środa, 7 lutego 2007

Słowiańskie Pieśni i Wiersze

Pieśni i wiersze słowiańskiej tradycji duchowej 


PIEŚNI I WIERSZE SŁOWIAŃSKIE – PATRIOTYCZNE I MISTYCZNE

Poezja Słowiańska – to wszystkie utwory literackie, w tym wiersze, piosenki, rymowanki, teksty przysięgi – mniej lub bardziej rymowane poezje śpiewane i recytowane. Słowiańska tradycyjna poezja, wiersze i pieśni rodzimowiercze oraz duchowo-mistyczne, a także patriotyczne w języku polskim – to bardzo stara tradycja przekazywana ustnie od tysiącleci na słowiańskich ziemiach polskich. O staropolskiej poezji naszej słowiańskiej ziemi wspomina się bardzo mało, często zapomina się jej uczyć w szkole, chociaż ciągle jest żywa i obecna w Narodzie Polskim, przechowywana pieczołowicie w sercach patriotycznych dusz słowiańskich, sarmackich czy lechickich, reinkarnując się wraz z pamięcią narodowych bohaterów.

Słowiańska Świątynia Bogini Mokoszy - Dom Pieśni i Poezji

Podstawowym typem wiersza słowiańskiego jest wiersz sylabiczny, który bądź to nawiązuje do sylabicznego wiersza grecko-bizantyjskiego, bądź do sylabicznego wiersza prasłowiańskiego tj. do wiersza słowiańskiego z czasów wspólnoty językowej Słowian, a nawet do czasów wspólnoty wszystkich Indoeuropejczyków, Indoariów. Wiersz sylabiczny – to wiersz mający równą liczbę sylab, akcent stały pada na przedostatnią sylabę wersu. W wierszu sylabicznym zdanie nie zawsze kończy się w wersie, występują średniówki. Najczęściej jest w poezji pisany 8-zgłoskowcem, 11-zgłoskowcem (często 5+6), lub 13-zgłoskowcem (często 7+6) ale miewa także 9 zgłosek (sylab), 10 zgłosek, 12-cie zgłosek czy jak w orientalnym wierszu wedyjskim 24 zgłoski dzielone na 16-cie plus 8 zgłosek znanym jako mistyczny rytm gajatri (gayatri). Wiersz sylabiczny można określić jako numeryczny, w którym podstawą miary jest ta sama liczba sylab co daje w wierszu rytm, najistotniejszą cechę poezji. Akcent bywa strukturalny i występuje w klauzuli, rzadziej w średniówce. W poezji, szczególnie śpiewanej dba się także o rytm toniczny lub sylabotoniczny, czyli o taką samą liczbę akcentów w wersie, gdyż służą do wybijania rytmu w czasie śpiewu i akompaniamentu.


KTO TY JESTEŚ? POLAK MAŁY
Kto ty jesteś? Polak mały,
Polak – znaczy człowiek śmiały,
Śmiały myślą, mową, czynem,
Polak – prawym Słowianinem.
A Słowianin – to poganin!
Tako uczą mnie rodzice,
Tako wierzę. Tym się szczycę.
*******

O HISTORII PAŃSTWA LECHICKIEGO

Poeta Stanisław Szemiot (ok. 1657-1684) o historii Państwa Lechickiego

Kiedy rok pięćdziesiąty pięćsetny bieg toczył
Swój, i Febus tylekroć w morzu koła zmoczył,
Pierwszym Orła polskiego książeciem nazwany
Lech, który żył fortunny i nieprzekonany,
W Gnieźnie sławną stolicę wprzódy ufundował
Gdzie długo z potomkami swymi rozkazował.
Wiszymir po nim księży majestat otrzymał,
A ten najpierw morzem wojować zaczynał.
Pierwszy zdrowia powierzać śmiał drzewu lichemu,
W czym dał met Sywardowi, monarsze Duńskiemu.
Sprzykrzyli się Polakom lub dobrzy panowie,
Po czym jęli rządzić źli wojewodowie,
Których dwanaście było, a ci lud gubili
I prawie do ostatniej toni dopędzili.
Obaczywszy się potem, Krakusa obrali,
Króla czeskiego temu miry powierzali,
Który Kraków założył i z Gniezna stolicę
Przeniósł do niego mocno obwiodszy granicę.
Smoka przy tym z porady szewca struł pod górą,
Która po dziś dzień widać w skale z dawną dziurą.
Lech wtóry, syn Krakusów, po ojcu panował,
Który tak się na państwie osiedzieć gotował,
Że nawet braterską krew tyrańsko wysączył.
Za co dosyć mizernie żyjąc, wiek swój skończył.
Siostra po nim fortunniej na tronie siedziała
Wanda, trzykroć niemieckie książę porażała.
Nawet czystości broniąc, pogańską manierą,
W Wisłę sama skoczyła z niestroskaną cerą.
Dwanaście wojewodów ponownie rządziło,
Co Polakom z nieznośnym utęsknieniem było,
Nie barzo jednak długo, bo Lestka obrali
Pierwszego i onego poddaństwo oddali,
Który nieprzyjaciela bił u Łysej Góry
I częstokroć kusił o warowne mury.
Trzydzieści lat fortunnie Polakom panował,
Morawiany pod swą wszystkie zawojował.
Leszko wtóry królestwa prędkim biegiem dostał,
Ale dla chytrej zdrady obnażony został.
Trzeci tego imienia książę pokój mając
Węgrom pomagał, a sam wieku dopędzając.
Dwudziestu synów swoich zostawił na potem,
Jako Kromer w swej księdze rządnie pisze o tem.
Za nim Popiel nastąpił, syn Leszka Trzeciego.
Ten Kruszwicę założył, dalej nic dobrego
Nie sprawiwszy odumarł. Żył rozkosznie prawie,
Delicyi szukając w każdej niemal sprawie.
Popiel wtóry w książęcym honorze panował.
Ten dwudziestu trucizną stryjów pomordował,
Ale jawnie pokaran, bo go myszy zjadły.
W Kruszwicy, które z Wisły na zamek wypadły.
Po nim Piast, człek z Kruszwice narodu prostego
Rządził fortunnie państwo do czasu długiego.
Tego potomstwo, aż do Kazimierza trwało
Wtórego i szczęśliwie dosyć panowało.
Siemowit w tym, syn Piasta, księstwo osiągł prawie,
Który Węgry potłumił wojennej rozprawie,
Nie odrodził się Leszko od ojca swojego
Siemowita, choć obran był wieku młodego.
Bo cnotliwie panując, pokoju zażywał
I czujnie strzegł granic, lubo odpoczywał.
*******


LECH, CZECH I RUS 

Niegdyś tu rosły nieprzebyte knieje
Serce tej ziemi biło wśród korzeni
A wiatr wraz z deszczem wypisywał dzieje
Dzikiej krainy na twarzach kamieni
Niegdyś tu trwały mroczne rozlewiska
Dziki zwierz nie znał co sidła co wnyki
I tylko piorun rozpalał ogniska
I tylko ptasie było słychać krzyki
Puszczę tą zbudził ze snu stuletniego
Jakiś ruch nagły i nieznane głosy
Wdarła się w serce boru cienistego
Liczna gromada ludzi płowowłosych
Zamilkły ptactwa pełne drzew korony
Zwierz dziki chyłkiem przyczaił się w mroku
Choć po raz pierwszy się zajechał w te strony
Odziany w skóry człek o dumnym wzroku
Niestraszny był im kraj dziki i niepoznany
Niestraszny był im wróg zwierz i bojowe rany
Niestraszna była noc bitewny krzyk o świcie
Oni tak brali śmierć jak inni biorą życie
W porannym blasku tarcze złociście w Słońcu lśniły
W niebo mierzyły groty ich oszczepów
Lud ten z dalekiej krainy przybyły
Przemierzył wiele bezdroży i stepów
Wojów swych wiedli tam gdzie nowe ziemie
Trzej dumni bracia wodzowie plemienia
Lech złotowłosy i twardy jak krzemień
Nie znał ni trwogi ni smaku zwątpienia
Czech o śmiejących się ustach i oczach
Którego pasją były polowania
Ganiał za zwierzem po dniach i po nocach
Skory był wielce tez do miłowania
Rus zaś milczący ważył zawsze słowa
Nim coś powiedział tonął w zamyśleniu
Lecz nawet starszym w radzie jego mowa
Pomocna była we wszelkim strapieniu
Powiedli trzej bracia wojów w kraj daleki
Zabrali dobytek niewiasty i dzieci
Ruszyli przez góry doliny i rzeki
Tam gdzie im drogi złoty Swaróg świecił.
*******

SŁOWIAŃSKA WIARA – POEMAT MISTYCZNY 
(PMD – 2004)

Złote Słońce ogrzewa Ziemię
Niewdzięczne jest to ludzkie plemię;
Miast Boga Słońce pokornie czcić
To ludzie wolą w ciemności żyć.

Krzyżowców sobie sprowadzili
Co prawych Słowian wytępili;
Wycięli dobrych Słowian w pień
Bóg ześle na nich Sądny Dzień!

Rzucili ludzie kulty Słońca
Cierpieniom ich nie widać końca;
Księżyca kulty też rzucili
Hańbą katolstwa się okryli!

Nie dla Słowian krzyżowa jest wiara
My czcimy Śiva, Boga – Bāla;
Nasza wiara szybko powróci
Wszystkie krzyże z Polski wyrzuci!

♥ ♥
Spójrz człeku w Tarczę Słońca złotą
Napełnij serce swe ochotą
Służenia Bogu w Tarczy Słońca
Póki sił starczy, do życia końca.

Spójrz na Srebrną Tarczę Księżyca
Urodą swoją też zachwyca;
Pokłoń się Bogu w Pełnię i Nów
Będziesz żyć długo i będziesz zdrów.

Księżyca blaskiem się napajaj
Przed Bogiem Słońcem się pokajaj;
Błagaj o grzechów wybaczenie
O Prawdę, Mądrość i Widzenie.

Słońce i Księżyc – żona i mąż
Dla ludzi blask swój rozdają wciąż;
Naucz się od nich jak wiernie żyć
Wzajemnie dla siebie być i lśnić.

♥ ♥ ♥
Odejdź człeku od swej ciemnoty
Porzuć bezmiar swojej głupoty;
Powróć do starej Słowian Wiary
Czyś młody jest czy też już stary!

Słowiański kult Słońca, Księżyca
Prostotą swoją nas zachwyca;
Nie trzeba więc kościołów wznosić
Aby Boga o Łaskę prosić.

Słońce, jak Ojciec, Bóg Łaskawy
Powierzaj mu swoje wsze sprawy;
Nagroda twoja będzie w Niebie
Bóg nigdy nie opuści ciebie.

Gdy wstaje dzionek patrz na Słońce
Promienie jego gorejące
Do wnętrza swego przyjm z ochotą
Niech cię całego (całą) (o)złocą!

♥ ♥ ♥ ♥
Niech twoje serce ogrzewają
Niech ciebie w złoto przemieniają;
Zobacz jak dobry jest Żywy Bóg
Jak zmywa z ciebie twych grzechów brud.

Zachody Słońca też kontempluj
Za wszelkie łaski Bogu dziękuj;
Wybaczaj innym ludziom winy
Nawet, gdy cię bardzo skrzywdzili.

Popatrz na Księżyc w chwale Pełni
Jego pokorą się napełnij;
Księżyc odbija blask słoneczny
Jest zawsze wierny i jest wieczny!

Pokłoń się Bogu w Nów Księżyca
I w Pełnię, która tak zachwyca;
Pokłoń się Bogu w Tarczy Słońca
Wielbij Boga do dni swych końca!
*******

WIERSZE Z KALENDARZA SŁOWIAŃSKIEGO 
NA ROK 1947

POWSTAŃCIE SŁOWIANIE 

Powstańcie wszyscy Słowianie
W jedności celów jest siła
Wielkie czeka nas zadanie
Aby Sława zwyciężyła
Jak na niebie Droga Mleczna
Tak Lechia będzie wieczna!
Niech się każdy Naród swoją wiarą szczyci
Sławną własną wiarę mają też Lechici!
Jeśli nie kochasz przeszłości
Nie masz prawa do wolności
Ogniś drzewiej, było lepiej
Dziś, gdy czasy wrócą dawne
Życie znowu będzie sławne!
Wyszliśmy z gór prawiecznych
I puszcz pradawnych
By z gwiazd i barw słonecznych
Tkać na chorągwiach sławnych
Twoje świetlane imię
Nowowstająca Lechio!
*******

Lechosław Pietruszka

POWRÓT LECHITÓW

Tysiąc lat męki się kończy
Dziś wychodzimy z ukrycia
I zew nasz do was mknie gończy
By do nowego pójść życia
Wici już płoną na szczytach
I z prochów życie się budzi
Niewolą tysiąc lat skryta
Powraca prawda do ludzi
Dziś przed oczami nam staje
Lechia w promieniach chwały
Łącząca starym zwyczajem
Słowiański bratni szczep cały
Niech się krwią ziemia nasyci
Niech miłość z tej krwi powstanie
Z ukrycia wyszli Lechici
I do was idą Słowianie!
*******

Wiersze Ryszarda Daneckiego

HYMN DO SWAROGA

Pokłon, pokłon dla Swaroga,
Najświętszego Słońca – Boga,
I dla syna, Swarożyca,
Co się wcielił w kształt księżyca!
Ciebie chwali ranek cichy,
Dęby, brzozy, sosny, cisy,
Ryba w rzekach i miód stary
Dajże mir nam, oddal swary
Niech brat bratu mówi bracie,
Daj miód złoty naszym braciom
Niech brat bratu bracie rzecze
Daj ryb mnogość naszej rzece
Niech brat bratu bracie woła
Daj sił dużo naszym wołom
Niech brat bratu bracie głosi
Daj najcięższe polom kłosy
Kto zaś wytknie Ciebie palcem
Niechaj zginie w pierwszej walce
Kto się Ciebie chciałby wyrzec
Zgubi tego wołchw i żyrzec
Wróż sędziwy, wróż i kapłan
Który tę przysięgę składa:
Strzec prastarej wiary będę
Kłaść ofiary pod Twym dębem
W gaju świętym Wierzenicy
Wiery oćców nic nie zniszczy!

BITWA

Sklepienia niebieskiego oś –
Gwiazda Polarna w górze lśniła,
Księżyc wstępował właśnie w wietek
Ostatnią kwadrę swej podróży
W blasku piaszczysty błyszczał oz…
Bogini śmierci – czarna Nija
Kryła się w ciemnym gąszczu witek
Ciszę barbitus groźny zburzył
Germańskich wojów w tarcze ryk,
Krzyczeli nazwy plemion swych:
Teutonem uuu
Semeonen yyy
Ingveonen ooo
Barbaren aaa
Nie skaczą sąsiedzi sobie do grdyki
Czas nie jest sposobny rodowym wróżdom,
Gotują się kmiecie – na rozkaz Włodyki
By spotkać najeźdźcę ręką niepróżną!
Rudnik żelazo wytapia w pośpiechu,
Szczytnik żelazo przekuwa na tarcze,
W zbrojnego rycerza zmieni się piechur –
Kobylnicy koni ze stad dostarczą
Kmiecie ukradkiem tykają nawęzy
Ziół świętych w zdobnej na piersiach kaptrodze:
Amulet ochrania i czyni mężnym
Tego, kto w walce mógłby ulec trwodze…
Starcy tojad warzą i ciemierzycę,
Groty strzał w nich kąpią do łuku i kuszy
Trafieni wrogowie nie ujdą z życiem!
Zasadzką – jar każdy tej leśnej głuszy…

GONTYNA

Słońce w las zapada – w dół, do Drzewiec
Więc niebo jak grzbiet borsuka już szare,
Sowa gdzieś chryple huka, jeszcze drzemiąc,
Szare sylwetki nieruchomych saren
Wciśnięte w cienie jeżynowej cierni…
Wtedy to błyska pierwsza gwiazda niema:
Proxima Centauri – kosmosu wziernik –
I nagle pojmujesz że śmierci nie ma
Tyle życia innym ile go oddasz,
Ono zaś wieczne – tylko formy giną
Ofiary na Łady składane ołtarz –
Puszcza jej wielką, słowiańską gontyną…

POBIEDZISKO

Pobiada! krzyczeli –
Zwycięstwo!
Zbryzgane krwią germańskie zwłoki
ścieliły się po polu gęsto
Godła rodów – stanice różne
zatykał żerdnik ze spądów w kruże
piwo młodym a starym miody!
*******

BAŚŃ CZEREŚNIOWA. DUCHOWA POEZJA ZIEMI.

(Republikacja z BZB nr 14 – Biblioteka Zielonych Brygad) 

ERWIN KRUK

WYJDŹ NAPRZECIW

Jeżeli pochodzisz ze starych,
Dawno wymarłych plemion,
Jeśli nie znasz języka
Ani sposobu,
Jak można to udowodnić,
Popatrz w niebo,
Nad którym zawisł jastrząb w południe,
Podnieś ziarenko piasku,
Źdźbło trawy, gałązkę jałowca,
Stań nad wodą,
W której mija twoje odbicie,
Wyjdź naprzeciw wieczoru.
Jak jasno
Pulsuje ta ciemność.

ŚLADY

Szlaki jantarowe i ścieżki niedźwiedzie,
bóstwa pogańskie można wyliczać,
Bezdenna jest pamięć. Religią jej – kłamstwo
i moja tradycja staroplemienna,
co jak skrzep bursztynu
w chrobocie gwary odciska się
niewyraźnym echem. To tylko północ –
ona prowadzi przez tysiąclecia
Warmów i Sasinów. To tylko ja,
który szamoczę się między tym, co jest,
a przeszłym. Więc tak oto stoję pokornie
wobec nie oswojonego języka. I wiem,
że coraz więcej jest we mnie
błędów i wahań, które trwają.
Nawet mówię: azyl mój był z międzyczasu.
7 czerwca 1967

NIEBO, ZIEMIA

Nie bój się.
To bezbronne
Niebo się zatraca
U twych stóp.
Nie broń się.
To ziemia wraca,
Przytula się
Do twych ust.
* * *

Chodź ze mną, synu północy,
Twoje znaki: jastrząb i ryba,
Ich lot opadający
Nad ogrodami starych jałowców,
Ich lot przez zapomniane sny,
Ale dalej
Jest las, jezioro
Kolebie się w jego wnętrzu,
I co przejrzyste staje się
Oddechem mgły. Jeżeli nie umarłeś –
Chodź, zanurzymy się w cienie i światła,
Uniesiemy sumiennie powieki.
Drobna koniczyna
Biegnie wśród piasków, powój
Trzyma się kurczowo kamieni.
Nie widzisz mnie, synu północy?
Jestem plamą rdzy,
Której nie zetrzesz, choć możesz
Udawać, że mnie nie znasz.
Ja urodziłem tę północ, teraz
Jej gwiazda trzyma mnie
Przy życiu. Pod cieniami
Jastrzębia i ryby
Pulsuje twoja krew,
Wieloimienna – w locie opadającym
Przez zapomniane sny.
Chodź ze mną.
Zanucimy cicho piosenkę o miłości,
Zanim zmrozi nas chłód
Martwego krajobrazu.
Tam tlą się jeszcze twoje znaki:
Las i jezioro, jałowce na wzgórzach zapomnianych.
Piasek i rzeki, które płyną na przemian,
Jak korzenie,
Przez ciebie, przeze mnie.
Chodź ze mną, mój wierszu.
Musimy się o tym przekonać.

REMIGIUSZ OKRASKA

* * *
rzeźby
i wiatr szalony
słowiańskie bożki
duchy w ogniu
głos w środku nocy
słyszysz
ziemia przetrwa
* * *

dotykam
delikatnych włosów
wiatru
pachną żywym
lasem
i mądrą góra
teraz
chcę być nimi

IGOR STRAPKO
BAŚŃ CZEREŚNIOWA

Słuchaj –
wśród drzew
słowa pieśni
prastarej jak góry,
magicznej
słowiańskiej czereśni.
a gdy dojrzysz
kształt jej doli
i magiczna
pieśń pozwoli
jaźnią objąć
drzewa korzenie
wtedy
czereśni owocem
zawiśniesz
przed światem
na kruchej gałęzi
matczynej.
więc słuchaj
wśród drzew
słowa pieśni
prastarej jak Niebo,
magicznej,
pogańskiej opowieści…
9.2.95

RYTUAŁ

Ramiona rozpostarłem
między wschodem
a zachodem,
palcami dotykam
ojczyzny
To nie
przestrzeń
To czas
Z twarzy zmyłem świat,
zgoliłem głowę
do gołej skóry
rytuał
w pajęczej sieci
zasnąłem.
14.3.95

PIEŚŃ PRZED PEŁNIĄ

Srebrna Tarczo
śpiącego wojownika
– tej nocy
wyję ku Tobie.
Do Ciebie drżące
wyciągam dłonie
modlę się o
w milczeniu
słowo.
Nagą myślą szukam
wśród uroczysk
wzroku Kołodzieja
co mocą perunową
nadaje Tobie
magiczny sens,
tobie – Srebrna Tarczo
śpiącego wojownika
9.2.95
* * *

Księżyc zabawka
w delikatnych rączkach
zamykasz i otwierasz
powiekami
wolności jego klatkę
Pod niebem tkanym
spróbuj zasnąć maleńka
moja śliczna, delikatna…
wykradziona z kołyski
świata ludzi
tobie potrzebne są mchy
i wrzos
i pająki, pajęczyny
tobie rosa i wędrowanie
i ogień – jak ty
święty
każdej nocy śpiewa ci do snu
* * *

tak krucha jeszcze
że boję się mocno
wieku niemowlęcy
ślepa jeszcze… moja wiaro
1993

BURSZTYNOWY

Popatrz przez chwilę
moimi oczyma
na morze
dotknij wody
i niech będzie dość chłodna
bym opamiętał się
w końcu
niech chłodzi
a piasek zimnym
niech będzie
idź boso
tak mi to potrzebne
niebo niech będzie
ciemnogranatowe
a woda
słonoturkusowa
a ziemia
Ziemia-rodzi-Życie.
1993

JESIEŃ

zostań
zostań
ptaku
odlecisz ja
zostanę sam
z moją głową
1993

KOCHAM CIĘ ZIEMIO, KOCHAM CIĘ PTAKU

Już tylko chwile dzielą nas od spotkania Nocy z Dniem. Braterski splot
Słońca i Księżyca widać z oddali. Wiosenne zrównanie…
Wyszedłem z domu w pochmurny dzień, słońce zza gęstych chmur wygląda,
urokiem godzi Południe z Zachodem, daleko jeszcze od zmierzchu…
Idę długo, krok goni krok. Szosa jazgocze w opętanym biegu, zatraca dech.
Zbyt wąska jest jezdnia by czuć się bezpiecznie. Wielkie cysterny, autobusy,
ciężarówki… zbyt wiele tego by czuć się spokojnym.
A wzdłuż szosy drzewa. Jeszcze nagie wierzby ciągną się bez końca.
– Odwagi! Bądź odważny!
– Idź, to dobra droga!
– Droga do początku – powodzenia!
Bezgłośna pieśń na ustach potęguje poczucie świadomości wojownika, dziękuję drzewom…
Znów święto,
ach!
idę w gości.
* * *

Zbaczam w końcu na wiejską ścieżkę i choć długo jeszcze słyszę za sobą szum ulicy – jakoś mi raźniej na duszy. A po drodze znajdę zerwaną gałąź wierzby, niech będzie mi mieczem!
Idziemy już we dwoje.
Tak! Długo czekałem na tę chwilę.
Mój pierwszy skowronek – zatrzymuje się nad głową, wita pieśnią wiosenną,
Leci dalej. Wiosenny Posłaniec roznosi wici
– już jestem.
I piękniej na sercu i więcej odwagi…
* * *

Staję teraz na wzgórzu – przede mną świątynia. To świat mam na dłoni, dalej!!!
Czuję jak oddychasz, słyszę jak unosisz na wietrze swe konary, moje drzewo
i ja twój…
… a teraz wielka łąka. Każdy krok wzywa uwagę, tak mokro, wiosennie.
Trawy zalane czystą wodą. Ja buty mam mocne. Dojdę do rzeki na pewno.
…i krzyk się wyrywa spomiędzy kęp traw, i skrzydła porywają spłoszonego ptaka!
Boisz się, Matko
boisz się mnie
wiem…
Czuwasz. Jak pięść niewielka, z sercem jak dzwon, Ptaszyco.
Kocham cię Ptaku – pojmuję twój głos…
(Już pora na mnie)
17.3.95

JUSTYNA DROBNIK

* * *

tylko na jedną chwilę
mieć w sobie boskość
oczarować przeznaczenie
zawiesić we wszechświecie
ruchem pięciu palców
zamknąć oczy światu
i trwać
a potem
nagły błysk płomieni
oślepienie
nowa przestrzeń
* * *

a teraz
znów jesień
który to już raz
święte dęby
stają się nagie
moje zachłanne oczy
pożerają ostatnie
szczątki
ich intymności
a potem
tylko nagość
zbawienie w ciszy
i odejście
zatopić się
w głuchym szeleście
odlecieć…
* * *

odejdź, słońce
wy też
– zostawcie mnie
samą
z nocą
metamorfoza
– cudny obrzęd
ściągam maski
dnia
rzucam
w kąt
Trwaj, Ziemio!
gdy naga
tańczę
w szeleście wiatru.

JADWIGA BADOWSKA
DĘBOWY GAJ

Dębowy święty gaj
za miastem ocalał
W szumie jego liści
słychać jeszcze
pieśni druidów
Jesienne palce
przesypują cicho
różańce żołędzi
Srebrnoręki księżyc
liczy paciorki

CZCIJMY DĘBY

Czcijmy stare dęby,
one widziały
historię kraju,
pamiętają naszych królów
i bohaterów,
przemawiają do nas
głosami przodków.
Czcijmy stare dęby,
ludzie znikają jak obłoki
lecz dęby pozostają
aby śpiewać
swoje odwieczne pieśni
we dnie i w nocy.
*******

ANTONI WACYK

STROFY SŁOWIAŃSKIE

SZCZODRUSZKA

Śniegiem spowita
Oto spoczywa
Ziemia co żywi
I co okrywa
Żywi i darzy
Dobrem wszelakim
Chlebem i solą
I figą z makiem
Mlekiem i miodem
Ziemia płynąca
Żywi człowieka
Lwa i zająca
Bogata pani
Ziemia wielmoża
Jej góry, bory
Rzeki i morza
Posażna pani
Strojna, chędoga
Oblubienica
Boga Dadźboga
Przyjdzie kochanek
Kochankę zbudzi
Będzie wesele
Precz zima pódzie
Pokruszą lody
Strzały Dadźboga
Jemu nie zduża
Marzanna sroga
I będzie wszędzie
Ochoty wiele
I rade życiu
Podskoczy cielę
Zaspany niedźwiedź
Z boru wychynie
Zaśwista świstak
W kosodrzewinie
Hej! radość radość
Wesele mnoga
I sława! sława!
Sława Dadźboga!

SZCZODRUSZKA
(PIOSENKA NA SZCZODRY WIECZÓR)

Do siego roku! Szczodrego roku!
Żyto, pszenicę siejemy wokół!
Niechaj poschodzi, niechaj się rodzi
Dobro wszelakie w naszej zagrodzie
Dobro wszelakie, takie i siakie
Błogosławimy Swaroga znakiem
Znakiem Swaroga, Jasnego Boga
Dawcy pełnego stoga i broga
Stoga i broga, żywota wszego
Rok w rok się rodzi wszystko od niego
Wszystko co wiada i co nie wiada
Wszelka żywioła Swarogu rada
Hej! Rada rada, rada raduszka
Swarogu rada nasza szczodruszka!

SZAKALIS
ZORZA

Iskry ukrytych myśli rozpalą pochodnie skrzących się gwiazd, zapomnianych słów, na wpół zatartych zaklęć. Kamienny cykl jesiennych marzeń jak krew walczącego wiatru użyźnił ofiarą słoneczne pragnienie. Skonała niemoc, rażona w serce gromem opiekuńczych Bogów. Nieskończone łono Ziemi budzi do życia świadomość synów, przechowuje pamięć przodków.
Spod srebrnej tarczy Piastuna podnoszę powieki ku niebu. Skąpany w deszczu narodzenia odrzucam skórę długich dziesięcioleci.
Poradlone czoła dębów oczekują snu młodości i pełne wiary w pokoleń zadrugę cierpliwie czekają dni…
… kojąca więź …
Malowany ochrą gościniec płynie miarowo, w milczącym uniesieniu zasypia w odległych krainach. Wężolistne wierzby subtelnie pulsują w tańcu. Niewidzialne i radosne. Ich zielona krew, błogosławieństwem wieczoru zapada w łagodnej źrenicy łosia. Kowany w złocie zachodu prastary trykwert pręży ramiona mieniąc się w bieli kościanego sztyletu.
Nad morzem barwnych traw posłaniec Peruna. Spójrz! W bursztynowej kropli uwięziony krzyk orła…
… garść Ziemi …
Opuszki palców dotkną każdego ziarna przeszłości, w jęczmiennych kłosach szukają zapachu piołunu.
… przysiadłem na mchu …
I przyszedł wilk szary i tur o miedzianych rogach, i przyszedł ryś ostrozęby i sokół szybujący nadleciał. A między nimi ojców naszych cienie o duszach z wilgotnej ziemi … dzisiaj wręczą mi twarze kamiennych posągów.
… dziś tętno wilczej krwi, turzego rogu siła. Dziś tęskność oka sokoła i ogień rysich kłów. Ułożę z nich znak nowy. Kamienny run podniosę ku niebu.
* * *

Orzeł zakwilił
rozpiął szumne skrzydła
w jego źrenicach
mądrość wieszczych kamieni
nieskończoność narodzin i śmierci
Drapieżne szpony uniosły ból
brunatne spojrzenie
błysnęło w stalowym grocie
* * *

Ujrzałem wierzbę
o pniu drzemiącej wioski
Jej ciało zrosił czas
ukryty w kroplach żywicy
i zerwał się nagle
jak wielobarwny motyl…
struga przeszłości
niesie żeńców po złotych polach
i siwy dym pasterskich ognisk
zielone liście wierzby
zawirują na ścieżkach niejednego
wędrowca
* * *

Ząbrz uniósł niekształtny łeb
ciężkim rykiem bukowej kniei
opowiedział o swej sile
Wilk wyszczerzył kły
błysnął pazur śmigłego rysia
Już niedługo w źrenicach
sarny zalśnią ślepia drapieżcy
pęknięta okaryna
rozlała dźwięk po bagnach
na skrzydłach puszczyka
oczy drewnianych posagów…

PEWNOŚĆ

Nikt nie zabije Wiatru,
co burzy spokój oczekiwania.
Nikt nie uśmierci Boru,
uśmiechu szczęścia w niepokoju.
Nikt nie odbierze siły Gromu,
w trzask i lęk załamania
Niczego więcej mi nie trzeba.
Nie zginie błękit Nieba,
w zielonych oczach orzeł czarny
i zapach mchu poranny,
skąpany w łzach rusałek,
I Słońca ofiara odwieczna,
w srebrnych pierścieniach stawu.
Coś jeszcze dzisiaj mi trzeba…?
Trwać będzie żar ogniska,
z tęsknotą duszy płonący.
I pieśń sławiąca szum dębów,
nie zginie bez echa w trawach.
Usłyszy ją Ziemia, ukoi i przyjmie.
To wszystko
I więcej nie było potrzeba.
* * *

Jeszcze nie przebrzmiał
szept sosnowej kniei
jeszcze wibruje powietrze
w ostatnim promyku słów
kiedy otworzyłem oczy
pachnące deszczem demony
straciły realny sens
została mi tylko garść piasku
i zapach
brunatnych jesiennych rozdroży
* * *

Wicher mieczem Strzyboga
uderza w tarcze Żywiołów
i w gromów potędze, szyk puszczańskich stwołów
rozbija
jak spokój wody rozbija rybołów
Skowyt obudził trwogę
i Wołchwa oddech zbudzony
błysk oka przestworzy, jak sen nocnej zorzy
narodził
w bój ruszył wicher szalony
Puszczańskiej duszy tchnienie
kosmatym cielskiem żyjące
ja czarcie nasienie, ja wilcze szczenię
w Żywiole
Strzyboga wicher pragnące
* * *

Noc rozlała swoje mroki
czarnym płaszczem świat czaruje
drzewa huczą letnią burzą
światłość Boga
grzmot
zwiastuje
Ciemne niebo błysk rozświetlił
jak sen życia, wieków mit
tam w niebiosach Perun powstał
srebrną włócznią
krzesi
świt
Matka Ziemia z deszczem duma
przeszłość, przyszłość – ognia moc
martwe oczy błysk przemienia
Boga gromów
dzisiaj
noc

PĄCH
WILKI

Stoi odwieczna Puszcza,
wałem ochraniając tych,
którzy chronią się w niej
przed krzyżem.
Wilgotne bagna kryją
w sobie odwiecznych jej mieszkańców.
Korzenie mówią do nas
pradawnym pomrukiem,
którego dziś już nie
rozumiemy.
Palą się samotne ogniska,
a ich dym unosi tęsknotę,
którą ogarnia wiatr unosząc
prosto w nozdrza Bogów.
Oni już wiedzą, że Puszczę
znowu przemierzają ludzie
z plemienia wilka.

PRZYJDZIE CZAS…

Przyjdzie czas gdy zaszumi puszcza,
A ziemia uderzy w bęben
Pod kopytami koni pogańskich
Wojowników.
Poprowadzi ich rogaty Weles
Dmąc w róg wojenną pieśń,
A Swaróg swoim młotem strąci dzwon
Z kościelnej wierzy.
Na bagnach roztańczą się
rusałki o „fiołkowych oczach”,
Płanetnicy rozhulają się
po niebie.
Wtedy zasiądziemy wokół ognia,
Oddamy cześć Bogom, dziadom
i przy dźwiękach okaryny pomruczymy stare pieśni.
* * *

PUSZCZYK

połknąłem garść popiołu
z twego pierwszego ogniska
dym ułożyłem
w siwego wierzchowca…
teraz czekam aż nadejdą wilki
rozlałem z księżycowego dzbana
srebrną poświatę
pośrodku dębowego lasu
liście lśnią
wilki mkną
mech puszysty
strumień mglisty
wilki mkną
ku mnie!
* * *

każdej wiosny
przemierzam ten świat
otwarte gardła kwiatów
uczą mnie pożądania
kiedy z nich spijam
rosę chłodnego poranka
nocą zaś płonę żywiczną pochodnią
w czerwonym tańcu
pęcznieje iskrami
potem dmucham nimi
w garbate kłęby chmur…
* * *

jam jest
Ten-Który-Zbiera-Zioła
jam jest ostrzem jadu
i ciszą ulgi…
chodzę i idę
śnię i umieram
sypię piołun
abym umiał
żywić się dymu
skrzydlatym ciałem
jam jest
Ten-Który-Zbiera-Zioła

ARTUR URBAŃSKI

WOKÓŁ ŚLĘŻY

Unoszę głowę
oczyma w niebo uderzam
na błysk księżyca
kłów błyskiem odpowiadam
krzykiem
ramiona na boki
jak nietoperz
w dół zbocza
ześlizguję się
milcząco
Posągi w zdziwieniu
obracając się za mną
szelestem piasku coś mówią
Tam gdzie płoną ogniska
pogański grzmi śpiew
do swoich, do swoich
gdzie nikt
krzyżem nie straszy
za dziką krew
Wolno krążymy
unosząc głowy
oczyma w niebo uderzamy
na błysk księżyca
odpowiadamy kłów błyskiem
w krąg cichy, nocny śmiech
* * *

Piłem piwo z Trygławem,
wmieszał się Swarog,
zalśnił w pianie,
rozwrzeszczały się mewy…
Wiatr obrócił łeb,
ziewnął marszcząc wydmy,
uśmiechnął się
wszystkimi grzywami fal…
pogańskie święto, ech…
wtedy, piaszczysty brzeg
zakwitł plamkami bursztynu…
Sycząc,
morze zacierało pośpiesznie
moje magiczne znaki…
We włosy ktoś wplótł cienie
niebieskie,
szmaragdowe,
brunatne…

WICI

Świetlista błyskawico
stań mi się strzałą
abym mógł
z tęczowego łuku
wypuścić cię
w niebo pogodne
na przekór tym wszystkim
którzy chcą mnie widzieć
pomiędzy legendami
Drużyno,
w kurhanach trwająca
zaklęta
w dębach zwalistych,
na szept traw,
deszcz i płomienie,
urządzimy
z wiatrami igrzyska.
Jeszcze naszych tarcz
nie zarosły mchy
i paprocie,
przecież jeszcze spojrzeniem
obejmiemy skalne urwiska…
Kto mówi,
że nas nie ma
i nie było?
Krzyża cień?
Obraca się
kamienny krąg,
wilcze stado
znów pieśń podjęło.
Nie odejdziemy w milczenie,
ani tym bardziej
w przeszłość.
Ruszajmy,
ktoś imion naszych brzmienie
jeszcze pamięta
na pewno

SĘDAŃSK

Gaśnie runiczny bursztyn
słońca
rzucony za horyzont,
wiatr w pokłonach
obłąkańczo krąży
wśród świerków,
przystaje chwilę,
gdy sen dzikiej gęsi
spełnia się
na jeszcze błękitnym
jeziorze,
wśród naszych zabagnionych
śladów,
ten najczystszy
oznacza powrót
do przeszłości,
do naszego starego domu…
…zamykam drzwi,
słyszę jak znów wieje wiatr
i ściskam w garści
pociemniały od nocy
mój i twój bursztyn.

ZAKLĘCIE NA ZWĄTPIENIE

jestem łowcą
od przeraźliwego ryku
po słone łzy i jastrzębie pióra,
skrzydło jasne,
skrzydło ciemne,
jestem łowcą
pod skrzydłami
wrzosowych i bagiennych
bóstw,
tylko jarzębinom podobny,
jedynie kasztanom bliski,
obserwuję w skupieniu
słońce schwytane
w pajęczynę,
wyciągam ku niemu
dłonie pełne nasion,
napinam łuk,
ruszam w ślad za strzałą.
* * *

Na krople kwaśnego mleka
przysięgam, że to na razie sen,
o drewnie rąbanym siekierą,
łupanym w drzazgi
młotem i klinem,
ma być zupełnie inaczej,
wznosić się wzwyż
dymem z prawdziwego komina,
aż po rżenie koni
i światło lampy
w najwyższym oknie.
…na grzbiecie wilgoć dnia
osiąga swój majestat
po dwóch godzinach wysiłku,
przeklęta…
* * *

Znów obróciły się
klucze dzikich gęsi,
w uchylone wrota
chłodnym okiem zajrzał
rogaty księżyc,
dzika jesień
nawet liści nie wyczesała
ze splątanej grzywy,
pociągnęła za nim,
przez przeorane pola
i oszronione łąki
na rykowisko.
* * *

Kiedy cienie drzew
rzucają się
w strugach księżyca?
(jak ryby w strumieniu)
gdy promienie słońca
widać już tylko
w zaczarowanym lustrze,
z wysoka,
z głębin wieczoru,
łasi się do mnie
moje wilcze dziedzictwo…
Ahiiiyeee, iahhaiii…
Noc przychodzi zza wzgórz,
a wraz z nią… lęk,
brniemy w cień,
z każdym szelestem głębiej,
i głębiej…
* * *

Bądź odważny
wojowniku
uczyń siebie bohaterem
opowieści
to nic
że śpiewać ją będą
płomienie
i że ćmy
swoim miękkim szeptem
głosić będą twoją chwałę
bądź sobą
na wszystko co ukochałeś
bądź sobą
dla tej którą kochasz.
* * *

zatęskniły białe kły
do Ciebie
do księżyca,
świst rzemienia rozgonił chmury
dzicze widmo
parsknęło pod oknem.
… pełnia i północ,
mój brat porasta sierścią,
owijam skórą kościane amulety,
tęsknię do Ciebie,
do księżyca …
* * *

Widzę czyjś cień
w bladości płatków zawilca,
w lśnieniu piór kruka
znajduję
mgnienie twojego oka.
Dziecko mojego znajomego
mówi patrząc na zdjęcie:
mam go w sobie.
…rozpraszamy się,
rozpraszamy.
* * *

znaki ognia na piersiach,
patrz, jak błyszczą,
a księżyc nocą taki jest piękny.
… myślę sobie:
gdzie są ci wszyscy,
którzy o tym śpiewają…

GRZEGORZ KOZŁOWSKI
„BEBRUS”

świat przekrojony
pomiędzy
wodą
a ziemią
pomiędzy
ciszą
a śpiewem
pomiędzy
światłem
a cieniem
patrzę…
…giną żeremia…
Bebrus – bóbr po staroprusku

„TLAKIS”

…ziemio zielona…
niedźwiedź…
niedźwiedź w rzece
się kąpie
krople tęczowe
skaczą na brzeg
stoję…
…i nie wiem
jak ci powiedzieć
że to ostatnia
tęczowa rzeka…
Tlakis – niedźwiedź po staroprusku

„LUDNAS WEJAS”

kiedy tu przychodzisz
pada deszcz
pośrodku rzeki…
(schodzę z gór
rwącym potokiem
unoszony
w koszu
z chmur)
cienkie ścieżki
deszczu
wędrują po twarzy
w nich
przegląda się
twój los…
Ludnas wejas – smutny wiatr po litewsku
* * *

…na szczycie oddechu
kamień dotyka
wody
narodzony chmurom…
narodzony wiatrowi…
narodzony piołunowi…
(chwytasz w dłonie
uśmiech kamienia)
Ti-ja-he-ja
napiętej skórze
bębna
Serce nadaje
rytm…

DRZEWA

często biegnę
prosto…
często biegnę
a drzewa
zostają w tyle…
ale to złudzenie –
– drzewa
choć nie biegną
zawsze są
przed
nami

WILKI

kiedy tańczysz
z ramion
wyrastają skrzydła
kiedy tańczysz
ogień zagląda ci
w Serce
kiedy tańczysz
wzrok
tkwi w środku
światła
kiedy tańczysz
słychać
wycie wilków
a jeśli kiedyś
zgaśnie ogień
Wilki i tak
przyjdą
po twoje Serce
* * *

tam gdzie się rodziłem
strumienie przyodziane
były
w gwiazdy…
na włosach siadały
czerwone żuki
a trawy kołysały się
ciężarem nasion
teraz patrzę
jak czarny wąwóz
rozrasta się
krwawą blizną

MARZENA LIZUREJ (FANTI)
* * *

Moje słowiańskie włosy
warkocze róży wiatrów
Moje słowiańskie oczy
wody Rzeki Wandy
Moje słowiańskie imię
marzenie nie spełnione
Ja cała krew z krwi
i kość z kości
Córka Słońca i Księżyca
odnalazłam swój dom
w świętym gaju
(1993)
* * *

walka z samym sobą
jest jak lawina kamienna
silny człowiek wie
co znaczy ból
wśród skał nad przepaścią
buduje most
* * *

rzeka płynie do celu
choć oba jej brzegi są nieruchome
wojownik siedzi w skupieniu
czeka na swoją pieśń
* * *

jesteś strażnikiem
nie zapomnij o tym
góry się zapadną w jaskinie
doliny rzek zasłonią horyzont
brama jest solidna
stoi nieruchomo
* * *

wiatr usypuje z piasku napis
tylko wiedźma odczyta jego treść
wiosenna burza przemija szybko
dziecko siedzące na drodze
rysuje runiczne litery
* * *

nigdy nie poddawaj się lękowi
pod twoimi stopami usuwają się ostre kamienie
człowiek odważny milczy
gdy szaleją żywioły
podnosi z ziemi kwiatek czeremchy
wciąż podąża naprzód
* * *

córka Ziemi
nie boi się Ognia
syn Nieba
nie boi się Wody
Słońce i Księżyc spotykają się
w jednej przestrzeni
kobieta i mężczyzna budują wspólny dom
* * *

wojownik nie wstydzi się łez
człowiek słaby kopie jamę w ziemi
odważny wchodzi na wierzchołki gór
deszcz ugasi ogień
wiatr powali najstarsze drzewa
* * *

piasek osiada na sandałach wędrowca
nigdy nie wraca się do tych samych miejsc
wiosna każdego roku budzi się inna
pielgrzym ugina kolana
składa pokłon drzewom
zapada zmrok
1995

JERZY OSZELDA
GIĘTKA TRZCINA

medytujący człowiek
jest jak giętka trzcina na wietrze
nieobecny jak odległa gwiazda
bliski jak życiodajne źródło
medytujący człowiek
jest jak giętka trzcina
ale nie myśląca
Kuchary, 14.10.88
* * *

zanim świt rozsypie
tlące się ziarna światła
fioletowy dźwięk konchy
przyzywa na medytację
na falującej tafli mantry
kołysze się głos pierwszych ptaków
Kuchary, 18.10.88

MISTRZ PATRZY

lubię gdy patrzy mistrz
nie na mnie
i nie wiem na kogo
lubię gdy patrzy
i nie widzi złych ludzi
i rozgniewanych żywiołów
gdy odchodzi
nie wiem o tym
gdyż nie wiem
kiedy kończy się zima
i zaczyna wiosna
lecz jedno wiem na pewno
ale tylko wtedy
kiedy patrzy mistrz
Przesieka, 16.10.90
* * *

nic ponad
nieoddzielone od przestrzeni
jasne samopromieniujące
światło
nic ponad
nieoddzieloną od przestrzeni
radość
nic ponad
nieoddzielone od przestrzeni
bezkresne współczucie
nic ponad
nieoddzielony od przestrzeni
nieuchwytny pląs
nieustraszoności
nic ponad
nic
Skoczów, 9.10.91

KAZANIE POD GÓRĄ

sędziwemu mistrzowi Chan: Hsuan Hua, z nieograniczoną wdzięcznością ofiarowuję
usiadł jak żywa skała
pod górą i zapytał
skąd wiecie że jestem żywą skałą
a może przybywam żeby was oszukać?
tymczasem jesień obdarzała
barwami zieleń
Przesieka, 17.10.90

JUŻ CZAS…

Niech jaśniejący umysł
dobroci
oślepia nasze
wady
przemieniając je w strumień
zalet
i skutecznych działań
niech wielki dźwięk
i wielki znak
uderzą w gong
radości
niech zapłoną rubinowe lampiony
współczucia
już czas
Cieszyn, 18.5.93

WILK STEPOWY

„Tylko dla obłąkanych”
Herman Hesse
wilk stepowy wilk stepowy
jestem bardzo nietypowy
w podróż wyruszam o świcie
w drodze mam się znakomicie
żadna burza i żar słońca
nie powstrzyma co do końca
odkryte kiedyś zostanie
takie dzisiaj mam przesłanie
słowa cisną się na usta
a tymczasem treść jest pusta
pusta forma wilk zajadle
dysząc harcząc ściga jagnię
jagnię kwili wilk się sroży
a świat życie i śmierć mnoży
hen na stepie mrok liliowy
gwiazdy liczy wilk stepowy
Cieszyn, 9.9.93, godz. 2112

KARMA

szczęście i cierpienie
przyczyna i radość
przyczyna i smutek
Cieszyn, 17.7.90
karma (tyb. Le, dosłownie działanie) – prawo przyczyny i skutku, zgodnie z którym przeżywamy świat odpowiednio do wrażeń nagromadzonych w umyśle, na skutek naszych wcześniejszych działań ciała, mowy i umysłu

SKRZYDŁA SAMSARY

płonąca żagiew lęku
drży w środku ciała
na niebie eksploduje
doskonała radość skowronka
samsara – uwarunkowana, relatywna rzeczywistość, w której wszystkie istoty poruszają się po „wnętrzu koła karmy”
* * *

Milarepa
jest jaskinią
jaskinia
jest Milarepą
ta jaskinia
jest ze światła
ta iluzja oślepia
mrok niewiedzy
zwycięstwem
nieprzewyższonym
Jachranka, 18.6.95, g.1955

JACEK PIWOWSKI
CYKL

Niebywałe zaćmienie umysłu?
czy wschód słońca rozjaśniał nad moją głową?
Przeciągam się i ziewam
na powitanie dnia.
Słodź słoneczko, przysłodź słoneczko.
Sprecyzowane myśli poszybowały
ku Kosmosowi.
Obrazująco urzekający obraz
jest sprawą wyobrażeń…
Kosztowało mnie zuchwałą odwagę
by go zauroczyć ciosem śmiechu,
a on ściągał moc i siłę orła
i żegnał dzień o jedną mądrość więcej…

Browning Mt., marzec’94
SAI-YAI-KSI-O-TSI-TAU-TOH-PI (kiedy gęsi wracają)
„OO – TO”

Górski anioł przywiał zapach z lodowca
dał nam ostatni śnieg
i pierwszą wiosnę tego roku.
Górski anioł uczynił sanktuarium
innym światem objął przestrzenie prerii.
Górski anioł – ice crystal mind
ukuł naszą zdolność zrozumienia
rozdający zdrowe myśli
zmagnesowane tajemniczą pogodą ducha.
Odganiał wołania pomroczne
i zapaście strachu pozostawione po zimie.
Świeży deszcz zrosił ziemię
i pozostawił cudowny zapach toastu wiosny.
Oddech gęsi popłynął
na ich skrzydłach…

Browning Mt., kwiecień’94
MA-TSI-YIK-KA-PI-SAI-KI’SOM (miesiąc żab)
Oo-to (czyt. Oł-tu) – wiosna w języku Czarnych Stóp

PEŁNIA

Labirynt nocy i lekka zamroczka w pół-śnie
Księżyc olśniony był pełnią
pozytywnie mocny.
Zawarł w nas srebrzyste macki
wtopił w księżycową poświatę.
Rtęć poleciała z nieba
zroszyła deszczem
padających srebrzystych kropli.
Księżycowa oraz gwiezdna hałastra.
Czy to fantazja?
Czy wymakijażowana łzami księżycowymi ziemia?
Czy spłoszyłem obraz?…

Browning Mt., kwiecień’94

GLACIER PARK

Bogata świątynia,
w arsenale dźwięków Gór Skalistych…
Tam słońce nie świeci w cieniu.
Wodospad opowiada stare historie.
Język rzeźby polodowcowej
pozostawił Stwórca…
Święta Księga
z katedrą kolorów,
z malowanym mchem na kamieniach.
Nieroztargniona stopa nierozdzielnego oblicza.
Księżyc był w nowiu
gdy przekroczyłem północ
słuchając wodnych snów.
Przy/akceptuj to olśnienie
gdy wodospad opowiadał Ci te stare historie…

Browning Mt., sierpień’94
PAK-KI-PIS TSI’O-MAAI’-T-TS-PI (kiedy wiśnie dojrzewają)

GLACIER PARK II

Ptak zapowiada pieśni
płynące w strumieniu
cieknącym dźwiękiem
szeleszczącym wśród skał.
Klepsydra wiatru zamiata dolinę.
Połączyłem się ze Stwórcą
w komunii spożycia
jagód na śniadanie – pod tęczą.
Jezioro Two Medicine
odbiło obraz nieba
w krysztale wody.
Lustro jeziora ukazało mi szczęście…
…i pocałowałem ciszę na dobranoc.

Browning Mt., 22.9.94
II-TA-WA-PI’-TS-KO (kiedy liście zmieniają kolor)

MARIA GŁOWACKA
*
Ciepło ogniska
dotyka mej twarzy
wirującej w blasku księżyca
góry poszukiwaczy złota gotują się do snu
światło nocy pulsuje nad petroglifami
wyrytymi w skałach
Złotego Kanionu.
*
Ścieżka Apaczów
wisi ponad pustynią
tylko jadąc na koniu
można poznać
tajemnicę samotnego serca wojownika.
*
Podałam mu rękę
Zlepione czarne włosy odzyskały blask
Wyprostował się jak wojownik na koniu
Zerwał z szyi turkusowy naszyjnik
I pogalopował w świetlistą dal
Zostawiając w moich moich dłoniach niebieski wiatr.
*
Stara kobieta Navajo
Siedzi na dnie kanionu
Nieporuszona i samotna
Strzeże Białego Domu
W przestrzeni światła.
*
Nakai stoi na szczycie skały
Wprawia w drganie cały wszechświat
Dotykając lekko ustami małego fletu.
*
Stań obok mnie.
Chcę choć raz zobaczyć świat twoimi oczami.
Indianie na twych fotografiach są żywi jak chochoły Wyspiańskiego.
Ich serca skrywają róże

MAREK GRZEŚ
POWRÓCĄ CZAROWNICY

Zapłoną jeszcze wielkie ogniska
Będą wspaniałe orgie wśród srebrzystych paproci
Powrócą wielcy czarownicy i moc będzie z nimi
Będą prawdziwe obrzędy przy dźwiękach szamańskich bębnów
Powrócą duchy sprawiedliwych
Powstaną nowe plemiona
A Prawda i Piękno znów zamieszkają między nami
Nie pokonają nas już wtedy ani tajne służby policyjne
Ani narkotyki ani broń palna
Powrócą wielcy wojownicy
W pełnej krasie tęczowego światła
By przywrócić zagubioną harmonię pomiędzy światami
I nie jest to już tak ważne czy królestwo ich
Będzie z tego czy nie z tego świata

Baśń Czereśniowa. Duchowa poezja Ziemi
(Biblioteka Zielonych Brygad – BZB nr 14 – Koniec) 
*******

Wnętrze Słowiańskiej Świątyni


RESTYTUCJA SŁOWIAŃSTWA

Księga Siwa (Żywia) – Żywego Boga Księga Pieśni 
Poemat mistyczny (LMB 1995)

Bóstwo Śiwa, Bogini Laila
Dziś wyślij radosnego maila;
Polska Słowiańska odrodzona
Ku nowej epoce zbudzona!
Dobra Nowina jest głoszona
Polska z katolstwa oczyszczona;
Mszalne libacje zakazane
Orędzie Śiwa wprowadzane!
Każde dziecko Kāmasūtrę
Znać i przećwiczyć musi wkrótce;
Kwiatem Lotosu opleciony
Kto od czarnuchów uwolniony!
Bandy prałacie precz wyrzucim
Do wiary ojców naszych wrócim!
Czas dojrzałości orzekamy
Dwunastoletnim odmierzamy!

♥ ♥
Uraczyć trzeba każde dziecię
Boskimi Prawdy o Zaświecie;
Dla Słowian Prawda jest wartością
Fałsz katolictwa koli ością!
Precz pędzimy Bestię – Watykan
Dość ich szkalowań, Słowian szykan;
Krzyż przekujemy na lemiesze
Obce nam orgie, rzezie klesze!
Przywrócić miejsca Słowian Kultu
Odejść precz od kato–tumultu;
Czas odbudować dawne trakty
Odsłonić piękne Bogini akty!
Szaman wybrany przez Lud Gminy
Niech czaruje bez popeliny;
Moc radiestetów i zielarzy
Potęgą rodzimych różdżkarzy!

♥ ♥ ♥
W każdym powiecie jest Widzący
Człowiek nikomu nieszkodzący;
Cichy, spokojny, prawdę powie
A każdemu wyjdzie na zdrowie!
Czas odbudować już rolnictwo
Wyniszczyć okrutne rzeźnictwo;
Owca da wełnę, krowa mleko
Wojen mroki od nas daleko!
Hridaya wszędzie jest głoszona
Dobra Nowina obwieszczona;
Mistrz powszechnie jest szanowany
Przez wszystkie ludy, klany, stany!
Boska Lailita, Diwa Nieba
Dawczynią istotnego chleba;
Okrągły Bochen będziem łamać
I o komuniach już nie kłamać!

♥ ♥ ♥ ♥
Piękne życie Komuny Słowian
Mitem tajemnic jest dziś owian;
A starożytne Polskie Grody
Miały fontanny, bród, ogrody!
Katolik wszystko zniszczył w Polsce
Z róży pięknej zostały kolce;
Pomnik Orgazmu zamiast krzyża
Dość katolickiej władzy zwierza!
Dusza z oddechem wchodzi w ciało
Czas urodzin badamy śmiało;
Wiele powiedzieć chce Astrolog
Przeszkadza zwierz czarci – teolog!
Uznając wyższe racje stanu
Szaman kapłanem jest Arjanu;
Czas tolerancji ogłaszamy
Śiwa wielbienie – zapraszamy!
*******

ZADRUGA

PIEŚNI I WIERSZE SŁOWIAŃSKIEJ ZADRUGI

* * *
Szumi Odra nasz święta, falami modrymi,
dziś w jej nurcie sto chorągwi Polsce zaślubimy.
Krwawe łzy z jej prądem płyną, łzy piastowskiej ziemi –
nie płacz matko, twa historia, jeszcze sie odmieni!
Hen nad Bałtyk pieśń braterstwa niosą nizin wiatry,
zaślubiona z tobą Wisła, zaślubione Tatry.
Z twego serca wyjdzie armia twoich dumnych synów,
niosąc orli Lechów sztandar, symbol nowych dziejów!
Ciężko temu żyć na świecie, kto dźwiga kajdany.
Przeszło tysiąc lat twój honor kłamstwem jest deptany!
Jednak zbudzi się twa wola, wolność słowiańszczyzny
i nie bedzie na tej ziemi nigdy więcej krzyży!
Otrzyj łzy już Polsko nasza, szczerze Cię kochamy,
jutro niesie twoją wolność którą w sercach mamy!
Nasze słowa, nasz myśli zrodzą wielkie czyny
i przyniosą ci zwycięstow, godność słowiańszczyzny.
Darek

* * *
Wstań, Polsko moja,
zadmij w wojenny róg,
wyciągnij swój miecz złoty,
w historii zabij dzwon.
Wstań Polsko moja,
otrzyj już zdrady łzy,
rozwiń swój sztandar biało czerwony
i żyj, na wieki, żyj!
Wstań, Polsko moja,
przed tobą nowy świt!
Za tobą poległych prochy,
a w tobie wielki czyn.
Wstań, Polsko moja,
swą drogą w przyszłość krocz.
Zerwij obłudy kajdany,
już zawsze wolna bądź!
Darek

* * *
Nad głowami szumią nam sztandary, przed nami orle proporce,
a burza serc grzmi w nas swym rytmem. Idziemy dzień przynieść Polsce!
Tu, gdzie od wieków szumi bor stary, wzniesiemy chwały pomniki.
Triumfalne trąby wieszczą zwycięstwo: idziemy dzień przynieść Polsce!
Tu gdzie nad grobem kocioł wybija chwile żołnierza ostatnią,
my przysięgamy na krwawy sztandar: idziemy dzień przyniesć Polsce!
Śmierć przyszła nagle, lecz żyje męstwo, wspomnienie w ciszy żyjących…
Słońce lśni w grotach wojennej stali: idziemy dzień przynieść Polsce!
Idziemy dzień przyniesć Polsce, idziemy przynieść zwycięstwo.
Ziści się sen o wolności, ziści się słowian braterstwo!
Ziści się duma i sława, krew zahartuje stal mieczy…
Idziemy dzień przynieść Polsce, dzień pełen słońca na wieki!
Darek

* * *
Od Lech, Kraka jest nasz ród – synowie polskiej ziemi.
Toporzeł – znaczy: sztandar nasz, i wierni mu będziemy!
Nie spoczniem, póki w proch i pył rozpadną się ołtarze,
a natej ziemi wstaną znów gontyny przodków naszych!
Pójdziemy, gdy zapłonie wić, znów zbojni w sile gromu.
My – wielkiej armii przednia straż! wieścimy powrót bogów…
Pójdziemy śmialo, wprost pod wiatr, na przeciw nowym dziejom,
odnaleść pośrów nowych dróg tą, która wskrzesza wielkość…
Wszak w sercach naszych Polska jest – jak w tych, co za nią legli,
już czas! by z kolan podnieść ją, i unieść topór zemsty!
My, ród Lechitów, krew z tej krwi, wolności niesiem płomień –
w nim spłonie krzyż, fałszywy bóg, w nim obca wiara spłonie!
Wolności tęczą błyśnie łuk pod całym polskim niebem,
dla wszystkich braci naszej krwi, historii nowe dzieło,
dziś nie daremny jest nasz trud, bo cześć niesie i sławę
Na krzyżu Polska miała zgnić, triumf woli rwie kajdany!
Darek

* * *
Przysięgam Tobie Polsko, na honor, na swe imię!
Że krwi swojej nie zdradze, obronie Polan plemie…
Przyniosę wieczną sławę, i cześć na Twoją ziemie,
na przodków ojcowiźnie rozpale wieczne życie…
Przysięgam tobie Polsko, na sztandar, na znak orła:
że znowu będziesz wielka, mocarna i lechicka!
Przyniose Ci Twój oręż, i zniszcze wroga siłe,
cokolwiek się nie zdarzy – ja będę Twoim synem…
Przysięgam Tobie Polsko, na wszystkie pola bitew,
że nic mnie już nie złamie! Dopełnie słów tych czynem…
Przyniose Ci zwycięstwo, rozpale płomień chwały –
a kiedy trzeba będzie – i życie Ci oddamy…
Darek

* * *
Nie straszne nam szubienic czoła,
nie straszne mury więzienne.
Gdy Polska z serc naszych woła,
nie straszne nam klątwy kościelne!
Nie straszne nam jest wasze piekło,
nie straszny nam kat waszej wiary…
Nie straszne nam stosów płomienie,
gdy Polska jest w nas, jest z nami!
Nie straszne nam wasze oszczerstwa,
nie straszne kajdan łańcuchy.
Bo miłość do Polski jest wieczna,
nie straszna nam śmierć, wasze groźby!
Nie straszny nam wasz zbawicel,
nie straszne nam jego kłamstwa!
Gdy Polska w nas wstaje o świcie,
nie straszna nam wasza zaraza!
Darek

* * *
Nie płacz córko słowiańszczyzny, pójdzie stąd precz krzyż:
wnet zagoją się twe blizny, wolna zaczniesz żyć.
Jeszcze krwawi twoje serce, lecz nadejdzie dzień,
że nie ujrzysz go już więcej tu, w ojczyźnie twej…
Nie płacz córko słowiańszczyzny, wiem – to kłamstwa czas…
Jednak wznieś do góry oczy, kat opuści nas…
Nie płacz więcej, bo nie warto ronić tobie łez.
Nad historii naszej kartą wstanie jeszcze dzień!
Chcieli ujrzeć nas stłamszonych, wyrwać duszę nam:
już od wieków na kolanach, a nad nami cham!
Nie płacz, przyjdzie dzień rozprawy – unieś zemsty stal!
Naszą ziemię ujrzysz wolną, wolnym ujrzysz świat!
Nie płacz córko słowiańszczyzny, spójrz – już wstaje nowy dzień!
Dzisiaj wolne Twoje myśli, jutro Twoja krew!
Biały orzeł w górę wzleciał, ponad lechów kraj…
On zwiastuje odrodzenie, wytrwaj, przyjdzie czas!
Darek

* * *
Młody żołnierzu dokąd tak zmierzasz
Gdzie pędzisz tak przecież plujesz krwią
Co Ci pomaga? Co w sercu masz?!
Już dawno wróg zniewolił Ojczyznę twą
Przecież wszyscy mówią, że nie ma już celu,
za który warto było by ginąć
Mówią, że zabito już zbyt wielu,
że nasza rasa nie może zasłynąć
Pozwól niech wróg twą flagę depcze
Dostaniesz za to brudne złote życie
Czemu wciąż swój hymn szepczesz
gdy możesz stanąć na kłamstwa szczycie
Wyjaw nam wreszcie swą tajemnicę
powiedz co bardziej cenisz niż życie
Moje serce jest pełne nadziei,
a pradawny miecz wskazuje drogę Mi
wszyscy ci co Ojczyznę Mą zabić chcieli
Muszą złożyć tej ziemi hołd z własnej krwi.
Ja ostatni wierny syn tej ziemi
Co prawdziwym Bogom oddaję cześć
I choć wielu zdrajców próbuje to zmienić
Jak swoją drogą by znak Słońca w niebo wznieść!
Adrian

* * *
Śpi polskie dziecie na matki łonie,
śni o srebrzystym orle w koronie.
Śni o przepięknym lechitów kraju,
śni o Swaroga odświętnym gaju…
Błysneły zorze, słońce świat wita
na chwałę życia i Świetowita.
Ze snu, zbudzony, stał płowowłosy,
czas już iść w pole, dziś sianokosy…
Skowronek z pieśnią w niebo już wzlata,
wita go ojciec, wita go matka.
Wita go piękno ojczystej ziemi:
jak dobrze jest żyć tu, między swymi!
Tu słowian pola, całe obszary,
płoną ogniska na noc kupały.
Pełna po brzegi miodu zdrewica;
aż chce się kochać, wielbić bożyca.
I do ogniska złożyć mu trzebe,
częstowac mlekiem, częstować chlebem.
Niech wzlata pieśń ta pod polskim niebem,
dopuki tchu wystarczy w piersiach,
żyć pełnią życia, żyć pełnią szczęścia!
Darek

* * *
Spójrz moja Polsko, jam syn Twój skuty
w łancuchy kłamstwa, w kajdany skruchy,
lecz duch mój wolny, lecz myśl ma żyje –
tego już we mnie nic nie zabije!
Spójrz moja Polsko – spętane dłonie,
w sercu mym jednak wciąż prawdy płomień.
Choć w krucyfiksu śmierci uściskach, wolność odzyskasz!
Wolność odzyskasz, wolność odzyskasz…
Spójrz moja Polsko, jak świat zepsuty
klęka przed Żyda przegniłym trupem;
wierzy w niebiańskie wieczne ułudy!
A wciąż nie widzi: fałszu, obłudy…
Spójrz moja Polsko, zza krat Cię wołam!
Nędza, zniewaga, wyzysk dokoła…
Imię Twe jednak na moich ustach:
nie zmieni tego święta rozpusta!
Spójrz moja Polsko, imię Twe depczą
ci co od wieków herb Twój kaleczą.
Najszlachetniejszych więzią Twych synów,
mordując dusze Twoją słowiańską
myśląc, że będziesz wciąż chrześcijańską…
Darek

* * *
Wznosiłeś krzyż a kraj mój płonął.
Mówiłeś – nikt nie zapamięta
że kiedyś Polska była wolna,
a dzisiaj tkwi w przekleństwa pętach…
Bądź gotów, bo gdy wolność przyjdzie –
obwieści światu nowe dzieje.
Wszyscy zapomną o twej wierze,
nie pozostanie mdłe wspomnienie…
To co tej ziemi było swojskim,
na powrót do Twej Matki wróci.
A to co obce – precz przepadnie,
i nigdy więcej już nie wróci…
Mówiłeś „nikt nie zapamięta” –
lecz pamięć żyje w wolnych sercach
i kiedy świt nad Polskę wróci
po wiekach hańby – będzie wielka!
Ziemia gromadzi synów prochy.
Mijają dni, mijają wieki,
a z prochów tych powstanie wolność
którą Peruna głos obwieści!
Darek

* * *
Taką Ją widzieli, hardą, niepodległą.
W łunach jaśniejącą władzą i potęgą.
Do Niej wciąż tesknili, myślą, słowem, pieśnią.
Za Nią umierali, idąć w wojny piekło…
Taką Ją kochali, młodą, zdrową, piękna…
Serca swe oddali za z nią chwilę jedną,
miłość do tej ziemi, Polska ponad wszystko…
Każdej pory roku, była im najświętszą.
Taką Ją pragneli, silna, wieczną, wielką!
Boskie jest Jej imie, honor to Jej wierność.
Idzie ku nim w chwale, wieszcząc im zwycięstwo,
tam gdzie sięga wzrokiem, będzie Jej królestwo…
Była im najdroższą wola dla niej życia,
walka aż do końca, myśl o Niej najbliższa.
Nikt kto jej nie kocha, nie zrozumie celu
tych co za Nią giną, było, jest ich wielu…
Darek

* * *
Nie mieczem, krzyżem chciałeś bronić
swojej rodziny, twego domu.
Gdy padał cios wznosiłeś modły,
lecz jakoś bóg cie twój nie bronił?
Wśród placzu, łańcuch zniewolenia,
kajdany krew piją z twych dłoni.
Wśród gorzkich łez unosisz wzrok,
lecz jakoś bóg cie twój nie broni? …
W słabości widzisz swoją siłę,
ukrywasz twarz przed moim wzrokiem.
Czy widzisz!? Tam leżą w mogile
ci, co bratali się z twym bogiem…
Czy widzisz!? Tam twój dom spalony,
u progu wróg, twe dziecko bije…
Lecz ty się módl do swego boga,
który w twej sile widzi winę…
Kto ci zaszczepił ziarno hańby,
kto cię naznaczył krzyża piętnem?
Zdepcz gada, wybierz prawdę,
a ujrzysz, co niszczy twą Ziemie!
Nad brzegiem Wisły święta Nike
tarcze i miecz dzierży w swej dłoni.
Weź tarcze, broń swej ojcowizny,
weź miecz! i rozpraw się z twym wrogiem!
Nie grzechem kochać swą ojczyznę,
lecz szukać łaski w obcym bogu!
Siłę do walki znajdziesz w sobie,
nie w bogu – który pcha do grobu!
Stań w blasku słońca, uwierz w siebie,
na nic ci kłamstwa kaznodziei.
Sam zmieniaj świat dokoła siebie!
Nie myśl, że bóg cokolwiek zmieni…
A gdy już wreszcie będziesz wolny,
przytul do serca swoje dzieci –
to twoja krew! Jedynym prawem
szarlatan szczeźnie w beznadziei…
Być może miną jeszcze lata,
lecz w końcu wszystko się odmieni.
W popiołach zniknie fałszu wiara,
a nad twym domem orzeł wzleci…
Darek

* * *
Naród mój tonie w okowach
krzyża obłudy. Matko moja
Polsko, powstań to ja lud Twój
udręczony.
Jak tysiące lat wstecz
dziś w sercach niesiemy
przesłanie masławowe, by
lud Twój scalić i w potędze
odrodzić, być mogła matko
moja zerwać okowy..
Wolności tchnienie
w róg wojenny dmie
ogłasza światu nowe dzieje
w proch zmienimy krzyża
wspomnienie
Po wiekach niewoli
świt Ci matko niesiemy
orły już pieśń
zwycięstwa niosą
a deszcz krew wrogów
z ziemi Twojej zmywa
Teraz gdy wolna jesteś
matko sztandary Twoje
i dęby stare sławią
imie Twoje bowiem
klejnotem słowiańszczyzny
jesteś Polsko moja!
Michał

* * *
Kocham twe oczy, błękitne jak morze
nad którym mewy mnie budzą co rano.
W nich to dostrzegam pradawną arkonę,
okryta mgłami, pieniącą się falą.
Kocham Twe usta czerwone jak ogień,
jak tarcza słońca skąpana w Bałtyku
wśród fal którego stąpają wojowie,
w pieści stalowej ukryci są szyku…
Kocham twe włosy, łopoczą jak sztandar,
który swej armii oddajesz przed bitwą.
Kocham ich zapach, ma biała bogini,
jesteś i będziesz moją Walkirią…
Kocham twój oddech, co wiatrem jest burzy,
pieśnią wojenną na cześć Swarożyca.
Dume subtelnie podnosisz z popiołów,
piękno, za które niejeden już zginął…
Kocham twe serce, co dziejów jest rytmem,
pamięcią przodków w mgłach czasu szarości.
Jesteś ostoją jak miecz pośród bitwy,
wierna do końca złożonym krwi przysiąg.
BOGINI WOJNY, kochają cię wszyscy!
którzy galopem wciąż pędzą do przodu…
Wśród nocnej ciszy, w ich sercach twe imię –
jest jak pochodnia, co rozprasza mrok…
Jeśli mi przyjdzie polec, polegne –
wpatrzony w ciebie wśród nieba błękitu.
Gdy żar płomieni mnie strawi na stosie,
będziesz tuż przy mnie, ukryta w motylu…
W starych kurchanach trwa sen bohaterów,
którzy oddali swe życie dla rasy…
Jesteś strażniczką uśpionych od wieków,
tobie to właśnie poświęcam ten wiersz…
Przerwane myśli w połowie są drogi,
jak nasza walka, co wiecznie wciąż trwa.
Słodkim jak wino nam będzie triumf woli,
czas Nowej Ery, a nad nim twój miecz…
Darek

* * *
Powrócili pradawni Bogowie,
na te ziemie – po tysiącu lat…
I wejrzeli w serca nasze spragnione
woli mocy, tak twardej jak stal…
Nasza wiara to dusza tej ziemi,
nie skażona przekleństwem złej krwi.
Nasza wiara to życie wskrzeszone
które nie śni, lecz wolnym chce być…
Przez z tąd! cuda zmyślonych zaświatów!
Precz! Chrystusie zrodzony ze strachu!
Precz! nadziejo z kłamliwych kościołów:
wasz czas minie, wśród rozwianych popiołów…
Krew ozdobi nasze miecze i twarze,
w tym dniu runą zakłamania ołtarze!
Tego, który ogłosił się ‚królem’ –
a był cieniem, zmartwychwstania, ponurym!
Darek

* * *
Dziewczęta w powstańczych mundurach, za miłość płaciły krwią.
Kto kazał im wybrać ten sztandar? Lecz one poniosły go…
Dziewczęta w powstańczych mundurach, nie znały naiwnych łez.
Wśród huku, wystrzałów i rozstań, zdobiły swe włosy bzem…
Dziewczęta w powstańczych mundurach, kochały każdego z nas.
Walczyły do końca – wierne, aż zamilkł ostatni strzał…
Dziewczęta w powstańczych mundurach, szły z nami na wprost pod wiatr…
Śmierć brała je każdą z osobna, choć one tak chciały trwać…
Dziewczęta w powstańczych mundurach, imiona ich pokrył czas.
Wtulały rannych do serca, wpatrzone we wrogow stal…
Dziewczęta w powstańczych mundurach, tak bardzo ufały nam!
Gdy w boju nam przyszło umierać, plakaly nad każdym z nas…
Dziewczęta w powstańczych mundurach, do snu grał im letni wiatr.
Wierzyły do końca, wciąż walcząc, że PRZYJDZIE ZWYCIĘSTWA CZAS!
Dziewczęta w powstańczych mundurach, nadzieją wśród boju są.
Gdy przyszło na nowo krew przelać, zabiły w wojenny dzwon…
Darek

* * *
Wiatr jesienny zawodzi na dworze –
czarne chmury na niebie roztrąca…
Gdzie Ty, Matko, odnajdziesz dziś syna?
Tam, gdzie leży samotna mogiła…
W dole jakim zapadłym on leży?
Pośród innych Ojczyzny żołnierzy.
Nikt mu ognia nie wznieci na grobie,
choć on myślał do końca o Tobie!
Łza serdeczna na ziemie nie spadnie…
O czym myślał on wtedy, kto zgadnie?
Jakich bronił do końca rubierzy?
Jak głęboko w Ojczyzne swą wierzył? …
Ilu padło, podobnych mu braci?
Aby bronić swej Polski, swej Matki…
Aby walczyć! z najeźdzcą do końca,
z dumą wznosząc ku górze znak słońca…
Nie zasiądzie za Twoim już stołem:
nie spojrzysz mu w oczy radosne!
Nie wymówi do Ciebie choć słowa,
chociaż chciał Ci powiedzieć tak wiele…
Dzisiaj cisza. Pare zdjęć. Mdłe wspomnienie…
Jego ślad. Gdzieś w oddali – dwa cienie…
Zadmij w róg, nad pokrytą prochami twą ziemią.
Uszłysz głos, który będzie nadzieją!
Twoja pieśń – dziś przebudzi mogiły…
Wojny zew, który doda ci siły!
WSTAŃCIE, WSTAŃCIE słowiańscy rycerze!
Niechaj wasze wokół zjawią sie cienie.
Przyjdzcie z Nawii, my was tutaj czekamy –
przyjdzcie ku nam, stańcie w kręgu wraz z nami!
Już tu idą. Zwartym cieni legionem…
Ida setki, tysiące, miliony…
Duma bije z zamyslonych ich twarzy:
idą dziady! Idą przodki tu nasze!
Płomień wskaże im drogę – do kręgu.
Wiatr już niesie hymn stłumionych ich szeptów…
Odrzuć Matko, ze swych oczu zasłone!
Oto Twoje pragnienie – spełnione!
Choć przez chwilę znowu będą tu z nami –
przodki nasze, wraz ze swymi przodkami…
I tych, których czasem w sercu brakuje –
Częstuj żetwą – Matka chlebem częstuje…
Darek

* * *
Od Łaby do Dniepru, od morza do morza,
wiodły nas, Lechów, orle znaki…
Wiodła nas zwycięstw twarda wola!
Pośród rzek krwi, pośród ognia i stali –
szliśmy do przodu uparcie!
Szliśmy niepowstrzymani…
Wprost w wojenny wir, tam gdzie nowy świt sie palił.
W oczy patrzył wróg, w ten czas triumfu i chwały.
A w pamięci krzyk tych, co sprawie życie dali –
oni szli pod wiatr. Tak jak stali – umierali…
Prędko o nich świat zapomniał, lecz my ciągle pamiętamy.
Podążają ku swym ojcom, wprost ku bramom Nawii…
A gdy przyjdzie zginąć w boju, wiatr nam o nich pieśń zaśpiewa:
o szlachetnej krwi słowiańskiej, o świętości ziemi, chleba…
Wnet zagrają nam armaty, kule szarpać będą serca.
Deszcz wybieli nasze kości, prochy przyjmie Sławska ziemia…
Szybko wyschną łzy goryczy, by zamienić sie w zwyciestwo –
POWSTANIEMY, BY ZWYCIĘŻAĆ! BY UCZYNIĆ POLSKĘ WIELKĄ!
Darek
* * *

MATKO POLSKO,

sny zapamiętaj swych synów, złożonych w grobowej czeluści –
choć bez imienni tam leżą, nie brak im w sercach miłości!
MATKO POLSKO do snu ukołysz swe dzieci,
nie dla nich laury i sława! I słońce im nie zaświeci…
Bo oni już krocza ku przodkom, do Nawii – cieni siedliska…
Posłuchaj! To pieść ich ostatnia, tęsknota łzy z oczu wyciska,
bo tak Cię szczerze kochali… Swą młodość, swe życie oddali!
MATKO POLSKO, MATKO POLSKO!
Spójrz! Z ich krwi wstanie dzień Twojej chwały…
Wielki dzień, najwspanialszy ze wszystkich!
Pod stanicą naszych przodków, Ojczyzny,
oni wstaną do tej walki wraz z nami!
Idziem naprzód, pod Twe Polsko sztandary!
Darek
*******

SŁOWIAŃSKIE PIEŚNI PATRIOTYCZNE I DUCHOWE

A JEŚLI BĘDZIE WIOSNA 

A jeśli będzie wiosna, to bzów mi przynieś kiść
I tylko mnie nie całuj i nie broń, nie broń iść
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin* w ramię wrósł
I ciebie z karabinem do końca będę niósł!
A jeśli będzie jesień, to kalin pęk mi daj
I tylko mnie nie całuj i nie broń iść za kraj
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
I ciebie z karabinem do końca będę niósł!
A jeśli będzie lato, to zboża przynieś kłos
Dojrzały i gorący i złoty jak twój włos
Bo gdyby śmierć nie dała abym powrócił żyw
Poniosę nad granicę słowiańskich zapach żniw! x2
(*dawniej zamiast karabin było: toporzec lub toporzyc czyli wielki topór lub proporzec)
*******

DESZCZ, JESIENNY DESZCZ 
(Marian Matuszkiewicz, 1943, z dawnych inspiracji słowiańskich)

Deszcz, jesienny deszcz
Smutne pieśni gra
Mokną na nim karabiny
Hełmy kryje rdza!
Nieś po błocie w dal
W zapłakany świat
Przemoczonych pod plecakiem
Osiemnaście lat! x2
Gdzieś daleko stąd
Noc zapada znów
Jasna główka twej dziewczyny
Tuli się do snu!
Może właśnie dziś
Patrzy w nocną mgłę
I modlitwą prosi Boga
By zachował cię! x2
Deszcz, jesienny deszcz
Bębni w hełmów stal
Idziesz, młody żołnierzyku
Gdzieś w nieznaną dal!
Może jednak Bóg
Da że wrócisz znów
Będziesz tulił jasną główkę
Miłej swej do snu! x3
*******

DZIŚ DO CIEBIE PRZYJŚĆ NIE MOGĘ
(„Leśna Kołysanka” – pieśń reakcji pogańskiej, przerobiona na pieśń partyzancką w 1942/1943)

Dziś do ciebie przyjść nie mogę
Zaraz idę w nocy mrok
Nie wyglądaj za mną oknem
W mgle utonie próżno wzrok
Po cóż ci, kochanie, wiedzieć
Że do lasu idę spać
Dłużej tu nie mogę siedzieć
Na mnie czeka leśna brać
Księżyc zaszedł hen za lasem
We wsi gdzieś szczekają psy
A nie pomyśl sobie czasem
Że do innej tęskno mi
Kiedy wrócę znów do ciebie
Może w dzień, a może w noc
Dobrze będzie nam jak w niebie
Pocałunków dasz mi moc
Gdy nie wrócę niechaj z wiosną
Rolę moją sieje brat
Kości moje mchem porosną
I użyźnią ziemi szmat
W pole wyjdź pewnego ranka
Na snop żyta dłonie złóż
I ucałuj jak kochanka
Ja żyć będę w kłosach zbóż!
*******

HEJ CHŁOPCY, BAGNET NA BROŃ 
(Pieśń powstańcza na wzór dawnej słowiańskiej „Hej chłopcy, kosy na sztorc!”)

Hej chłopcy, bagnet na broń (kosy na sztorc)!
Długa droga, daleka, przed nami
Mocne serca a w ręku karabin (toporzyn)
Granaty w dłoniach i bagnet na broni
(Toporce w dłoniach i kosy na sztorc)
Jasny świt się roztoczy, wiatr owieje nam oczy
I odetchnąć da płucom i rozgorzeć da krwi
I piosenkę jak tęczę nad nami roztoczy
W równym rytmie marsza raz, dwa, trzy!
Hej chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka, przed nami trud i znój
Po zwycięstwo my młodzi idziemy na bój
Granaty w dłoniach i bagnet na broni!
Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami
Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni
Nowa Polska zwycięska jest w nas i przed nami
W równym rytmie marsza raz, dwa, trzy!
Hej chłopcy, bagnet na broń!
Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś
Przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść
Granaty w dłoniach i bagnet na broni!
Jasny świt się roztoczy, wiatr owieje nam oczy
I odetchnąć da płucom i rozgorzeć da krwi
I piosenkę jak tęczę nad nami roztoczy
W równym rytmie marsza raz, dwa, trzy!
*******

ROZSZUMIAŁY SIĘ WIERZBY PŁACZĄCE 
(Dawne „Pożegnanie Słowianki” z czasów Restytucji Słowiańskiej, później jako „Rozszumiały się brzozy płaczące….”)

Rozszumiały się wierzby (brzozy) płaczące
Rozpłakała się dziewczyna (Dziewanna) w głos;
Od łez oczy podniosła błyszczące
Na żołnierski (wojenny), na twardy życia los!

Ref.
Nie szumcie, wierzby (brzozy), nam
Żalu co serce rwie
Nie płacz dziewczyno (Dziewanno) ma
Bo w partyzantce (wśród powstańców) nie jest źle!
Do tańca grają nam
Armaty i stenów szczęk (Topory i szabli szczęk)
Śmierć kosi niby łan
Lecz my nie wiemy co to lęk!

Błoto, deszcz czy słoneczna spiekota
Ciągle słychać miarowy, równy krok;
To na bój idzie leśna piechota
Na ustach śpiew, pogodny wzrok i równy krok!
*******

JAK DŁUGO W SERCACH NASZYCH 

Jak długo w sercach naszych
Choć kropla polskiej krwi
Jak długo w sercach naszych
Ojczysta miłość tkwi

Ref.
Jak długo na Wawelu
Słowiański bije dzwon
Tak długo nasza Wisła
Do Gdańska płynie wciąż
Zwycięży Orzeł Biały
Zwycięży polski lud
Wiwat niech żyje Kraków
Nasz podwawelski gród
Jak długo na Wawelu
Słowiański bije dzwon
Tak długo w sercach naszych
Brzmi jego dźwięczny ton

[Ref.]

Jak długo na Wawelu
Brzmi nasz piastowski dzwon
Jak długo z gór karpackich
Rozbrzmiewa polski ton

[Ref.]
Jak długo Wisła wody
Na Bałtyk będzie słać
Jak długo polskie grody
Nad Wisłą będą stać

[Ref.]

O wznieś się Orle Biały
O Boże spraw ten cud
Zwycięstwo polskiej Sławy
Ogląda polski lud

[Ref.]

Jak długo nasza wiara
Rozgrzewa polską krew
Tak długo Polska cała
Bo Polak to jak lew

[Ref. (x2)]
*******

MARSZ PIASTOWSKI (Marsz Słowiański, Marsz Wojenny) 
(Dawna pieśń bojowa rycerzy słowiańskich, lechickich)

Niechaj wesoło zabrzmi nam echo
Niechaj uderzą w tarabany
Niech wie świat cały, z jaką uciechą
Idziem, gdzie Wódz nasz kochany!

Próżno łzy leją piękne dziewczęta (chłopięta)
Próżno by nas wstrzymać rade
Gdy pożegnania przyszły momenta
Padły zemdlone i blade!

Choć dom opuścić żal wielki bierze
I w sercu smutnem czujem rany
Idziemy chętnie prawi rycerze (rycerki)
Idziem, gdzie Wódz nasz kochany!
*******

WYMARSZ UDERZENIA 
(Stara Słowiańska Pieśń Bojowa)

A jeśli bzy już będą, to bzów mi przynieś kiść
I tylko mnie nie całuj i nie broń, nie broń iść
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin (toporzec) w ramię wrósł
I ciebie z karabinem (toporzycem) do końca będę niósł

Ref.

To wymarsz Uderzenia i mój i mój i mój
W ten ranek tak słoneczny piosenka nasza brzmi
Słowiańska ziemia święta poniesie nas na bój
A Polska gdy powstanie, to tylko z naszej krwi
A jeśli będzie lato, to przynieś żyta kłos
Dojrzały i gorący i złoty jak twój włos
I choćby śmierć nie dała bym wrócił kiedyś żyw
Poniosę z twoim kłosem słowiańskich zapach żniw

[Ref.]

A jeśli przyjdzie jesień, to kalin pęk mi daj
I tylko mnie nie całuj i nie broń iść za kraj
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
I ciebie z karabinem do końca będę niósł
[Ref.]

Poniosę nad granicę kaliny, kłosy, bzy
To z nich granica będą, z miłości, a nie z krwi
Granice mieć z miłości, w żołnierskich sercach tu
Nasz kraj się tam gdzieś kończy, gdzie w piersiach braknie tchu
[Ref.]
*******

MARSZ POLONII 
(ciągle aktualny)

Jeszcze Polska nie zginęła,
kiedy my żyjemy,
co nam obca przemoc wzięła,
szablą odbierzemy.

Ref.

Marsz, marsz Polonia
Nasz dzielny narodzie
Odpoczniemy po swej pracy
W ojczystej zagrodzie!
Już was żegnam, bracia, siostry,
Krewni, przyjaciele.
Póki w ręku miecz jest ostry,
Nie zginie nas wiele.
Jeszcze Polska nie zginęła,
choć my za morzami,
chociaż z oczu nam zniknęła,
lecz ją w sercu mamy.

[Ref.]

Jeszcze Polska nie zginęła,
i zginąć nie może,
bo Ty jesteś sprawiedliwy,
o Wszechmocny Boże.

[Ref.]

Rozproszeni po wszem świecie
Gnani w obce wojny
Zgromadziliśmy się przecie
W jedno kółko zbrojne!

[Ref.]

Marsz przytomnie, śmiało, dzielnie,
Jako przynależy
Godnym synom ojców naszych –
Polaków rycerzy.

[Ref.]

Polak pada dla narodu,
Dla matki Ojczyzny.
Chętnie znosi głód i trudy,
A najczęściej blizny.

[Ref.]

Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,
Będziem Polakami.
Dał nam przykład ród piastowski,
Jak zwyciężać mamy.

[Ref.]

Kiedy zabrzmi trąbka nasza,
Pocwałują konie,
Poprowadzi nas Świętowit
Na ojczyste błonie.

[Ref.]

Łączmy ramię do ramienia,
Bracia Słowianie,
Gdy uderzym wszyscy razem –
Polska zmartwychwstanie!

[Ref.]

A gdy nieprzyjaciół naszych
Dumę poskromimy,
Kochajmy się, żyjmy razem –
Nigdy nie zginiemy.

[Ref.]

Z wiosną zabrzmi trąbka nasza,
Pocwałują konie.
Sławą polskiego pałasza
Zagrzmią nasze błonie!

[Ref.]

Katol Polski nie zdobędzie,
Dobywszy pałasza.
Hasłem naszym wolność będzie,
O ojczyzno nasza.

[Ref.]

Od Krakowa bitą drogą
Do Warszawy wrócim
Co zastaniem resztę wroga
Za łeb w Wisłę wrzucim!

[Ref.]

Na królewski dwór zhańbiony
Wzleci Orlę Białe.
Hukną działa, jękną dzwony
Polakom (Lechitom) na chwałę!

[Ref.]

W Ameryce polscy uchodźcy najczęściej rozpoczynali śpiewając:

Jeszcze Polska nie zginęła,
choć my za morzami,
chociaż z oczu nam zniknęła,
lecz ją w sercu mamy.
*******

OJCZYZNO MA 

Tyle razy pragnęła wolności
Tyle razy dławił ją kat (katol);
Ale zawsze czynił to obcy
A dziś brata zabija brat (brachol)!

Ref.

Ojczyzno ma
Tyle razy we krwi skąpana
Ach, jak wielka dziś twoja rana
Ach, długo cierpienie twe trwa!

Biały Orzeł znów skrępowany
Krwawy łańcuch zwisa u szpon
Lecz wkrótce zostanie zerwany
Bo wolności wybija dzwon!

[Ref. (x2)]

O Królowo Polskiej Korony
Wolność, pokój i miłość racz dać;
By ten naród boleśnie gnębiony
Odtąd wiernie przy Tobie mógł trwać!

O Matko Ma! Mokosza! (Dzidzilajla, O Lajla)!
Tyś królową polskiego narodu;
Tyś wolnością w czasie niewoli
I nadzieją, gdy w sercach jej brak!

[Ref. (x2)]

Nowy ból przeszył serca Polaków (Lechitów)
Słowian-żyrcy przelali swą krew
Abyś ty mógł (Abyśmy mogli) żyć w wolnej Ojczyźnie
Bez cierpienia, bólu i krat!
*******

PŁONIE OGNISKO I SZUMIĄ KNIEJE

Płonie ognisko i szumią knieje
Drużynowy (Wojewoda) jest wśród nas;
Opowiada starodawne dzieje
Bohaterski (Nasz Słowiański) wskrzesza czas!
O rycerstwie znad kresowych (lechickich) stanic
O obrońcach naszych polskich granic;
A ponad nami wiatr szumny wieje
I dębowy huczy las!
Już do odwrotu głos trąbki wzywa
Alarmując ze wszech stron;
Staje wiara w ordynku szczęśliwa
Serca biją w zgodny ton!
Każda twarz się uniesieniem płoni
Każdy laskę (topór) krzepko dzierży w dłoni;
A z młodzieńczej się piersi wyrywa
Pieśń potężna, pieśń jak dzwon!
(W nawiasach alternatywne słowa pieśni)
*******

OGNISKA JUŻ DOGASA BLASK – SŁOWIAŃSKI KRĄG 

Ogniska już dogasa blask
Braterski (Słowiański) splećmy krąg;
W wieczornej ciszy, w świetle gwiazd
Ostatni uścisk rąk!

Ref. (x2)

Kto raz przyjaźni poznał moc
Nie będzie trwonił słów;
Przy innym Ogniu, w inną noc
Do zobaczenia znów!

Ogniska już dogasa blask
Braterski splećmy krąg;
W wieczornej ciszy, w świetle gwiazd
Ostatni uścisk rąk!

[Ref. (x2)]

Nie zgaśnie tej przyjaźni żar
Co połączyła nas;
Nie pozwolimy by ją starł
Nieubłagany czas!

Przed nami Ognisk nowych moc
I moc młodzieńczych snów;
Przy innym ogniu, w inną noc
Do zobaczenia znów! (x2)
*******

JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA 
(Słowiańska melodia ludowa)

Jeszcze Polska nie zginęła (umarła),
Kiedy (Póki) my żyjemy.
Co nam obca przemoc wzięła (wydarła),
Szablą odbierzemy.

Marsz, marsz, Polacy (Rodacy, Lechici),
Z ziemi obcej do Polski. (Do Polski z ziemi pracy)
Za Bożym (Wodza) przewodem
Złączym się z narodem.

Przejdzem rzeki, weźmiem grody,
Będziem Polakami (Lechitami).
Dał nam przykład Długobrody (Srebrnobrody),
Jak zwyciężać mamy.

Marsz, marsz, Polacy (Rodacy),
Jak wojowie bez guzdrania
Po szwabskim (kleszym) zaborze,
Dla ojczyzny ratowania
Wrócim się przez morze.

Marsz, marsz, Polacy (Rodacy),
Niemiec, katol nie osiędzie,
gdy jąwszy pałasza,
hasłem wszystkich zgoda będzie
i ojczyzna nasza.

Marsz, marsz, Polacy (Rodacy),
Już tam ojciec do swej Basi
Mówi zapłakany —
Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany.

Marsz, marsz, Polacy (Rodacy),
Na to wszystkich jedne głosy:
„Dosyć tej niewoli
mamy szable, na sztorc kosy,
Jassa, Bóg pozwoli.”

Marsz, marsz, Polacy (Rodacy),
*******

ROTA – SŁOWIAŃSKA ROTA 

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy!
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy,
Nie damy, by nas zniszczył (zniemczył) wróg…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy Ducha,
Aż się rozpadnie w proch i pył
Katolska (krzyżacka) zawierucha.
Twierdzą nam będzie każdy próg…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
Nie będzie katol (Niemiec) pluł nam w twarz
Ni dzieci nam katolił (watykanił, germanił).
Orężny wstanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił,
Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
Nie damy miana Polski zgnieść
Nie pójdziem żywo w trumnę.
Na Polski imię, na Jej cześć
Podnosim czoła dumne,
Odzyska ziemię dziadów wnuk…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!

(Pieśń sięga czasów reakcji słowiańskiej w X wieku, a później walce z katolickim najeźdzcą zbrodniczego niemieckiego zakonu „Maryi Panny” czyli z plugastwem krzyżackim. Krzyżak to potoczna nazwa katolika od czasów niemiecko-katolickiej okupacji ziem slowiańskich. Od początku historii Polski największym zagrożeniem dla Polski i Polaków był najeźdzca znany jako katolik, szwab, Niemiec, Krzyżak, krzyżowiec, a katolicyzacja i germanizacja szły w parze z uwagi na narzucanie katolicyzmu przez Niemców.).
*******

BOŻE COŚ POLSKĘ (JASSA) 
(*Zamiast Boże, Panie, śpiewano także Jassa, Jasse, Perun, Swarog, Rodzie i innych czczonych lokalnie prawdziwych bóstw słowiańskich. Hymn zaczynano imieniem Boga i kończono imieniem Boga w refrenie.)

Boże*, coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały,
Coś ją osłaniał tarczą swej opieki
Od nieszczęść, które przygnębić ją miały!

Ref. (x2):

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie:
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie*!
Ty, któryś potem tknięty jej upadkiem
Wspierał walczących za najświętszą sprawę,
I chcąc świat cały mieć jej męstwa świadkiem
W nieszczęściach samych pomnażał jej sławę.

[Ref.]

Wróć naszej Polsce świetność starożytną,
Użyźniaj pola, spustoszałe łany,
Niech szczęście, pokój na nowo zakwitną.
Przestań nas karć, Boże zagniewany.

[Ref.]

Boże, którego ramię sprawiedliwe
Żelazne berła władców świata kruszy,
Zniwecz Twych wrogów zamiary szkodliwe,
Obudź nadzieje polskiej naszej duszy.

[Ref.]

Boże najświętszy, od którego woli
istnienie świata całego zależy,
wyrwij lud Polski z tyranów (katolów, germanów) niewoli,
wspieraj zamiary wytrwałej młodzieży.

[Ref.]

Boże Najświętszy! Przez Lechitów rany
Świeć wiekuiście nad braćmi zmarłemi,
Spojrzyj na lud Twój, niewolą znękany,
Przyjmij ofiary synów polskiej ziemi!

[Ref.]

Gdy naród polski dzisiaj we łzach tonie,
Za naszych braci (żyrców) poległych błagamy,
By ich męczeństwem uwieńczone skronie
Nam do wolności otworzyły bramy.

[Ref.]

Niedawnoś (Od kiedyś) wolność zabrał polskiej ziemi,
A już krwi naszej popłynęły rzeki,
Jakże okropnie musi być z owymi,
Którym Ty wolność odbierasz na wieki!

[Ref.]

Jedno Twe słowo, ziemskich władców Panie,
Z prochów nas znowu podnieść będzie zdolne,
A gdy zasłużym na Twe ukaranie,
Obróć nas w prochy, ale w prochy wolne!

[Ref.]

Powstała z grobu na Twe władne słowo
Polska, wolności narodów chorąży,
Pierzchnęły straże, a ponad jej głową
Znowu swobodnie Orzeł Biały krąży!

[Ref.]

(Wszelkie nieszczęścia na Polskę i naród Polski spadają za zbrodnię porzucenia dawnej wiary i prawdziwych bóstw jakie powinny być czczone na ziemi polskiej, słowiańskiej.)
*******

CHORAŁ (Z DYMEM POŻARÓW)

Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
Do Ciebie Boże (Jasse), bije ten głos
Skarga to straszna, jęk to ostatni
Od takich modłów bieleje włos
My już bez skargi nie znamy śpiewu
Wieniec cierniowy (słowiański) wrósł w naszą skroń
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń
Ileż to razy Tyś nas nie smagał
A my ze świeżych nie zmyci ran
Znowu wołamy: „On się przebłagał
Bo On nasz Ojciec (Swarog), bo On nasz Pan (Rod)!”
I znów powstajem w ufności szczersi
A za Twą wolą zgniata nas wróg
I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi:
„A gdzież nasz Ojciec (Swarog), a gdzież nasz Bóg!”
I patrzym w niebo, czy z jego szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho – pośród błękitu
Jak dawniej buja swobodnie ptak
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce
Nim naszą (dawną) wiarę ocucim znów
Bluźnią ci usta, choć płacze serce
Sądź nas po sercu, nie podług słów!
O, Jasse! Jasse! Ze zgrozą świata!
Okropne dzieje przyniósł nam czas
Syn zabił ojca, brat zabił brata
Mnóstwo zdrajców jest pośród nas
Ależ o Jasso! Oni niewinni
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz
Podli katole byli tam czynni
O, rękę karaj, nie ślepy miecz!
Patrz, my w nieszczęściu zawsze jednacy
Na Twoje łono do Twoich gwiazd
Modlitwą płyniem, jak letni (senni) ptacy
Co lecą spocząć wśród własnych gniazd
Osłoń, nas osłoń, Ojcowską dłonią
Daj nam widzenie przyszłych Twych łask
Niech kwiat Niebiański (męczeński) uśpi nas wonią
Niech nas niebiański (męczeński) otoczy blask!
I z archanioły Twymi na czele
Pójdziemy wszyscy na straszny (krwawy) bój
I na drgającym czartowskim (katolskim) ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Zbłąkanym braciom otworzymy serca
Winę ich zmyje wolności brzask
W ten czas usłyszy podły bluźnierca
Odpowiedź naszą: „Bóg jest i blask!”
*******

WSZYSTKIE NASZE DZIENNE SPRAWY 

Wszystkie nasze dzienne sprawy,
Przyjm litośnie Boże (Jasso) prawy,
A gdy będziem zasypiali,
Niech Cię nawet sen nasz chwali.
Twoje oczy obrócone,
Dzień i noc patrzą w tę stronę,
Gdzie niedołężność człowieka
Twojego ratunku czeka.
Odwracaj nocne przygody,
Od wszelakiej broń nas szkody,
Miej nas zawsze (wiecznie) w swojej pieczy
Stróżu i Sędzio człowieczy.
A gdy już niebo osiądziem,
Tobie wspólnie śpiewać będziem,
Boże (Jasso), w Trójcy (Trójgław) niepojęty,
Święty, na wiek wieków święty.
*******

PIEŚŃ PORANNA SŁOWIAN – KIEDY RANNE WSTAJĄ ZORZE 

Kiedy ranne wstają Zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki:
Bądź pochwalon, Boże Wielki!
A człowiek, który bez miary
Obsypany Twymi dary,
Coś go stworzył i ocalił,
A czemuż by Cię nie chwalił?
Ledwie oczy przetrzeć zdołam,
Wnet do mego Jassy wołam,
Do mego Boga na niebie
I szukam Go wkoło siebie.
Wielu snem śmierci upadli,
Co się wczoraj spać pokładli,
My się jeszcze obudzili,
Byśmy Cię, Boże, chwalili.
Boże w Trójcy niepojęty,
Ojcze, Synu, Duchu Święty,
Tobie chwałę oddajemy,
Niech dla Ciebie dziś żyjemy.
(Zorze to dawne słowiańskie boginie Świtu.)
*******

PIEŚŃ WIECZORNA SŁOWIAN 

Wszystkie nasze dzienne sprawy
Przyjm litośnie, Boże prawy,
A gdy będziem zasypiali,
Niech Cię nawet sen nasz chwali
Twoje oczy obrócone
Dzień i noc patrzą w te stronę,
Gdzie niedołężność człowieka
Twojego ratunku czeka!
Odwracaj nocne przygody,
Od wszelakiej broń nas szkody,
Miej nas wiecznie w Twojej pieczy,
Stróżu i Sędzio człowieczy.
*******

PRZYJACIELE

Nie płacz za tymi, którzy jutro zginą
Dumnie odejdą młodzi w tajemnicę
bo idą walczyć o prawdę jedyną
Bóg sam ich w swoje stroi błyskawice
Nie płacz za tymi, którzy jutro zginą
nasz szlak Legionów młodą krwią zbroczony.
Krew biała Polski spłynęła doliną –
i to nasz sztandar: BIAŁY I CZERWONY
Nie płacz za tymi, którzy jutro zginą
czystych rycerzy znak lśni na ich czole,
a bohaterskiej swej śmierci godziną
jak młotem z ognia – kruszą w proch NIEWOLĘ!
*******

SŁOWIAŃSKA WIARA – MODLITWA RODZIMOWIERCÓW 

Słowiańska Wiara
to Ziemia, to Matka,
to Prochy Przodków
Słowiańska Wiara
to Woda, to Krew,
to nasze Dziedzictwo.
Słowiańska Wiara
to Ogień, to Siła,
to Duszy Oczyszczenie.
Słowiańska Wiara
to Wiatr, to Pamięć,
to Wieczny Czas.
Słowiańska Wiara
to Cześć Bogom oddana,
to Trzeba, to Sława.
Słowiańska Wiara
to Plon z Płodnej Ziemi,
to Cykl, to Obrzęd.
Słowiańska Wiara
to Ostatnie Tchnienie Przodków,
to Pierwsze Potomstwa Słowa.
Słowiańska wiara
to Dąb i Lipa splecione razem,
to Rodzina, to Związek.
*******

GOREJĄ WICI 
(Pieśń z GW Tom I 1944)

Goreją wici – Hej Słowiany
Witeziów chrobrych rodzie cny
Dziedzice ducha świętej rany
Masława sny – to nasze sny.
Słowiańska czestna wiara nasza
Swaroga święty znak
Nie nam judejskich znać mesjaszy
Nas woła kneź – Bogorzeł Krak!
Przebrała się już hańby miara
Już się obudził Polski lud
Czerwono spłynie Wisła szara
Świat ujrzy drugi Wisły cud.
Słowiańska czestna wiara nasza
Swaroga święty znak
Nie nam judejskich znać mesjaszy
Nas woła kneź – Bogorzeł Krak!
Tchórz marny kogo czyn przeraża
Niech dalej zdycha – podły rab
Podejdźmy sami ślad mocarza
Dla mężnych róg Bogorła gra!
Słowiańska czestna wiara nasza
Swaroga święty znak
Nie nam judejskich znać mesjaszy
Nas woła kneź – Bogorzeł Krak!
Od Karpat po mierzeje Gdańska
Od Wolna po Krępaku szczyt
Potężna wstanie moc słowiańska
Zadrużnej Polski wstanie mit!
Słowiańska czestna wiara nasza
Swaroga święty znak
Nie nam judejskich znać mesjaszy
Nas woła kneź – Bogorzeł Krak!
*******

CHWAŁA SWAROŻYCA – PIEŚŃ BOGÓW 

Chwała chwała Swarożyca
Boga słońca, boga życia
Chwała chwała Perunwica
Boga gromu, boga życia
I Welesa kosmatego
W oku magii ukrytego
Chwała chwała dla Mokoszy
Niech nas Mokosz żywych nosi
Niech brat bratu bracie woła
Dajcie zwierza naszym borom
Niech brat bratu bracie rzecze
Dajcie rybów naszej rzece
Niech brat bratu mówi bracie
Dajcie pokój naszej chacie
A kto wam to palcem wytknie
Niechaj zginie w pierwszej bitwie
A kto was to chce się wyrzec
Niech go zgubi wołchw i żyrzec
Wołchw i żyrzec, wróż i kapłan
Taką tu przysięgę składam:
Strzec prastarej wiary będę
Kłaść obiatę pod waszym dębem
W gaju świętej wierzenicy
Wiary przodków nic nie zniszczy
Wiary przodków nic nie zniszczy
*******

OJCOM NASZYM CZEŚĆ I SŁAWA – MODLITWA 

Ojcom naszym cześć i sława
bohaterom wieczna chwała
Matkom co swe dzieci wiły
własną piersią je karmiły
Przodkom ognie, duchom strawę
to za życie, które mamy
to za mądrość, którą dali
niosąc wiedzę dla nas z Nawii
o Wilgotnej Płodnej Ziemi
i o Jasnym z Nieba Gromie
o Dadzbożym słońcu jasnym
co się mieni w blasku krasnym
o Jaryle płodnym Bogu
o Perunie i Swarogu
i o Doli losu Matce
Swarożyca ognie jasne
dla Nich trzeby i obiaty
nasze modły i kołacze
a za życie, które mamy
Przodkom ognie, duchom strawę
*******

PRZYZYWAM CIEBIE SWAROŻYCU – MODLITWA 

Przyzywam ciebie Swarożycu
święty ogniu synu Swarogowy
Wielki boże przywiedz Bogów w ten krąg święty
byśmy trzebę złożyć mogli
Dla nich w Twoje ciało złote
niech w Twym cieple i jasności
duchy przodków się ogrzeją
których dziś tu przyzywamy
święty ogniu Swarożycu
z czterech stron tu do nas przybądź
Swarożycu szczodry boże
niech z twym ciepłem i jasnością
wszelkie dobro na nas spłynie
I twój blask niech noc rozjaśni
przyzywam Ciebie Swarożycu
wielki boże synu Swarogowy
Święty Ogniu!
*******

KOSOPLECINY
Autor: Joanna Gacparska

Ziemio użycz mi mocy
Bym mogła tworzyć i istnieć
Ogniu płomienny gorący
Dniom mym przychylnie przyświeć
Wietrze użycz mym myślom
Siłę i szybkość burzy
Wodo daj duszę czystą
Której los dobrze wróży
Proszę Was wielcy Bogowie
Nadajcie mi godne imię
Obdarzcie siłą i zdrowiem
Mądrością co nie przeminie
Dziś mi zaplotą warkocze
I włożę wianek na głowę
W kobietę się przeistoczę
Rozpocznę dziś życie nowe.
*******

PIOŁUN

Hen, daleko w obcym kraju, gdzieś wśród pustyń, martwych mórz
Mieszkał sobie jeden wielki, mocny i jedyny bóg,
Miał proroków i kapłanów, żółtych ksiąg niejeden zwój,
Przed oczami niegodnymi chronił się za gruby mur.
A mój bóg brzozowo-siwy mieszka tuż za progiem mym,
Nie odmówi mi gościny w noc pogodną czy w dzień zły,
A mój bóg dębowo-złoty kroków parę do mnie ma
Nie raz w progach moich bywał w słońca żarze, w deszczu, mgłach.
Hen, daleko w innym kraju ponoć żyje taki bóg
Wśród kobierców, wież, filarów… Prawdę jedną słychać tu:
Że największy i że raju właśnie on otworzy drzwi,
Czarnookie cud-hurysy na spotkanie wyjdą ci.
A mój bóg błękitnoskrzydły z polnym ptakiem za pan brat,
Tęczy krople mi przynosi, kiedy szary widzę świat,
A mój bóg wśród jezior toni perkozowi mości dom,
Nocą pośród trzcin siadamy – żab tysiące, ja i on.
Kiedy znów z obcego kraju przyjdzie inny jakiś bóg,
Powie że jedyny, wieczny i że jemu tylko hołd,
Jak mu powiem, że ta ziemia boga już swojego ma?
Niejednego, tutejszego jak to słońce, woda, wiatr.
Bogi me srebrzysto-złote, bogi dębów, siwych brzóz,
Bogi me błękitnoskrzydłe już na zawsze bądźcie tu!
Niech się stanie, niech się spełni starej baśni święty zwój.
A wydartych lat tysiące razem z nami piszcie znów.
*******

PERUNOWY KAMIEŃ – KLIMOR 

Przed burzą tuż pod lasem nie było nikogo,
ot, zwykła łąka w słońcu złocistym skąpana.
Obok niej wzgórze. Na nim ciemnych chmur czekałem,
zaślubin burzy, nieba – ich z ziemią swatania.
W końcu moje pragnienie Bogowie spełnili,
ujrzałem mocy wichru władzę ponad światem.
Zafalowała łąka, las zaszumiał nagle
i samotny już w sercu żywiołu nie stałem.
Wpierw mi się wydawało że cień jakiś przemknął
przez łakę pozłacaną co pod wzgórzem stała.
Wnet lasem wstrząsnął piorun, mgnienie błyskawicy
objawiło mi jego – piorunów tytana.
Powolnym krokiem wspinał się na moje wzgórze,
gdy mijał mnie na chwilę – w oczy jeszcze spojrzał.
Poruszyć się nie mogłem wcale ni odezwać,
kazał bym nieruchomym jak kamień pozostał.
Na szczycie wzgórza olbrzym ręce wzniósł ku niebu
i głos się jego rozległ w cztery świata strony.
Perun opowieść swą snuł – długo i dostojnie,
pieśń piękną pełną mocy, burzy pieśń i gromu.
Gdy nieba pieśń umilkła, mocarz ręce opuścił,
podchodząc do mnie szepnął – Moją moc ci daję –
Siłę mej pieśni w tobie zaklinam na wieki,
ciebie samego zmienię w burzy święty kamień.
Po burzy już pod lasem nie było nikogo,
ot, zwykła łąka w słońcu złocistym skąpana.
I tylko ja tam jestem – kamień – świadek niemy
zaślubin burzy, nieba – ich z ziemią swatania.
*******

PIEŚŃ BOJANA 

Głód, powietrze, ogień, woda
I wszelaka zła przygoda
Będą temu, kto by starą
Ojców swoich wzgardził wiarą!
Zwierz drapieżny do obory
Między stada czarne mory
Wejdą temu, kto by starą
Ojców swoich wzgardził wiarą!
Chorobą się rozniemoże
I boleści twarde łoże
Zwiąże tego, kto by starą
Ojców swoich wzgardził wiarą!
A gdy skona, garści ziemi,
Gdzie by spoczął kośćmi swemi,
Nie dostanie, kto by starą
Ojców swoich wzgardził wiarą!
Marnie zginie!…Wiatr rozmiecie
Prochy jego po wszym świecie –
Marnie zginie, kto by starą
Ojców swoich wzgardził wiarą!
(W ostatniej linijce swoich można na Słowian wymieniać w śpiewie przy powtórzeniu)
*******

HYMN SŁOWIAN – HEJ SŁOWIANIE… 
– Samuel Tomášik, Praga 1834
(melodia Mazurka Dąbrowskiego)

Hej, Słowianie, jeszcze nasza
Słowian mowa żyje,
póki nasze wierne serce
za nasz naród bije.

Żyje, żyje duch słowiański,
i żyć będzie wiecznie,
Gromy, piekło – złości waszej
ujdziem my bezpiecznie!

Dar języka zwierzył nam Bóg,
Bóg nasz gromowładny.
Nie śmie nam go tedy wyrwać
Na świecie człek żadny.

Ilu ludzi, tylu wrogów,
Możem mieć na świecie,
Bóg jest z nami, kto nam wrogiem,
Tego Piorun zmiecie!

I niechaj się ponad nami
groźna burza wzniesie,
skała pęka, dąb się łamie,
ziemia niech się trzęsie.

My stoimy stale, pewnie,
jako mury grodu.
Czarna ziemio, pochłoń tego,
kto zdrajcą narodu!
*******

PRZYSIĘGA

Oto staję nagi, przed ludem bratnim i Bogi,
I Ślubuję:
Że przed wrogiem – nie zaznam trwogi.
Że słowa, raz danego – nigdy nie złamię.
Ze starcia ucieczką – nigdy się nie splamię.
Że Braciom – szacunek uczciwy daruję.
Że odwagą i męstwem od dziś się kieruję.
Że o rodzinę dbał będę, i o powinności,
Płynące z dawnego prawa gościnności.
Oto moja Droga!
*******

SŁOWIAŃSKIE TRADYCJE WIERSZEM ŚPIEWANE – POEZJA ŚPIEWANA

Za jedną z najważniejszych wspólnych cech kulturowych ludów indoeuropejskich (w tym Słowian) jest poezja heroiczna, w której lud pieśnią i wierszem rytmicznym sławi dawnych bohaterów i starych bogów. Spotkać je można u praktycznie wszystkich ludów: Germanów (wiadomo: Nibelungowie, Eddy, cykl Tyrfinga), Celtów (np. pieść o Chulainn’ie), Persów (Yadegar-e Zariran), Greków (nie trzyba chyba przykładów), Rzymian, Indusów itd. Poezja epicka przeniknęła też do ludów nieindoeuropejskich ale będących pod przemożnym wpływem indeoeuropejczyków, np. Finów czy Tybetańczyków. Pomimo swojej dawności i wielu elementów baśniowych i fantastycznych, poezja epicka charakteryzuje się zadziwiającą stabilnością treści i realiów. Pomimo upływu wieków, szwedzka Hervarar saga z niesłychaną dokładnością oddaje realia walk Germanów z Hunami w dorzeczu Dniepru. Mity greckie są dziś brane poważnie jako świadectwo kultury i mentalności Grecji mykeńskiej. Literatura perska wciąż opiewa bohaterów wyznających Mazdaizm czy Zaratusztrianizm, a poezja Osetyjczyków wciąż opisuje walki z Gotami, mimo tego iż lud ten z Gotami miał styczność ostatnio szesnaście wieków temu. Słowianie w poezji epickiej nie są wyjątkami. Bardzo bogata literatura występuje u Słowian Wschodnich i Południowych. I ponownie są to utwory zadziwiająco stabilne – niektóre ruskie byliny spisane zostały dopiero w XIX wieku, a oddają czasy przedchrześcijańskie słowiańszczyzny i uważane są powszechnie za utwory pamiętające Jarosława Mądrego, jeżeli nie wieki wcześniejsze.

Wiersze, poematy, pieśni przekazywano tradycyjną metodą z ust rodziców i starszyzny do uszu dzieci, kolejnym pokoleniom, podobnie jak to od tysiącleci czynił Lud Aryan na pograniczu Indii i Persji oraz aryjscy brahmani w Bharacie. Dawne historie przekazywano w baśniach i bajkach opowiadanych dzieciom tak, że w miarę dorastania każde dziecko poznawało historyczną, kulturową i duchową tradycję słowiańską, w tym lechicką. Bardzo wiele testów poematów duchowo-mistycznych oraz kultowych ukradło chrześcijaństwo przerabiając sobie w ten sposób, że wyrzucano imiona dawnych bóstw, bogów i bogiń, zatem bardzo łatwo ze staropolskich tekstów jest odzyskać tysiące utworów metodą inżynierii wstecznej, ubogaconą przez wiedzę odziedziczoną po przodkach w rodzinach słowiańskich kapłanów przechowujących dawne tradycje i Starą Wiarę Słowiańskich Bóstw Nieba. Bogurodzica – to oficjalnie najstarsza utrwalona polska pieśń religijna i najstarszy zachowany polski tekst poetycki, gdzie melodia i tekst są zmienioną formą prasłowiańskiej pieśni religijnej. W Bogurodzicy znajdują się liczne archaizmy słowiańskie, a niektóre z nich były przestarzałe już w XIV/XV wieku! Zamiast Maria powinno być najpewniej Mokosz albo Marza/nna, a Mąd – to syn Mokoszy i Łado lub Sima. Mokosza miała przynajmniej sześciu synów, mamy zatem w słowiańskiej duchowości rodzimej przynajmniej sześciu Synów Bożych, Synów Bogurodzicy, Wielkiej Bogini. Bogurodzicą, zwano u Słowian Mokrą/Wilgotną Matkę Ziemię (gr. Gaia), inaczej nazywaną regionalnie Marzanną, Maranną, Moreną, Morą, Maryną, a najczęściej Mokoszą bo to jej przydomek Mokra/Wilgotna.

Bogurodzica dziewica,
Bogiem sławiena Mokosza (Marza, Marzanna),
U twego syna Gospodzina
Matko zwolena, Mokosza (Marza, Marzanna)!
Zyszczy nam, spuści nam.
Twego dziela Jasza (Jassa, Jessa), bożycze,
Usłysz głosy, napełń myśli człowiecze.
Słysz modlitwe, jąż nosimy,
Oddać raczy, jegoż prosimy:
Na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.

Bogurodzica.

Bogini Mokosza, Mokusza czy Mokosz (słowacka i słoweńska: Mokoš) to jedyna przedstawicielka bóstw kobiecych w panteonie księcia Włodzimierza na Rusi, Bogini prasłowiańska. Mokosza (inne warianty: Mokosz, Moksza – jak wyzwolenie w tantrze) wiąże się z kobiecą sferą działalności w gospodarstwie: rękodziełem, przędzeniem, tkactwem i in. Składano jej żertwy ze snopów lnu, wyszywanych ręczników. Matka Boska Mokosza, była bliską Rodzanicom (Dziewom Życia, Dziewannom) patronką położnictwa, stróżką porodów. Stąd u kobiet kult Bogini Mokoszy jako prawdziwej Matki Boskiej przetrwał najdłużej: nawet w XVI wieku popi cerkiewni mieli obowiązek pytać kobietę, czy nie chodziła do Mokoszy, podobnie i księża katoliccy w południowo-wschodniej Polsce. Na Nowogródczyźnie kult Bogini Mokoszy zachował się aż do XIX stulecia, a w XX wiek wszedł w ukryciu z powodu nawrotu represji. Do Bogini Mokoszy na Górę Starokijowską (panteon Włodzimierza) przychodzili z pokłonem żercy, wróżki, znachorki. Chociaż uważano ją za opiekunkę kobiet i boski ideał kobiecości, to jednak była czczona przez wszystkich, dlatego Włodzimierz wprowadził ją do swego panteonu. Według legend właśnie Święta Mateczka Mokosza przędła nić żywota, przeto upatrywano w niej także patronkę przędzenia oraz długiego życia i dobrego losu. Inną funkcję Świętej Mokoszy stanowiła troska o wodę: deszcz, rzeczki, strumyki. Uwidoczniło się to w imieniu Bogini Matki, Świętej Macierzy. Badacze sądzą, że pochodzi ono od: „mokry”, „moknąć”, ale może mieć korzenie indoeuropejskie czy indoaryjskie i pochodzić od Moksza, co oznacza Wolność, Wyzwolenie, Zbawienie. Rzecz ciekawa, że w języku litewskim występuje słowo maksi, co znaczy „wiązać, splatać”, a także słowo makasz – „pleciona portmonetka”. Otóż może to wskazywać na jedną z funkcji Bogini, którą mieli również Litwini.

Pochodzenie Mateczki Mokoszy wygląda na bardzo dawne: jak większość żeńskich bóstw nieba znana była już w epoce trypolskiej. W obrazie Matki Bożej Mokoszy widzimy ślad starodawnego kultu Wielkiej Bogini – Matki, Świętej Macierzy. Jej podobizny, w znacznej mierze stylizowane, doszły nas przeważnie na ręcznikach: Bogini Mokosza stoi pod odkrytą kopułą świątyni wznosząc ręce ku górze (postawa orantki), na głowie ma rogatą czapkę. Z obu stron Mokoszy – dwaj jeźdźcy na koniach, słowiańscy Wojownicy, Woje. Na niektórych wyszywankach pod końmi widać pomyślne kultowe święte swastyki, czasem ubiór głowy Świętej Bogini przypomina kwitnący krzak. Bogini Mokosz zwykle ubrana jest odzienie koloru czerwonego oraz złocistego, w tym w suknię słowiańską w czerwonym kolorze, co później przejęto w ikonach Piątnicy, która pierwotnie była sama Mateczka Mokosza. Statuetki scytyjskich bogiń (VII wiek p.e.ch.) przypominają postawę Bogini Mokoszy i orantki z podniesionymi w górę rękami, jak w modlitwie. Przypuszczalnie również w kijowskiej Świętej Sofii wcześni chrześcijanie widzieli swą odwieczną Boginię z rękami wzniesionymi ku niebu.

Przenajświętsza Bogini Mokosza pochodzi od jeszcze starszego kultu wody – bogini Dany. Zdaniem Nikołaja Marra, profesora Akademii Nauk, imię Dana składa się z dwóch części: da (śródziemnomorskie „woda”) i na („nenia”, „macierz”), czyli znaczyło Matka-Woda. Słowo „Dana” już w okresie scytyjsko-sarmackim przestało być imieniem bogini, a oznaczało po prostu rzeczkę. Takież znaczenie ma słowo don („woda”, „rzeka”) albo dunaj – nazwy ukraińskich rzeczek, opiewanych w wielu pieśniach, a poświęconych Bogini Mokoszy. Już Herodot zapisał przekaz o Bogini Danie: niezrównanej piękności niepokalana Dziewica i Macierz wszystkiego, co żyje, Bogini rozrodczości. Dniem jej poświęconym jest piątek, w którym surowo sądziła tych, co naruszali zwyczaje, a na pokutę dokonywano postu przez cały dzień bez jedzenia i bez picia. Do takich występków wymagających pokuty należało przędzenie i szycie w piątek, jak wspomniano wyżej – dzień świąteczny Bogini. Najlepsze Piątnice czyli Święte Piątki Macierzy Świata (gr. Gaia) to piątki w których w dzień lub nocą z piątku na sobotę przypada Pełnia Księżyca (w 2015 roku to 3 kwiecień, 31 lipiec i 25 grudzień), a szczególnie jeśli Księżyc jest na niebie Wielki, znaczy znajduje się najbliżej Ziemi, w perigeum orbity, a do tego jest w koniunkcji z planetą Wenus. Na Rusi obchodzi się także 9 maja Mokoszę Wiosenną, a 31 października Mokoszę Jesienną. Mateczce Danie składano ofiary przez wrzucanie kosztowności do rzek i jezior, źródeł i krynic. Prawdopodobnie słowo danina pochodzi od żertw składanych Bogini Danie. Ten zwyczaj i dzisiaj istnieje u wielu narodów, a mianowicie wrzucanie monet do wody, by móc powrócić do tych miejsc na naszej ziemi, w których osoba czuła się szczęśliwa. Boginie identyczne z Daną istniały u wielu narodów: Duna, Dojna, Diana. Zdaniem 

Ołeksandra Znojki należy tu i Ma-Donna, czyli „Matka-Woda” czy ‚Matka-Wodna”, oraz Tana (Dana).
Przyśpiewem do wielu ukraińskich pieśni jest praindoeuropejska forma, jakiej już sam lud nie rozumie, ale wykonuje jako pewien element rytmu, po prostu tradycyjne: „Szidi ridi, Szidi ridi, Szidi ridi, Dana! Łoj Dana, Łoj Dana, Szidi ridi Dana!” Ołeksandr Znojko przypuszcza, że szi znaczy „ona”, di – „działa”, ri – „rzeczka”. Z tego wychodzi: „Ona działa, rzeczkę tworzy – Dana!” Otóż istnieją podstawy pozwalające sądzić, że kult tej bogini rozwijał się od Dany do Mokoszy, a od Mokoszy do chrześcijańskiej Paraskiewy-Piątnicy, przy czym nierzadko czczono je równocześnie. Święta Paraskiewa również była opiekunką wody, rękodzieła, spraw kobiecych. Jej podobizny stawiano koło krynic. O ile Bogini Dana pozostawiła swe imię w nazwach rzeczek, to Bogini Mokosza przeważnie w nazwach miejscowości: Makoszyne w Czernihowszyźnie, Mokošin czyli Mokoszyn oraz Mokošny, Makušín i Mokošin vrch (wierch) w Czechach, Mokošica koło Dubrownika, połabski Muuks/Mukus, łużyckie Mokočice, rosyjskie Mokoševo. Podobne nazwy istnieją u wszystkich ludów słowiańskich, chociażby Makoszowy – dzielnica Zabrza na Śląsku czy Mokoszyn dzielnica Sandomierza, Mąkoszyce koło Brzegu w opolskiem, a także Mikoszów koło Strzelina, Mokszany, Mokszy Błoto, Mąkoszyn, Mokuszów. Moksza to także rzeka w Rosji, dopływ Oki o długości 651 km. Język moksza – to ugrofiński język z grupy języków wołżańskich używany przez jedną z dwóch grup etnicznych składających się na naród Mordwinów. Język/dialekt moksza jest używany przez zaledwie około 400 tysięcy osób. Polskie nazwisko Mokszański, Mokszewicz i podobne także wywodzą się od Bogini Mokoszy.

Pająk to ulubiony symbol Bogini Mokoszy, która jest opiekunką pająków, a szczególnie Modraków. Mokrzak – spoczywa na piersi Bogini Mokoszy i z jej polecenia zabija lub wraca życie, odwraca wierg (los-wyrok), sprowadza szczęście lub nieszczęście na człowieka. Współczesny obyczaj, że zabijanie pająków przynosi nieszczęście, jest echem kultu Matki Bożej, Świętej Bogini Mokoszy. Wszak możemy narazić się na zemstę Bogini Mokoszy i jej pająka, Modraka. Ludowe wyplatanie ozdobnych pająków z malowanego suszu – oprócz funkcji estetycznej – ma również funkcję magicznego zaklinania rzeczywistości – przypodobania się Mokoszy. Lęk przed pajakami symbolizuje strach przed odpowiedzialnością za wszelkie zło wyrządzone Bogini i jej wybrańcom czy częściej wybrankom. Scytyjski i sarmacki symbol płodności i urodzaju – jego rysunek przypomina wyglądem kurzą nogę, a pojawiał się często w towarzystwie graficznych symboli Mokoszy (persko-scytyjska Tabiti) lub jej świątyni, został przez Słowian nazwany właśnie kurzą nogą. Przesąd, że zły los można odwrócić kreśląc w powietrzu kręgi właśnie kurzą łapką – to echo kultu Mokoszy. Mokosza mieszka w domku świątyni na kurzej stopie, tak bowiem oznaczono teren poświęcony Bogini. Archeologiczne dowody kultu Bogini Mokoszy sięgają przynajmniej początków VII wieku e.ch. Największym świętem Mateczki Mokoszy jest ostatni piątek października, tak zwana słowiańska Wielka Piątnica. Tańce ku czci Bogini Mokoszy odbywają się w dwóch kręgach, gdzie krąg zewnętrzny idzie w kierunku odwrotnie zegarowym, a krąg wewnętrzny w zgodnie zegarowym. Krąg zewnętrzny reprezentuje życie we wcieleniu na Ziemi, a wewnętrznyc śmierć i życie w świecie dusz. Mokosz to prawdziwa słowiańska Bogini, Dzidzilajla, Lajla, Wielka Macierz, Bogurodzica Dziewica! Matka Mokosz często zestawiana jest w parze małżeńskiej z Dadźbogiem (Swarożycem), jako dawcą dostatku, dobrobytu, dobrego losu, powodzenia! Poezja mająca rytm i rym, oparty na sylabach czy zgłoskach to w szczególności dobra twórczość kultowa dla Chwały Bogiń i Bogów, słowiańskich Bóstw prawdziwej wiary.

Dzieci Mokoszy

Mokoszy błogosławiona
Brzemieniem ziaren i jagód,
Wyszliśmy z Twojego łona,
Zapłodnił je złoty Swaróg.
Mokoszy, matko łaskawa,
Dajesz nam pokarm i życie
Od Ciebie powszednia strawa
A w Tobie nasze ukrycie.
Mokoszy matko łagodna,
Wybaczasz nam nasze winy
Potężna, wieczna i płodna
Zielonooka Bogini.
Mokoszy, matko zraniona
Hojne Ci dary złożymy,
Wyszliśmy z Twojego łona
I tam po śmierci wrócimy.

O Wielkiej Bogini Słowian, znanej jako Mokosza oraz Dzidzilajla czytaj także osobne artykuły.

Jeśli uważasz, że jakaś ciekawa i inspirująca pieśń słowiańska czy wersja pieśni lub poemat powinien się tutaj znaleźć, napisz nam o tym, dodaj w komentarzu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Astrologia Wedyjska - Vedanga Jyotisha

Wedanga Dźjotisza - Astrologia Odwedyjska Maharszi Lagadha Wielu ludzi na Zachodzie interesuje się astrologią wedyjską , ale myli ją ze wspó...