojęcia o czym mówi. Zanim ktoś pójdzie do koacza czy kołcza, niech się zatem w głowę mocniej puknie! Dla otrzeźwienia.
System koaczingu czy kołczingu w gospodarce, to doprowadzanie wszystkiego do upadku i katastrofy ekonomicznej, co widać po stanie Polski od początku XXI wieku. A jak wiadomo powszechnie, Balcerowicz to najgłupszy w Polsce coach finansowy (niektórzy mówią: sroacz lub srołcz). I takie są skutki. Firmy po ich skołczowaniu padają jak muchy, bankrutują, przechodzą w obce ręce. Przychodzą do mnie byli przedsiębiorcy, co majątki na kołczów (może lepiej kloaków lub srołczów?) wydali, ale koacze czy tam kołcze zwani także trenerami mentalnymi ich zrujnowali, z kasy wycyckali i porzucili jak biznesmen został zrujnowany finansowo. Szukajmy doradców fachowców, a nie idiotów koaczujących czy tam kołczujących twój mózg i portfel! Kołczowanie to zakręcanie naiwniaka na tandetne sztuczki, które i tak na poważnie nic nie dają, ani nic do człowieczeństwa ani rozwoju duchowego nie wnoszą, a często tylko naiwnych reprymitywizują i wykorzystują finasowo oraz seksualnie.
Ażeby być terapeutą, trzeba skończyć odpowiednią szkołę, żeby być coachem trzeba sobie po prostu powiedzieć, że się jest coachem i to wystarcza! Popyt na coaching pojawił się w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej w dobie kryzysu ekonomicznego jako metoda na szybki i łatwy zarobek. Tysiące ludzi, po tym, jak wylądowało na bruku, zaczęło szukać wsparcia, a że byli to w głównej mierze mężczyźni, słabo radzili sobie oni z pomysłem pójścia do psychoterapeuty czy psychoanalityka (najlepsi w tej branży są dianetycy). Pojawił się coaching - model płytkiego i krzykliwego pseudo rozwoju osobistego w dziedzinie biznesu, który z duchowością i rozwojem duchowym nie ma nic wspólnego, a zwykle nawet wręcz przeciwnie, jest silnie antyduchowy i niemoralny. Co ciekawe, w okolicach 2000 roku z badań wynikało, że większość praktykujących w USA coachów ma niespełna dwuletnie doświadczenie zawodowe. Podejrzewamy, że gdyby dzisiaj przeprowadzić taką ankietę w Polsce, wyniki byłyby podobne!
Co coaching przyniósł Ameryce widać po zadłużeniu USA jako światowego bankruta. W styczniu roku 2011 podano, że dług publiczny USA przekroczył 14 bilionów USD (czyli 14 tysięcy miliardów dolarów). Oznacza to, że każdy Amerykanin jest zadłużony na ponad 45 tysięcy USD. Niemal połowa tego zadłużenia powstała w ciągu poprzednich sześciu lat przed rokiem 2011. Zadłużenie wzrosło z 7,6 bln dolarów w 2005 roku, kiedy prezydent George W. Bush zaczynał swą drugą kadencję, do 10,6 bln (bilion to tysiąc miliardów) w dniu, w którym urząd prezydenta objął Barack Obama i do 14,02 bln (bilionów) na styczeń 2011 roku. Dług publiczny zazwyczaj kurczy się w czasach pokoju i rośnie w latach wojny. Gwałtowny skok zadłużenia od 2005 roku przypadł na okres, w którym Stany Zjednoczone prowadziły dwie kosztowne wojny oraz przeszły najgłębsze załamanie gospodarcze od lat 30-tych XX wieku - przypomina AP o kryzysie z lat 2008-2009. Coaching w USA wyprowadza miliardy dolarów rocznie z firm i instytucji, co przekłada się także na wzrost zadłużenia. Tak to amerykańscy coache (kołcze, "kał trze") czy coacherzy znają się na biznesie. Może niech rozwiążą swoje problemy z zadłużeniem całego kraju, zamiast sprzedawać nam głupawe podręczniki na tematy prosperity i bogacenia się! Jak ktoś słucha amerykańskich kołczów biznesu to dopiero musi być przypałem całkowicie bezrozumnym!
W dniu zaprzysiężenia Donalda Trumpa, dnia 20 stycznia 2017 roku, zadłużenie USA wynosiło dokładnie 19 947 304 555 212,40 (blisko 20 bilionów dolarów). Według ostatnich dostępnych danych na początek roku 2021 jego poziom wynosi natomiast 27 682 228 608 521,37 USD (czyli prawie 28 bilionów dolarów). Za prezydentury Donalda Trumpa łączny nominalny wzrost zadłużenia o 7,7 mld USD to rekord w pojedynczej kadencji i drugi wynik pojedynczego prezydenta – coachingowego Barack Obama potrzebował 8 lat (i to naznaczonych kryzysem finansowym), aby zwiększyć dług o 8,59 mld USD. Tak katastrofalnie wyglądają skutki pracy dwóch dziesiątek tysięcy coacherów czy tam kołczów biznesu w USA, którzy zaczynali kołczować ludzie i firmy w USA w 2011 roku! W latach 2010/2011 na świecie zarejestrowanych było ponad 53 tysiące kołczów, w tym w USA ponad 17 500 coachów. W roku 2019 na świecie mamy już 586 292 czyli prawie 600 tysięcy coachów, w tym 288 500 czyli prawie 300 tysięcy w samych Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej czyli w USA. Biznes coacherski w 2019 roku zarobił około 15 bilionów dolarów, zatem ponad połowę długu publicznego USA, tak masowe jest wyłudzanie pieniędzy od firm i instytucji przez tych pasożytów społecznych! Szacuje się, że rynek usług kołczerskich w USA pożre w 2022 roku ponad 20 bilionów dolarów. Tak wielkie państwo rujnuje się pasożytniczym coachingiem!
Bardzo kompromitują się także rozmaici psycholodzy coachujący czyli kołczujący ludziom mózgi, gdy wpisują sobie doradzanie w problemach związanych z rozwojem duchowym o którym jako psycholodzy nie mają zielonego pojęcia. Potem taki psychol czy psycholka swoimi radami niszczą ludziom życie duchowe oraz intymne i miłosne w straszliwy sposób, szczególnie jak ich gadanie to ideologiczny bełkot rodem z satanistycznej kloaki licznych amerykańskich książek, których autorzy o dobrostanie duszy, karmie i rozwoju wewnętrznym człowieka nie mają żadnego, najmniejszego nawet pojęcia. Chwyć szabelkę w dłoń i kołczerów goń, goń, goń! Przynajmniej ze swojej firmy...
Poziom kołczu jest niestety żenującą niski, nawet jak dyplomem psychologa podparty. Bardzo cienkie są też rozmaite, zwykle roczne czasem dwuletnie szkółki i kursy z zakresu rozmaitych dziwacznych metod poradnictwa i psychoterapii (rzekomej). Zwykle nie dają nawet wiedzy jak podejść do rozmaitych zaburzeń i doznań ludzkiej psychiki, a ślepe uliczki i większe problemy w jakie wpychają ludzi są zaiste niezliczone. I ciężej potem człowiekowi pomóc jak go taki kołczujący psycholski dewiant wyniszczy i zdeformuje psychicznie. Jak ktoś chce się rzeczywiście rozwijać duchowo, to tylko w dobrych, renomowanych grupach i ruchach rozwoju duchowego, takich z praktyką od dziesiątek lub setek lat, a nie w jakiś wykwitach chwilowej mody rozmaitych dziwadeł rodem zwykle z USA, a kołczów i psycholi wystrzegać się w tej tematyce jak zarazy, dżumy czy hiszpanki i HIV'a - razem wziętych.
Generalnie, to coaching czyli kołczowanie mózgu jest gorsze niźli bieganie na boso po zardzewiałych gwoździach, gdyż w obu przypadkach nie ma na to naturalnej odporności organizmu, ale przeciwko tężcowi można się zaszczepić. Szansa na trafienie dobrego kołcza czy kołczera (coachera) jest mniej więcej taka jak na trafienie szóstki w Lotto - kto grał przez lata, ten wie ile czasu i pieniędzy zmarnuje na coaching, tyle, że chodzenie na pseudokursy kołczerskie pochłania znacznie więcej pieniędzy niż obstawianie zakładu Lotto!
Kołczowie nie mają żadnych potwierdzonych umiejętności oprócz nawijania makaronu na uszy, żeby naiwni ich słuchali i pieniędzy się pozbywali, co przypomina bardziej wyrafinowane oszustwo finansowe z wypisanym certyfikatem dla naiwnych albo kupowaniem fikcyjnej działki gruntowej na Księżycu. Nie jest tajemnicą, że coaching to tylko "sprzedawanie marzeń" dla naiwnych wsparte pewnymi technikami psychomanipulacji, szczególnie wywoływaniem stanów euforycznych u podatnych na omamienia klientów. Jeśli ktoś jedzie na uczuciach euforycznych od kołczerów, zaczyna po pewnym czasie mieć objawy uzależnienia od omamienia iluzjami budowanymi przez owych sprzedawców marzeń - dodajmy marzeń o charakterze fatamorgany, iluzji!
Kołczerskie sztuczki sprzedażowe służące do omamiania naiwnych klientów nie działają na wszystkich, dlatego coachingowy rzekomy "rozwój osobisty" jest totalną fikcją czyli "lipą" w opinii tych, którzy są fachowcami, szczególnie u tych, co praktykują realnie rozwój duchowy w starych dobrych szkołach uczących także jak nie dać się oszukać rozmaitym mamicielom, oszustom i doraźnym iluzjonistom sprzedażowym z ich ideologią życia w "chwili", "właśnie dziś", na "tutaj i teraz". Kołczowanie naiwnych to taka maszynka do robienia pieniędzy, która w zamian nie daje żadnej realnej wartości, chyba, że ktoś chciał nauczyć się jak innych oszukiwać... Tyle, że to takie oszukiwanie naiwnych w prawdziwym rozwoju osobistym i duchowym jest absolutnie nieetyczne i bardzo szkodliwe...
W rozwoju osobistym, wewnętrznym czy duchowym, w szczególności należy unikać polecanego w oszustwach kołczingowych "zajmowania się sobą", "skupienia się na sobie", "zajęcia się własnymi sprawami", czyli generalnie kręcenia się wokół własnej dupy i odmieniania "ja" przez "mnie" i "moje". Dlaczego to takie ważne, widać jak sobie uzmysłowimy jaką zawartość trzyma w sobie dupa. Otóż, kto kręci się wokół własnej dupy, kręci się wokół szamba i jego zawartości, którą jest gówno z jelit, a także pierdy. Kołczerzy to wypierdki, takie trolle, które mieszają w gównie. I dlatego poziom kołczingu zawsze był, jest i będzie dla ludzi gówniany, a wyziewy trenerów osobistych i mentalnych na kołczingowaniu opartych pozostaną jedynie tandetnymi amerykańskimi pierdami i niczym więcej. Nie ma w tym chorobliwym egotyzmie i narcyzmie "kochania siebie" i zajmowania się "swoimi sprawami", "kręcenia się wokół własnego tyłka", ani trochę przestrzeni na rozwój osobisty, wewnętrzny czy duchowy... Sami wiecie, chociażby z odcinka Merlina o trollach, co trolle lubią robić, zjadać, wąchać i jak działają dla zdobycia władzy i wpływu (hipnotyzują, omamiają, zauraczają) za wszelką cenę, po trupach, bez skrupułów... Człowiek normalny, co chce rozwoju duchowego, swoją własną dupą zajmuje się tylko bardzo troszeczkę, kiedy musi się podetrzeć albo umyć po wypróżnieniu - i tyle.
Scenariusz kursów kołczingowych:
Otwieramy zapisy na kołczing „jak szybko zarobić 100 tysi”. Mamy już scenariusz dialogu:
– Witamy Państwa! Czy wiecie jak zarobić 100 tysięcy?
– Nie wiemy! - odpowiada sala!
– Już Wam mówimy! Wiecie ilu Was tu przyszło?
– Nie!
– 100 osób przyszło. A ile zapłaciliście za kurs?
– Nooo, po tysiaku, plus VAT…
– Czyli już wiecie jak szybko zarobić 100 tysięcy zł! Dziękujemy państwu, do widzenia!
[kurtyna]
Wypowiedzi ofiar kołczów i osób doświadczonych coachingiem:
„Jak ktoś, kto nigdy nie stworzył i nie prowadził biznesu może doradzać, jak to robić, w jaki sposób być lepszym szefem? Taka osoba nie różni się od psychologa niczym, prócz wykształcenia.” - mówi Michał po kilkunastu sesjach z różnymi coachami.
„Coaching? To tylko nowa nazwa dla psychoterapii, tyle, że większość pracujących jako coache ma nikłe przygotowanie psychologiczne. W dobie nowych zjawisk społecznych i generowanych przez te zjawiska problemów, osoba prowadząca takie terapie bez przygotowania i uzupełniania wiedzy na bieżąco jest tylko zwykłym ściemniaczem, a efekty pracy są mocno przypadkowe.” - mówi Filip szukający pomocy do rozwoju w biznesie.
"Na coaching skierowała mnie kadra zarządzająca, która w pogoni za władzą dawno sprzedała swoje rodziny. Jako nieliczna w zespole mam męża i dzieci. Za coacha dostałam wielokrotną rozwódkę, która ma dziecko za granicą. Wmawiała mi, że aby osiągnąć sukces mam się wyzwolić i żyć jak ona" - na jednym z forów poświęconych coachingowi swój przypadek opisuje Jagoda. - "Jest mi żal takich ludzi, którzy za 1 tysiąc złotych na godzinę i z rozżalenia nad własnym życiem ciągną za sobą innych na dno, aby nie czuć samotności."
"Wspomnienie ze szkolenia: dwie młode dziewczyny (jedna dopiero po studiach, druga po studium - kierunków nie znam bo nie podały), coache "z doświadczeniem" (aj waj, ile to szkoleń), pieprzoty na każdym kroku, nijak przystające do rzeczywistości, a tym bardziej do pracy (wszak nie każdy jest "projektantem", a na każdym kroku mowa o "projektach"), gadki o zdrowym odżywianiu (by się nie stresować - a na zrobienie zakupów trzeba byłoby poświęcić minimum ze 3 godziny), gimnastyka relaksacyjna, która - zdaniem ortopedy - może człowiekowi zrobić krzywdę (niektóre ćwiczenia). Tygodniowe szkolenie co dało? Nic, zupełnie nic." - wspomina dwa tygodnie bezsensownego kołczowania mózgu Jolanta.
"Coach to kolejny zawód-wydmuszka, który nic nie wytwarza, ale generuje koszta. System w którym żyjemy pełny jest takich nikomu nie potrzebnych "marketingowców", a do rolnictwa są dopłaty. Przedziwne, gdyż przez wieki ludzkość żyła z tego, co wyhoduje i co wyrośnie na polach, lub co wytworzy własnymi rękami, a dziś? Kouczing, srouczing, marketing, a wszytko zadłużone, jeden syf, bo pierwszy Coach Sroucz Leszek Balcerowicz zepsuł całą polską gospodarkę." - powiada uczenie Miś Koala.
"Zaliczyłem 36 sesji indywidualnych po 45 minut każda z Coachem co ułatwiło mi obserwację uczestniczącą w ściemnianiu, robieniu wrażenia i prawieniu banałów, powtarzaniu wyświechtanych frazesów i w zasadzie po tej przygodzie mogłbym sam zająć się jako Coach w pracy z innymi. Dodam, że tym Coachem był emerytowany oficer Bundeswehry po wyższych studiach pedagogicznych i kilku latach doświadczenia na stanowiskach w administracji cywilnej. Uważam, że Coachem dla gracza giełdowego mogłby być osobnik klasy Warrner Buffett, dla Menedżera emerytowany Dyrektor fabryki BMW z 45 letnim stażem pracy ale nie 27-letnia panienka po politologii, która nigdzie jeszcze na poważnie nie pracowała i ma bardzo nijakie doświadczenie życiowe a juz za grubą kasę ściemnia menedżerom kity wciskając." - mówi doswiadczony życiowo Logik.
"Coach to formalnie w tłumaczeniu trener (oprócz dorożkarza czyli woźnicy), tyle, że w Polsce, trener to osoba z wyższym wykształceniem, trener musi mieć Akademię Wychowania Fizycznego w zawodzie skończoną. A po kursach to są Instruktorzy (w TKKF). Zatem jak skończył porządne pięcioletnie studia z zakresu Coaching - to może i być trener, jak w sporcie. A po kursach jest Instruktor, i tyle." - przypomina specjalista sportowy Jakub.
"Znam gościa, który chciał być coachem (i na nieszczęście dla świata nim został). Jedyną jego motywacją było 600 zł/godzinę. Sam jest dupą wołową i pozbierać się życiowo nie może. Jak ma coś zrobić to można zapomnieć że to będzie zrobione. Może i coaching ma sens jeśli prowadzi go ktoś odpowiedzialny. Nie wierzę w sensownych ludzi w tym fachu - za duża pokusa finansowa dla cwaniaków, a wyrzucać setki lub tysiące złotych na testy to głupota. Poza tym jak coaching nie działa to zawsze "wina klienta". Zupełnie jak z prawem przyciągania modnym wśród coachów." - wspomina Jan Antoni, znawca gruntowny coacha sąsiada.
"Za godzinę coachingu biznesowego firma zapłaci nawet 2 tysiące zł, a pracownikom wykonującym konkretną robotę nie ma kto godziwie zapłacić. Coaching jest modny, można nim zaszpanować w towarzystwie, a przy dzisiejszym bezrobociu ludzie i tak będą pracować, nawet za półdarmo. A czy wiecie jakie to środowiska z USA i Wielkiej Brytanii tak zaciekle promują modę na coaching?" - pisze pani Obiektywna Joanna.
"Miałem mnóstwo takich tzw. fachowych szkoleń, bo szefowie firmy kazali. Fachowe może było tylko jedno, ale tylko może. Doszedłem do wniosku, że będzie dobrze jak po takim cudownym firmowym szkoleniu farmaceutyczno sprzedażowym, czy marketingowym kołczowaniu nauczę się jednej rzeczy, która faktycznie przyda mi się w praktyce, która będę mógł zastosować, a i to się prawie nigdy nie udaje. Najczęściej to przegadane na pierdołach 2 dni czyli zmarnowany weekend. Najgorsze jest to, że gdy zadaję jakieś naprawdę istotne pytanie to nie dostaję na nie odpowiedzi, temat zostaje spłycany i ktoś próbuje ze mnie zrobić idiotę, którym rzeczywiście sam jest jako kołcz. Więc już z założenia się nie odzywam bo szkoda mi nerwów na idiotów kołczerskich. Muszę tam być - wpuszczam jednym uchem wypuszczam drugim. Jechać, przeczekać i wracać do domu, bo szkolenia coachingowe to strata czasu i pieniędzy." - mówi doświadczony sprzedawca farmaceutyczny Maciej.
"Coaching to jest jak jakiś wykreowany socjopata, będzie wylewał bełkot z socjotechniki do zmanipulowanych wcześniej i podatnych jednostek społecznych i za to jeszcze będzie się słono płaciło. Psychopaci to tacy manipulanci, chcą dużo pieniędzy za to, że nic nie robią, a przynajmniej nic pożytecznego!" - mówi Andrzej, ekspert od toksycznych związków i relacji z socjopatami i psychopatami.
"Coach, hr, manager procesu, product manager, project manager i wiele, wiele innych sztucznych nic nie robiacych tworów (poza bzdurnymi power pointami), które obciążają jedynie kosztami każdą firmę. A robić nie ma komu. Pracuję w firmie, w której zaczynałem od zwykłego inżyniera. Po awansie na kierownika działu, stałem się głównym dyrektorem technicznym. Od początku dążyłem do likwidacji sztucznych pasożytniczych stanowisk, które obciążały firmę jedynie wysokimi kosztami. Brakowało nam inżynierów, którzy naprawdę pracują. Udało mi się to osiągnąć właśnie poprzez likwidację stanowisk, które opisałem na wstępie, w to miejsce zatrudniłem inżynierów tj. od utrzymania jak i od projektowania. Inżynierowie nie potrzebują ludzi, którzy mówią im co i jak mają robić. Oni wiedzą lepiej i znają się na swojej robocie. Efekt: wzrost dochodu firmy o 30% w skali roku!" - mówi rozgoryczony coachingiem wciskanym do firm żeby lenie i nieuki mogły mieć wysokie dochody z pasożytniczego trybu życia Dyrektor.
"W zawodzie inżyniera, psychologa czy lekarza nie może być tyle dyletantów co wśród coachów, bo samo przygotowanie do takich zawodów jest znacznie dłuższe i człowiek zdąży się lepiej przygotować. Zawód wykonywany po jakimś kilkutygodniowym kursie na pewno będzie dyletancki, nawet jak będzie to zawód wędkarza! - pisze Joachim Broda w komentarzach na grupie terapeutycznej ofiar coachów.
"Przeżyłem wielu pseudo ekspertów od treningu zawodowego, wszyscy po akademii amerykańskich psychoanalityków, nawet słynni coache (kołcze). Powtarzają jak wyuczone małpy regułki ze skryptów, jak masz osiągnąć sukces zawodowy, życiowy, same złote zasady itp. Najczęściej sami nic nie osiągnęli. Cały ten bełkot rozbić o dupy kant, i nic więcej. Kolejna pralnia umysłów. Później taki ludek nakręcony już nie jest sobą, zapierdziela 24 godziny na dobę i pada na pysk, ląduje na psychotropach i w psychiatrykach z przepracowania i pracoholizmu, a cudotwórca od treningu mówi mu, wypaliłeś się kolego czy koleżanko, i następnego frajera do korporacji zapraszają mamiąc go super ścieżka zawodową. Jeden mądry też Amerykanin znajomego pochodzenia powiedział najwartościowsze słowa które pamiętam do dziś. Zapytał mnie czy wiem co to jest złota reguła w biznesie? Ja mówię że chętnie się dowiem. A on mówi zapamiętaj - "Kto ma złoto, dużo złota, ten ustanawia reguły". Polska ma długi, nie ma złota i pomysłu na złoto, więc jest tak jak w złotej regule, trzymają nas za pysk i każą tańczyć pod swoją muzykę i swoje regułki. Niestety są to mające na celu omamiać regułki korporacyjnych zdzierców i oszustów, którym się pracować nie chce." - napisał rozgoryczony absolwent amerykańskiego coachingu Zbigniew.
"Coach czyli taki psychoanalityk - "amator", tyle że bez uprawnień, studiów i odpowiedzialności, bez superwizorów, bez kodeksu etycznego, ale za to z tupetem i bezczelnoscią, a na końcu się dowiesz, że jak masz z tego same straty i nic nie działa to jest Twoja wina." - mówi psycholożka w wieku emerytalnym, Teodora.
"Ten cały kretynizm oparty na szkoleniach coachingowych to najczęściej zakamuflowana piramida finansowa. I tak powinna być traktowana oraz odpowiednio ścigana!" - pisze Fobos.
"Z coachingu korzystają ludzie naiwni, którymi łatwo manipulować, którzy nie myślą samodzielnie. I pewnie trochę osób, których bezmyślne szefostwo marnotrawiące pieniądze swoich firm zmusza do udziału w tandetnych sesjach kołczingu. To chyba lepiej już iść do wróżki!" - mówi o kołczingach uczestniczka wielu przymusowych szkoleń kołczingowych Solinka.
"Coach - w większości są nimi osoby, które się nie zrealizowały w określonym temacie, ale mają najwięcej w tej sprawie do powiedzenia. Najczęstsza bolączka to brak doświadczenia, a teoria poparta tylko książkowa wiedza, badź przykładami że "ktoś tak zrobił". Innymi słowy "bicz" dla podwładnych żeby więcej z nich "wycisnąć" - tak to działa w korporacjach. Wprowadza ideę "wyścigu szczurow" na zasadzie firma "uber alle". - mówi Ave o doświadczeniu z nieprzydatnością kołczowania ludzkich mózgów.
"Zawód - mit stworzony po to aby można było nic nie umiejących kolesi i nic nie umiejące dzieci kolesi upychać na dobrze płatnych miejscach pracy na koszt lepiej prosperujących dużych firm, kosztem płac rzetelnych pracowników korporacji czy firmy. Po prostu nie istniejący zawód dla skorumpowanych ustawionych ludzi i ich patologicznych rodzin. Pasożytniczy styl życia cechuje właśnie socjopatów i psychopatów, dlatego coachy są takie upierdliwe i bezczelne i tak się nachalnie promują, wszędzie wciskają się ze swoim nic nie wartym kitem. Muzyk, żeby grać profesjonalnie musi się uczyć kilkanaście lat, lekarz także. Aby zostać Guru trzeba odbyć solidną i trudną naukę oraz praktykę ascetyczną trwającą od 12 do 22 lat, i dopiero potem można uczyć ludzi o rozwoju duchowym, wewnętrznym. Trener koni czyli coach, wystarczy, że ma aparycję, gadkę i jakieś studia zarządzania przez pół roku jeden semestr, jeszcze nie zaliczony. To załatwia sprawę, a tacy trenerzy coachujący naiwnych ludzi nie są w stanie pojąć najprostszych rzeczy z dziedziny działania firmy, szczególnie wielopoziomowej. Wielka ściema i niepotrzebne wydawanie unijnych pieniędzy na coachów. Coach to zwykle zakompleksiony nieuk z dość dużym mniemaniem o sobie, marnej wiedzy psychologicznej, a więc potencjalnie niebezpieczny, zadufany w sobie osobnik, itd. Żaden coach, powtarzam, żaden nie potrafił umiejscowić swojej "pracy" w jakieś teorii psychologicznej!" - wspomina Alina Michalska zdumiona jak można tak mamić ludzi jak robią to coacherzy.
"Przyszedł do mnie pracownik, kandydat z chęcią zatrudnienia się, po wielu kursach coachingowych z dyplomami, a firma trudni się sprzedażą części hutniczych. Pytam się go co pan potrafi, oczywiście odpowiedź pada, że wszystko! To zbuduj pan samolot i zobaczymy gdzie nim polecimy! - mówię, i wiecie co się działo dalej!" - mówi Dziadek, Hutnik Jan.
"Couching po polsku to jest od jakiegoś oszołoma po kursie co sam ledwo koniec z końcem wiąże albo od panienki co uczy o szczęśliwych związkach, a ledwie na dziecko zarabia jako samotna mamusia, którą wszyscy faceci porzucili, bo nawet obiadu nie umie ugotować." - powiada Wacław zdobywszy informacje o swoich wykładowcach i trenerach mentalnego kołczowania mózgu.
"Pracowałem kiedyś w firmie consultingowej i jedną z naszych ofert były otwarte szkolenia coachingowe. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile ludzi na to chodziło. Jedni sami z siebie, inni wysyłani przez firmy, ale generalnie na frekwencję na szkoleniach nigdy nie mogliśmy narzekać. Coaching to naprawdę bardzo dobry biznes w dzisiejszych czasach." - wspomina były już Naganiacz Fabian.
"Głównym zadaniem i umiejętnością jaką powinien posiadać coach to umiejętność znajdowania głupka który uwierzy że mu taki coach jest potrzebny. Każdy kto myśli o skorzystaniu z usługi takiego cudotwórcy powinien sobie uświadomić że ta amerykańska odmiana Kaszpirowskiego to może być np. hydraulik, szewc albo małorolny chłop z wykształceniem gimnazjalnym! Od biedy można trafić ludzi korzystających z pomocy psychologów, psychoanalityków itd., ale tu jednak mamy do czynienia z człowiekiem wykształconym i posługującym się metodami naukowymi wypracowanymi przez setki lat. Tymczasem coach to jest ktoś po kursie kilku tygodniowym (a w skrajnych wypadkach takich coachów po kursach jednodniowych można spotkać), ktoś od kogo nie wymaga się ani żadnego wykształcenia ani posiadania zweryfikowanych umiejętności. Coaching w Polsce to kolejny dowód na to że w naszym kraju można sprzedać wszystko ale pod warunkiem żeby obco brzmiało i było odpowiednio drogie." - mówi rozgoryczony coachingiem Stefan Mariusz.
"To taki trochę segment rynku podobny jak ten gdzie klienci udają się do wróżek, szamanów czy psychoanalityków, tyle, że praca szamana z założenia jest niewymierna i nie potrzebuje się podpierać badaniami naukowymi. Ja mogę za pół ceny kogoś "wykołczować", klepiąc regułki z banalnych książek "gdzie chciałbyś być za rok, 5 lat, 20 lat?", "pracuj nad swoimi zaletami", "uśmiechaj się", "każdemu znajomemu powiedz choć raz dziennie komplement" itp. itd... To są bzdury. No chyba że ktoś potrzebuje jakiegoś placebo żeby w siebie uwierzyć. Świat oszalał, po co komu jakiś coach czy manager? Szaleństwo, jak firmy mogą na takie coś wydawać pieniądze. Hochsztaplerzy istnieja dlatego, że zawsze znajduja sie naiwni. Z coachingiem jest tak samo. Niektórzy za świadomość, że w ogóle coś (dla siebie oczywiście) robią gotowi są zapłacić - oczywiście z kasy swojej naiwnej firmy, która naiwnie wierzy, że to coś pomaga. Korporacje nas okradają. Coache okradają korporacje. Ktoś kto jest np. dyrektorem i potrzebuje takich usług ewidentnie daje znac że się na dyrektora nie nadaje. Dziwię się, że się nie wstydzą korzystać z takich usług. Dlaczego nie chodza do wróżki? Przecież coach to taka naiwna i głupiutka "wróżka" tylko w amerykańskim wydaniu. Coach to profesja zwana pierwotnie dyliżansem, tak, coach to dyliżans albo dorożka. W szkolnictwie oznacza korepetytora dla opóźnionych w rozwoju umysłowym, kogoś kto doucza uczniów co mają zaległości z powodu nieuctwa, taki "mistrz" dla tych z 'oślej ławki', dla patologii, dla tych, co to nie umieją czytać i pisać jak należy." - przypomina specjalista handlowy Jack posiadający ogromne dochody z sieci hurtowni.
"Jeśli wpadnie ci taki pomysł do głowy żeby zatrudnić coacha to czym prędzej udaj się do lekarza pierwszego kontaktu i poproś o skierowanie do psychiatry. Lepszej ściemy niż coaching nie ma!" - powiada Maurycy po wielu sesjach coachingu u wielu coachów.
"Olej studia zostań coachem!" - powtarza Czoko, który oblał trzy kolejne fakultety bo sobie nie radził, a teraz jak sam przyznaje, zarabia na mamieniu naiwnych, bo z czegoś żyć trzeba.
"Znam takiego jednego coacha, dodam że z "parafii" NLP. Gość kompletenie stracił kontakt z rzeczywistością - założył nawet blog "piękny i bogaty", tymczasem jeździ 15-letnim VW Passatem, ma problemy ze spłatą kredytu na dom, występował nawet kilka razy w telewizji "CNC Biznes". Myślałem, że się posikam ze śmiechu, jak wciskał ciemnocie kit na wizji, mając 1000 zł (nie zawsze!) w kieszeni. I zna sie na wszystkim! Na podrywie, na nauczaniu początkowym, uczy angielskiego w 9 dni. Wyjątkowo żałosny "kołcz", hehehe!" - wspomina Mario z Trójmiasta.
"Michał Wiśniewski, ten z Ich Troje miał trenera osobistego, bo chwalił się i polecał swojego coacha i coaching. Nieżle na tym wyszedł jak wszyscy pewnie czają, więc chyba warto spróbować. Wyszły na wierzch jego pokłady potencjałów w końcu. Zaczynam zbierać kasę, bo warto przecież, korzystając z coachingu u coacha dorobić się kilku milionów złotych długu i utraty żony!" - zauważa z przekąsem Michałek Mały.
"Zasada 1:12 - taka powinna być maksymalna rozpiętość pensji w każdej firmie. Jeśli prezes czy dyrektor zarabia więcej to okrada swoich pracowników, którzy na niego pracują. Jeśli chce zarabiać więcej to powinien podnieść pensje swoim pracownikom. I nie byłoby pola do poważnych nadużyć, wyzysku, oszustw." - przypomina nam Krzysztof jedną ze starych dobrych zasad ekonomii płac.
"Coach to po angielsku i amerykańsku dorożkarz, wozak, woźnica, stangret, ktoś kto trzyma lejce oraz bat i pogania konia żeby szybciej ciągnął wózek z towarem albo dorożkę z turystami. Konie (a może lepiej osły) to klienci czy kursanci coachów, mają starać się jak najlepiej, być zmotywowani do ciągnięcia dorożki z turystami lub towarami, a zarabia coach - stangret (i foryś - pomocnik dorożkarza), a jeszcze bardziej dziedzic (szefostwo korporacji) u którego w służbie jest dorożkarz - coach. Koń ma pracować aż zdechnie, jak te konie, co to turystów wożą w Tatrach nad Morskie Oko. To się nazywa motywowanie (poganianie, zachęcanie) do pracy i kariery w korporacji, tylko na co koniowi ta kariera, żeby szybciej zdechł? Coach - dorożkarz - to oczywiście trener koni! Dziedzic i kołcz zawsze wyjdą na swoje, tylko konie zostaną z niczym, oprócz ciężkiej pracy i obroku. Na polski zamiennik jak najbardziej zamiast coach czy kołcz powinno być Poganiacz!" - przypomina Rychu, jako dobrze obeznany specjalista od języka angielskiego w kilku jego wariantach.
Specjaliści od manipulacji i psychomanipulacji uważają coaching i cały pseudo rozwój na kołczowaniu oparty za esencję metod manipulacyjnych! Kołczingowanie ludzi w tematyce rozwoju osobistego oraz duchowego niszczy dusze i zwykle całkowicie uniemożliwia rozwój duchowy człowieka powodując zagubienie duszy, a często uwstecznienie, zezwierzęcenie, reprymitywizację, zdemonienie...
Rozmawiałem z kolejnym koaczem czy tam kołczem:
- Dzień dobry, zrobię strategię rozwoju dla pańskiej działalności, pierwsza porada gratis.
- A wie pan panie koaczu, czym ja się zajmuje?
- Nie, ale to dla mnie nieistotne.
- Jak dla pana to nieistotne, to spierdalaj pan! Zanim kałacha z szafy pancernej wyjmę i przeładuję!
Jest to polecana przeze mnie rozmowa wzorcowa z koaczami czy kołczami oraz psycholami coachującymi i trenerami mentalnymi od plecenia sieci bredzeń i konfabulacji dla firm, instytucji i osób prywatnych.
Jest to mój "seed" do strategii postępowania z coachami (koaczami) i psycholami kloakującymi ludziom nawet szczerze zainteresowanym rozwojem duchowym ich mózgi, serca i dusze. Z czasem temat pewnie rozwinę w jakiś porządny artykuł...
Chwyć szabelkę w dłoń i kołczerów goń, goń, goń!
LINKI:
Hochsztaplerka i absurdy polskiego coachingu:
Manipulacja w coachingu - praca magisterska na Uniwersytecie:
Dlaczego coaching ci szkodzi:
Dangeros Coaching sect in Mexico (Niebezpieczne sekty coachingu w Meksyku):
Jak się wyplątać z wkręcenia w oszukańczo kosztowny kurs kołczingowania portfela:
Bardzo dobry artykuł o przekrętach zwanych kołczingiem.
OdpowiedzUsuń